Ten serial w porównaniu do "Kompanii Braci" ma się tak jak "Kloss" do
"Szeregowca Ryana". Po obejrzeniu pięciu odcinków śmiało mogę napisać, że
jedyna rzecz, która udała się twórcom w tym serialu, to intro. Smutne, ale
prawdziwe. Pomijam sceny batalistyczne, efekty specjalne itd. Ten serial
nie ma duszy, nie sposób w jakikolwiek sposób utożsamiać się z bohaterami,
ani nawet ich poznać, bo reżyser serwuje nam głodne kawałki niezwiązane
częstokroć z fabułą, jak choćby sprzedaż obligacji przez Basilone'a, wątek
miłosny Leckiego, albo spotkanie przyjaciół, którzy za chwilę się rozstają.
W "Dynastii" nie było tylu ckliwych pierdół, co w tym serialu.