z poodzeniem mógłby pójść w niedzielę o 12 w dwójce w cyklu Gwiazdy w południe, gdyby nie to że nie ma tam żadnych gwiazd. Gdyby nie cycki mógłby też pójść w kinie familijnym na polsacie, bo do serialu wojennego w tym odcinku było tak daleko jak z Moskwy do władywostoku. Zero akcji, powtarzam, zero! Fajnie że Basilone dostał medal, ale w zasadzie nie wiemy za co, bo w poprzednim odcinku niby cośtam robił, ale w sumie niewiele, i słabo widoczne...
Nie wystawiam oceny przed końcem serialu, ale za nami 3 żenująco cienkie z 10 odcinków, więc jak narazie najwyższa ocena to 7/10.
pfff mi sie podobalo i wiadamo za co zrobil, bo bylo widac;] jesli masz
ujowy tv to wal, ale ja widzialem wsystko i wiem za co dostal, a nawet
jesli nie widziales to tak trudno wejsc na google? tam masz napisane tez za
co dostal;] cieszmy sie ze wogole wychodza jakies seriale o II WS ale i tak
ludzie to maja kajs wola komercyjne gowna;]
ta, superancko. Wejdź na googla i dowiaduj się o co chodziło twórcom. Rzecz w tym że to co przedstawiono w poprzednich odcinkach to trochę mało jak na Medal of Honor. Ile zrobił Winters w Kompanii Braci, a nie dostał za to Medalu honoru?
"za nami 3 żenująco cienkie z 10 odcinków, więc jak narazie najwyższa ocena to 7/10."
żenujące odcinki, ale ocenia je na dobre :)
hahaha ja pierdole :)
przed założeniem konta na filmwebie powinni przeprowadzać selekcję pod postacią testu na inteligencję :)
wtedy autora tego postu określonoby idiotą, ale ocenionoby go na 110 :)
test na inteligencję - bardzo dobre wyjście dla takich jak ty.
Mamy 10 odcninków, z których 7 przyszłych zakłądamy za genialne, a 3 które już widzieliśmy były denne. Więc ocena całego serialu będezie nie większa niż 7/10 - pod warunkiem że reszta odcinków będzie dobra.
I niech mi ktoś powie że matura z matematyki nie powinna być obowiązkowa...
Basilone dostał medal bo:
http://pl.wikipedia.org/wiki/John_Basilone
i ze strony historii odznaczenia:
http://www.history.army.mil/html/moh/wwII-a-f.html
cytuję:
BASILONE, JOHN
Rank and organization: Sergeant, U.S. Marine Corps. Born: 4 November 1916, Buffalo, N.Y. Accredited to: New Jersey. Other Navy award: Navy Cross. Citation: For extraordinary heroism and conspicuous gallantry in action against enemy Japanese forces, above and beyond the call of duty, while serving with the 1st Battalion, 7th Marines, 1st Marine Division in the Lunga Area. Guadalcanal, Solomon Islands, on 24 and 25 October 1942. While the enemy was hammering at the Marines' defensive positions, Sgt. Basilone, in charge of 2 sections of heavy machineguns, fought valiantly to check the savage and determined assault. In a fierce frontal attack with the Japanese blasting his guns with grenades and mortar fire, one of Sgt. Basilone's sections, with its guncrews, was put out of action, leaving only 2 men able to carry on. Moving an extra gun into position, he placed it in action, then, under continual fire, repaired another and personally manned it, gallantly holding his line until replacements arrived. A little later, with ammunition critically low and the supply lines cut off, Sgt. Basilone, at great risk of his life and in the face of continued enemy attack, battled his way through hostile lines with urgently needed shells for his gunners, thereby contributing in large measure to the virtual annihilation of a Japanese regiment. His great personal valor and courageous initiative were in keeping with the highest traditions of the U.S. Naval Service.
świetnie, bardzo go podziwiam i mu gratuluję. Ale dlaczego mamy dowiadywać się tego z wikipedii, skoro jest serial opowiadający jego historię? Często po obejrzeniu ciekawego filmu doczytuję jak historia działa się naprawdę, kim byli bohaterowie, jacy byli, ale zrozum, że ten serial ogląda kilkanaście milinów widzów, i naprawdę większość nie ma ochoty doszukiwać się w innych źródłach co autor miał na myśli. Wiem że Basilone był dobrym żołnierzem i bohaterem wojennym, ale postać przedstawiona w serialu naprawdę nie wykazała się na tyle heroiczną postawą żeby nagradzać ją najwyższym odznaczeniem armii US.
A mnie odcinek trzeci się podobał. Nie było w nim akcji ale wreszcie dało się jakoś zidentyfikować z bohaterami. Ostatnio odświeżyłem sobie Kompanię Braci i tam już po odcinku 'Currahee' można było poznać poszczególnych żołnierzy, zapamiętać ich nazwiska, charakterystyczne cechy (jak kąśliwe odzywki Guarnere'a, spokój Wintersa, wredność Sobela). Tutaj tego brakowało. Od początku mieliśmy schemat- krótka historia -> trochę amerykańskiej gadki -> sieczka w ciemnościach. Trzeci odcinek przełamał ten ciąg i moim zdaniem wyszło na dobre. Zobaczyliśmy tych ludzi od normalnej strony a nie tylko na polu bitwy, gdzie wszyscy stają się jednakowi.
Jak do tej pory serial nie spełnia oczekiwań większości. Część mówi, że to przez różnicę w obrazie wojny w Europie i na Pacyfiku. Ja myślę, że to właśnie przez mniej charakterystyczne postacie/aktorów, co było siłą 'Kompanii' i przyciągało do oglądania kolejnych odcinków. A porównań nie da się uniknąć, bo właśnie przez świetność KB oczekiwania w stosunku do 'Pacyfiku' były tak duże.
Pozdrawiam, życząc pozytywnych zaskoczeń w kolejnych częściach. ;)