Myślę, że jestem z goła prostym człowiekiem. Nigdy nie silę się na niepotrzebną nadinterpretację wydarzeń, niepotrzebnym bogactwem językowym nie nadrabiam raczej przeciętnej inteligencji, dlatego też mój komentarz na temat tego serialu może wielu z Was wydać się żałosny. Będzie krótko.
Dwie sceny zawarte w tym serialu zdefiniowały go w moich oczach.
Pierwsza - pocałunek Flinta i Thomasa - wszędobylska propaganda homoseksualizmu. Rzygam tym.
Druga - kapitan Flint - człowiek o wielu talentach i potężnej osobowości do końca swego życia będzie uprawiał grządki.
Dziękuję.