To był tragiczny lipiec. Powódź uderzyła najpierw na północy kraju, a potem na południowym wschodzie. Liczba zalanych ziem, zniszczonych domów, ludzi pozbawionych dorobku całego życia rosła z każdym dniem. W Gdańsku Oruni wysoka woda ugodziła w najbiedniejszych. Zresztą nie wybierała ofiar. Wobec żywiołu wszyscy byli równi - jednako bezradni, przerażeni, zrozpaczeni. Kiedy woda opadła, odsłoniła obraz zniszczeń. Lecz to, czego dokonała w ludziach, okazało się nie mniej straszne niż zniszczenia materialne. Właśnie bohaterowie tej opowieści znaleźli się w sytuacji dramatycznej.