Wiem że było to już sporo tematów o dubbingu ale ten odcinek (oceniany przez widzów jako najlepszy) zasługuje
chyba na odzielny temat
Głos młodej Marceliny pewnie nikomu nie przypadł do gustu (wystarczy porównanie z "wspomnienia wspomnień".)
więc nie będe się rozpisywał
Ale zadziwiła mnie sprawa piosenki z czołówki serialu cheers słabo znanego w polsce. Zamiast wykonać
jakiekolwiek tłumaczenie, pozwolić Paszkowskiemu zaśpiewać oryginalną wersje lub nawet odegrać intro jakiegoś
polskiego serialu, wstawiono oryginalne wykonanie Toma Kenny'ego, które gryzie się z polską wersją.
Faktycznie, to trochę żałosne, przecież wszystkie poprzednie piosenki tłumaczyli, lepiej lub gorzej, ale tłumaczyli. Nie rozumiem skąd ta zmiana. Niestety na tak fatalnym dubbingu odcinek bardzo traci (małej Marceliny nie da się wręcz słuchać!), zwłaszcza, że niektórzy są zmuszenie do oglądania polskiej wersji, bo oglądają z dzieckiem. Nie pozostaje nam nic innego, jak tylko im współczuć.
Przynajmniej wiemy, że akcja odcinka "Simon and Marcy" rozgrywa się po 1982 roku ( w trakcie emisji Cheers lub po). Polscy dubbingowcy mogli popisać się znajomością "Deszczy niespokojnych" lub np. czołówki z 40latka, ku**a to byłby hit!
To byłby największy polish joke (o ile to by można było nazwać jokiem) w całej historii polskiego dubbingu.
Obejrzałam odcinek po polsku, żeby zobaczyć, czy naprawdę taki straszny. I przyznaję wam rację. To było okropne, tak zepsuli jeden z najlepszych, najpiękniejszych i najbardziej grających na emocjach odcinków! :c Jestem zawiedziona na całej linii.
Dodam jeszcze jeden zarzut do dubbingu Marcysi i nieprzetłumaczonej piosenki - Szymon w wersji anglojęzycznej, zamiast przeklinać używał słowa"Mother". Wiadomo, że jest to eufemizm od "Motherfuc*er". Dlatego w polskim tłumaczeniu powinien być jakiś nasz odpowiednik, typu chociażby "Kurrczak!". Jak wołał "Matka", brzmiało to zupełnie nie na miejscu.
Oj, wymyśliłam na poczekaniu :P Chodzi mi po prostu o jakiś zeufemizowany wulgaryzm. "Kurczak" może być od "kurde", "ku*wa"... Mogłaby być nawet nasza rodzima "Mać", zamiast "Matki". I tak by lepiej brzmiała, bo kojarzy się z przekleństwem, ale sama w sobie przekleństwem nie jest.