Jakże odmienny to serial od KB. Poprzednika nie można nazywać przygodowym filmem wojennym, ale z pewnością więcej takich cech nosił. Był to serial o odwadze i braterstwie w obliczu wroga, elitarnej jednostce, brawurowej kampanii w Europie, zmieniających się warunkach walk, różnych polach bitew. Był pełen dynamizmu chociażby dzięki charakterowi jednostki powietrzno-desantowej, której bojowy szlak opisywał. Cel był jasny i oczywisty, zaciskała się pętla wokół Hitlera, goniono króliczka aż do jego kwatery w górach.
Pacyfik jest jednak inny o czym decydują chyba 2 albo 3 rzeczy - pole walki-charakter kampanii, bliższy dla amerykanów charakter walki (zaatakowano bezpośrednio ich własne terytorium/strefę wpływów) i wróg.
Tutaj każda walka była mozolna, skok z wysepki na wysepkę niczym prawie się nie różnił, na każdej skały, dżungla i lotnisko do zdobycia, i ten upał, rozleniwiający, niemiłosierny, wilgotny upał.
W sferze fabularnej postanowiono skupić się zatem nie na samej akcji a pokazaniu trwogi wojny, co dopełnia jej obraz ukazany w KB. Nie pomija się żadnych autentycznych detali - samotność kobiet pozostawionych w domu, załamania nerwowe-szpital psychiatryczny dla żołnierzy, strach i przerażenie żółtodzioba...
Może bohaterowie są mniej charyzmatyczni a może ostrość tego obrazu rozmywa się w tym wilgotnym, rozleniwiającym upale, który określał charakter tego konfliktu...
Ja jakoś oglądam ten serial bo oglądam, ale nie wyczekuje każdego kolejnego odcinka. Twórcy skupili się raczej na pokazaniu ciężkich przeżyć, bólu i cierpnia poszczególnych bohaterów niż walki toczącej się na pacyfiku. Tak to odbieram po obejrzeniu 5 odcinków. Może się coś zmieni.
Tylko w tym wszystkim czegoś mi brakuje. Nie wiem czego dokładnie. Może to gra aktorów, a może złe ujęcie tego wszystkiego i sposób nakręcenia.
Jak na razie ta wojna to bardziej jakaś sielanka niż cieżkie zmagania w bitewne. Mnie osobiście te niektóre sceny jak to samobójstwo jedneo z żołnierzy do końca nie przekonywują, że tam było ciężko. Ogólnie oni tam się świetnie bawią nie licząć tych kilku scen bitewnych.
Wracając do 5 odcinka. Z początku oczywiście luzy i dobra zabawa. Wprowadzenie na front nowego żołnierza, a mianowicie szeregowego Eugene Sledge. Jakoś ja nie widzę w tych obozach wojskowych bólu jaki został odniesiony na skutek wojny tak jak to było w KB gdzie na każdym kroku dało się odczuć trudy i cierpnie jakie ponoszą żolnierze.
W "Pacyfiku" wszyscy to dobrze znoszą. Nawet ta rozmowa Eugene ze swoim przyjacielem, który mu opowiadał jak jest była jak dla mnie słaba i źle zagrana. Dodam, że ja bym tego pewnie lepiej nie zagrał, ale ja nie jestem aktorem:D
Później już mamy atak i lądowanie na wyspie, który przyznam, że mi się podobał. Nakręcone z rozmachem i robi wrażenie. Niestety później jak dla mnie już było tylko gorzej. Od razu przypomniał mi się szeregowiec ryan. Gdzie w tych amfibiach było widać strach i przerażenie u żołnierzy dokonujących desant. Niektórzy się posikali ze strachu.
Tutaj nawet "świeżaki" były odważne i zaprawione w boju. Ciekawe skąd?:D No i dalej cały desant skupił się tylko i wyłącznie na Eugene Sledge. Tutaj aktor go grający się nie sprawdził w moim przekonaniu. Bezpłóciowo to zagrał. Niby się bal, a niby nie. Tak cholera wie.
Dodam, że do mnie nie przemawiają argumenty, że takie były fakty historyczne. Trzeba pamiętać, że to nie zmienia faktu, że można to nakręcić na wiele sposbów i na niektórych scenach bardziej się skupić aniżeli na innych. Nikt nikomu nie kazał poświęcać całego odcinka pobytowi w Melbourne.
Mimo wszystko dalej będe oglądal ten serial bo wbrew wszystkiemu nie jest aż taki zły. Na pewno poniżej oczekiwać. Możliwe, że ostatnie 5 odcinków zrekompensuje widzom te braki jaki odczuł widz do tej pory.
Tylko, że teraz już raczej wiem, że nie będzie to serial jak kompania braci, do którego mogę wracać i wracać.
Przecież ta rozmowa dwóch starych przyjaciół pokazuje pęknięcie między nimi - nie mają wspólnego języka, jeszcze nie. Jeden nie potrafi opisać drugi zrozumieć, jeszcze nie...
Pobyt w Australii był fajny. To jest ciekawy element tej wojny. Australia śmiertelnie zagrożona a jednak raj na ziemi tuż obok toczącego się konfliktu. Raj niemal dosłowny... widać jak Australijczycy wzmocnili geny w swojej populacji ;-)
Przyznam się jednak, że chciałbym obejrzeć wojnę na Pacyfiku z perspektywy zmagań floty i lotnictwa. Możliwości techniczne już są żeby to pokazać z dużym rozmachem. Dramatycznych epizodów w kampanii morskiej było ogromna ilość - zwłaszcza w okresie kiedy flota aliantów (Anglia, Ameryka, Holandia, Australia) kroczyła od klęski do klęski a japońska pętla zaciskała się wokół Australii.
Nie wiem co to za zarzut. Widać że podczas lądowania nowi niemal wchodzą do własnej dupy a starzy są trochę jak straceńcy.
A co do Eugena to bał się i nie mógł się bać zarazem bo był żołnierzem. Bał się ale robił z drżeniem co do niego należało. Tak to było.