Ogłaszam wszem i wobec że Charlesem Vanem jarają się tylko mentalni discopolowcy. Postać jest kiczowata, przerysowana i komiksowa. Chrypa udawana i nie mająca w sobie nic nadzwyczajnego. Porównywanie kreacji i postaci Vana i Flinta to tak jakby porównywać Tomasza Niecika z Nickiem Cavem. Pozdrawiam serdecznie fanki VHS-owego zabijaki z filmów karate klasy D.
Vane to był jeden z największych psycholi w świecie piratów, kogo się niby spodziewałeś? Póki co jest właśnie za grzeczny i za ludzki.
Zdania na temat Vane'a nie zmieniam, ale po 5 odcinku ciężko jest mi już patrzeć na Flinta tak jak wcześniej i tak jak w moim poprzednim poście. Wstyd panowie scenarzyści - śmierdzące Brukselą parchy z homolobby, zgejowaciałe chłoptasie, skażone nowymi trendami poprawności politycznej.