Trochę nie trzyma się to kupy. Z jednej strony zaginięcie dziecka wpłynęło na życie Procha, a z drugiej strony jak dostaje info, że syn być może żyje, to prokurator bierze i układa puzzle. A ma tyle możliwości jako prokurator:
1. widzi już po raz drugi obcy samochód, może sprawdzić kogo jest auto.
2. Nawet gdyby auto miało lewe tablice, to mógłby kogoś posłać nieoznakowanym autem za nimi.
3. Mógłby założyć urządzenie namierzające, kto i skąd dzwoni.
4. Mając nagranie z wizerunkiem dorosłego być może syna mógłby zrobić kwerendę po szkołach średnich i sprawdzić. Zakładając, że chłopak mieszka w Warszawie, to ma do sprawdzenie nie więcej niż 500 szkół.

Trzeba pamiętać, że jest to sprawa prokuratora, a nie jakiegoś zwykłego człowieka, który nie umie się poruszać w świecie dochodzeń i śledztw.

Oglądam, bo chcę zobaczyć jak to się skończy i podoba mi się gra Komana, ale scenariusz jest kiepski.