W 2002 roku po raz pierwszy zobaczyłem szeregowca ryana. Dość płytki, choć z niebanalną fabułą, garstką świetnych bohaterów i efektami które zapierały dech w piersiach. Ogólnie rewelacja. Kilka miesięcy później zapomniałem o istnieniu tego filmu. Po chyba roku zobaczyłem „cienką czerwoną linię”. Fajne efekty, duży rozmach, cała masa świetnych bohaterów i olbrzymia głębia. Generalnie rewelacja. Oba filmy stały się jednymi z moich ulubionych bo podszedłem do nic bez oczekiwań, nie oczekiwałem że linia będzie drugim szeregowcem. Tak i czerwoną linię i szeregowca mam za dwa genialne filmy. Za to czytając forum spotykam masę negatywnych komentarzy które są wywołane porównaniem. Ktoś oglądał szeregowca i chciał zobaczyć jego kontynuacje w cienkiej a tu tak klapa. Porównując dwa filmy ten drug, porównywany, straci bardzo dużo. Czemu to opowiadam? Bo porównujecie Kompanię braci do Pacyfiku. To jasne że KB wygra rywalizacje bo była pierwsza. To psuje całą zabawę z oglądania. Dlatego apeluje do was abyście na jakiś czas wymazali z pamięci Kompanię Braci i przestali porównywać te produkcje. Ja wiem że twórcy sami zdecydowali że jest jakby kontynuacja, ale porównywanie psuje całą zabawę,a przecież o zabawę tu głównie chodzi!
"Kompania braci" nie była lepsza bo była pierwsza. Była po prostu lepsza. A tu mamy co? Walki polegające na nocnym masakrowaniu Japończyków. Zaiste fascynujące. Padają jakieś tam nazwiska poległych a ja mogę z czystym sumieniem powiedzieć "Nie znam". Prezetacja postaci leży i kwiczy. Koleś który udusił Japończyka wylądował w psychiatryku a mnie to nie obeszło. Bo go nie znam. W "Kompanii..." jak Compton przeżył załamanie nerwowe, to go znałem. Wiedziałem, że to nie jest jakiś tchórz, dobrze dowodził,był ranny itd.Jego załamanie wisiało w powietrzu i czuło się,że to się stanie. Jeden żołnierzy nawet kiedyś wspomniał, że Compton ma spojrzenie jak jakiś "wariat" w jego rodzinnych stronach. W końcu zdarzyło się coś co przeważyło szalę. Tutaj nie wiadomo czemu ktoś wylądował w psychiatryku. W "Kompanii braci" ludzie rzeczywiście wyglądali na przemęczonych. Tutaj odgrywają przemęczonych i to widać, że odgrywają. W ogóle co miało oznaczać to rozebranie się do naga i popełnienie samobójstwa? Że był przemęczony? A kiedy to było pokazane? Gość się zaprezentował nie jako żołnierz, który ma wszystkiego dość, a raczej jako samobójca - ekshibicjonista. Nie wiedziałem kto to jest, jego śmierć mnie wogóle nie obeszła i uważam tę scenę za niepotrzebną. Reżyser nie umie pokazać zmęczenia. Wszyscy o tym zmęczeniu mówią,ale nikt nie umie pokazać. Koleś utknął w błocie, przez które grzązł nie wiadomo po co, w błocie utkwiły mu buty i co zrobił? Krzyczał, żeby ktoś go zastrzelił. Był wtedy wściekły, ale nie bezsilny albo zmęczony.
Wszystko się da pokazać, tylko trzeba to umieć. Tutaj reżyser nie potrafi nawet pokazać tropikalnych upałów. Za to pamiętam mróz pod Bastogne, gdzie Winters golił się przy pomocy wody z zamarzniętej manierki, sanitariusz miał odmrożone palce i też był na skraju załamania nerowego. Ludzie się gubili w lesie we mgle itd. Oczywiście mówię o "Kompanii braci". "Pacyfik" obecnie oceniam jako nieporozumienie.
Twórcy chcą pokazać jak najwięcej z wojny na Pacyfiku. KB opowiadała losy jednej kompanii i przez 10 odcinków skupiali się na losach 9-10 bohaterów. Przez ten ogrom walka w nowej produkcji nie ma na to czasu. Wybrano jedynie 3 głównych bohaterów których losy obserwujemy. Odcinki skupiają się tylko na nich a losy ich współtowarzyszy są ukazane na wyrywki bo mają jeden odcinek na to by ich pokazać. W następnym mamy nową dawkę bohaterów drugoplanowych. To kolejny powód dla którego nie warto porównywać produkcji.
Co do ukazania warunków atmosferycznych myślę że to wina pewnej swojskości. Oglądając Bastogne przypominałeś sobie naszą zimę która jest identyczna, oglądając ostatni odcinek widziałeś typowe lato które się zbliża. Nie wiem czy byłeś na wyspach Pacyfiku ale ja nie byłem i nie mogę powiedzieć czy jest to dobrze ukazane czy nie. Mam oczywiście swoje wyobrażenia poparte książkami i filmami ale to nie to samo.
z ukazaniem klimatu jest coś nie tak w tym filmie. Wojacy owszem są brudni ale prawie wcale się nie pocą ( a noszą długie spodnie, podkoszulek i bluze z dlugim rękawem ). Bylem w tajlandi i o ile fajnie było sobie polezeć na plazy pod parasolem, to nawet przy niewielkim wysiłku pot lał się strumieniami, a tshirta mozna było wyżymać. Na filmie tego w ogole nie widać
Na wyrywki powiadasz? Bo właśnie czuję się jakbym oglądał jakieś "wyrywki" a nie spójną całość. Ten serial wygląda jak jakiś teledysk pomontowany bez ładu i składu. W czwartym odcinku mamy jakieś teningowe strzelanie moździeżowe na początku (nie wiadomo zresztą po co bo w całym odcinku nie było ani jednego strzelania z moździeży), by zaraz potem przenieść się do dżungli. Jakie znaczenie miało to strzelanie? Żeby pokazać kukły Japończyków? Może te kukły przywieźli z dżungli bo takie same kukły były w dżungli i jednej nawet ktoś dał zapalić.
Jakby mi lektor nie powiedział, że powszechne było zmęczenie i rezygnacja, to bym się nie pokapował. Na archiwalnym kawałku filmu rzeczywiście było widać twarze bez życia. W tej aktorskiej części raczej pokazana była niesubordynacja i sadyzm. Tu się nie pokazuje jakiejś wiekszej całości, tylko ten sam oddział, ze szczególnym uwzględnieniem Leckie`go. Tylko tutaj ktoś zapomniał o prezentacji reszty bohaterów. Jakieś przepychanki o skrzynię jakiegoś Japończyka - po co? Żeby nas wprowadzić w smobójstwo jakiegoś ekshibicjonisty? Jeżeli miało to być wprowadzenie, to takie bezpośrednie, jak lot z Katowic do Gdańska przez Paryż.A może chodziło żeby pokazać, że Leckie umie zmywać naczynia? Reżyseria wygląda tu na jakąś amatorszczyznę.
5 odcinek zapowiada się wcale nie lepiej. Będzie pięć minut walk na plaży i reszta będzie przegadana. Będą filozoficzne rozmowy, w tym wyznawanie wiary w amunicję. Ten serial to tragedia.