(gdzieś mi wcięlo moją poprzednia wypowiedź, więc spróbuję jeszcze raz)
Według mnie większość thrillerów tłuczonych na skandynawskie kopyto ma tę słabość, że dopracowuje się w nich klimat kosztem fabuły, logiki i prawdopodobieństwa psychologicznego. W "Pakcie" rozgrzebano mnóstwo niezazębiających się wątków, akcja nie ma logicznej kontynuacji.
Wszystko ogląda się jak mroczny strumień świadomości scenarzysty, który wie, że dobrze klimatowi robią symbole religijne, relacje ojciec - syn, uczeń - profesor, obrazy, zaszyfrowane wiadomości, polityka z transformacją ustrojową w tle itp.
Nawet sam tytułowy pakt się nie broni. Jakim cudem hotelarz trzyma wszystkich, bogatych i wpływowych, za gardło, zmusza do widowiskowych samobójstw, zabija na pstryknięcie palcem, ma żołnierzy niczym boss narkotykowy, a jedne, co mu zagraża, to ścigany przez policję dziennikarz i jego wściekła pięść. A profesor (Fronczewski)? Gdyby to on był charyzmatycznym inicjatorem tego szaleństwa, jegoo pojawienie się na drodze bohaterów miałoby sens.
Tego typu produkcje, przynajmniej mi, bardzo się przejadły. Nie wystarczy eksploatować na wyrywki znane mroczne motywy i wątki, wrzucając je od czapy jak leci. A tak się ostatnio robi, bo moda na szaro-granatowe, surowe klimaty.
Też miałam nadzieję, że gdy Piotr wyjdzie z windy oczom wszystkim ukaże się Piotr Fronczewski. Jeszcze jedno: o tym, że bohaterka Anny Radwan jest po "złej" stronie można było się domyślić, gdy w 5 odcinku sprzed jej domu zniknął samochód z gościem pilnującym Weronikę.
Mam z tym serialem przynajmniej kilka problemów:
1. Uczynienie starego Grodeckiego byłym wojskowym. Otóż ten wojskowy w czasach PRL-u (bo wtedy dorastał jego starszy syn) był maniakiem religijnym i tę manię przekazał synowi. Sorry, ale w taką hybrydę nie uwierzę. Jakiekolwiek objawy religijności powodowały wówczas natychmiastowe usunięcie z wojska. Norweski odpowiednik starego Grodeckiego był pastorem i to miało fabularny sens. Grodecki-wojskowy jest bez sensu.
2. Motywy starotestamentowe, obecne w głównym wątku serialu i w motcie każdego odcinka. W protestanckiej Norwegii - proszę bardzo, ale w katolickiej Polsce? Czy ktokolwiek w Polsce ma tak zinterioryzowaną Biblię, żeby na hasło "musimy mieć pewność paktu" wymyślić odzew "ofiara Abrahama"? I takie skojarzenia miałby gość, którego ojciec tak nie kochał, że aż się z tego spowiadał? Co Daniel mógł wiedzieć - nie będąc wówczas jeszcze ojcem - o miłości rodzicielskiej i skłonności do poświęceń dla dzieci? Bez sensu.
3. Sama idea paktu ma jeszcze sens - jesteśmy razem, razem działamy, pomagamy sobie etc. Jaki jednak jest sens pozbywania się kolejnych członków paktu (nie tylko obecnych, ale też dawnych - myślę tu o zastrzeleniu Nawrota)? I jak to możliwe, że członkowie paktu nie skrzyknęli się przeciw Werendzie, skoro ewidentnie to on ich po kolei wykańczał? A przecież wystarczyła goła pięść :-)
4. Ściśnięcie akcji w końcówce Wielkiego Tygodnia. Kto w naszym pięknym kraju umawia się na ważne międzynarodowe negocjacje rządowe w Wielką Sobotę? W którym kościele w Wielką Sobotę nie ma kolejek do konfesjonału, ba, prawie w ogóle nie ma ludzi? Nie wiem, może w Warszawie dzień przed Wielkanocą miasto wygląda jak co dzień, ale w takim razie po co właśnie na ten okres ustalono czas akcji? Bez sensu.
Fajne, niespieszne tempo, piękne zdjęcia, Dorociński bardzo przystojny z tą brodą, miłe dla ucha skrzypce w czołówce - i tyle. Reszta niestety bez sensu...
3. Nawrot chyba został zastrzelony za uniewinnienie ministra Skalskiego w wywiadzie telewizyjnym.
Być może. Chociaż jego wypowiedź tak naprawdę nic nie zmieniła (może poza układami w gazecie...). Skalski został i tak zmuszony do dymisji. Czyli byłoby to działanie "na wszelki wypadek", żeby w przyszłości znowu czegoś nie walnął przed kamerami.
Gdyby Werenda działał w naszej rzeczywistości, połowa polityków i dziennikarzy dawno by nie żyła, skoro pozbywał się ludzi "na wszelki wypadek"...
W 100% racja. Dodam do tego jeszcze jedno pytanie: czemu służyli tajemniczy biznesmeni, kuszący ofertą pracy ministra? Miało to pokazać, że jest jednak "tym dobrym"? Ogólnie cały wątek ministra i 'Afery Taśmowej" (był w oryginale?) lekko mi nie grał i sprawiał wrażenie doklejonego by przekazać pewną tezę: nagrania są nielegalne, sfałszowane i ich publikowanie licuje z powagą dziennikarstwa i szkodzą Polsce (zabrakło mi tylko sceny z niską postacią, głaszczącą kota i triumfalnie uśmiechającą na nowe "rewelacje") poza tym mam wrażenie do 2 odcinka, że twórcy początkowo chcieli zrobić "Pakt" związkiem byłych funkcjonariuszy bezpieki i wojska PRL (wtedy przeszłość ojca miała by sens), którzy gangsterskimi metodami wymuszają posłuszeństwo (albo Ty, albo twoja rodzina - ale bez żadnego Abrahama), ale ostatecznie się wycofali z tego pomysłu.
Wiele wątków i tropów mogło być fałszywych - jak w życiu, jak w prowadzonym śledztwie, nigdy nie wiadomo, który możliwy wątek okaże się tym prowadzącym do rozwiązania. Tyle że część z nich była niespójna, a druga część - fałszywa w kontekście naszego społeczeństwa. Zupełnie nie zagrało "przepisanie" norweskiej rzeczywistości na polską.