Serce mi się rzokroiło, po tym odcinku :(((( przecież to tak okropnie wszystkiemu wróży. Merlin
musiał się tak strasznie przemóc, żeby to powiedzieć... meeeeee! :_( właśnie, wszyscy mówią
Merlinowi, że stworzy Albion, że stara i nowa religia połączą się itd itp.
Mam pytanka;
nr1; czy Artur się dowie o Merlinie, tak z całą pewnością, i w którym odcniku to się stanie
nr2; czy Albion powstanie
nr3; czy wujaśniło się, co się stało Aithusie.
Spojlerujcie, ale oszczędnie :D tzn żebym sama swoją głupotą zupełnie zabawy nie popsuła.
Chce tylko ukoić moją zdruzgotaną psychikę
nr 1. Dowie się.
nr 2. trudno to określić. Według Smoka powstał, według mnie nie.
n3. Tak, w 5x07
nr1.dowie się w ostatnim odcinku
nr.2 można tak powiedzieć...tak wynika ze słów Arthura
nr2.nie do końca
1- patrz ostatni odcinek
2- Albion i powrót magii... no nie nastawiaj się na cuda, w zasadzie to się lepiej w ogóle nie nastawiaj :)
3- Aithusa jeszcze się pojawiła, ale jej temat został przez scenarzystów olany (jak i w zasadzie wszystkie inne)
a to to tak, prawda, myślałam, że koleżanka pisze o odcinku, w którym pojawia się już temat piwnicy
jezuuu ;( co nie tak z tym cholernym Albionem? Przecież wszystkie stworzonka mówiły Merlinowi, że bd pięknie. I biedna Aithusa :( ale jest wyjście na 6 sezon??? Jakakolwiek nadzieja?
no niestety nie ma żadnej nadziei. nie chcę Cię tu załamywać, ale końcówka jest naprawdę mocno rozczarowująca, zrobiona zupełnie na odwal. w zasadzie Merlin powinien smoka po pysku natrzaskać za gadanie bzdur i robienie mu wody z mózgu, ale sama zobaczysz.
Moim zdaniem:
nr1. za późno
nr2. trudno zauważyć ("chcę więcej!!!") ;)
nr3. maleńko... ..... ...
1. Jak już Merlin mało sprytnie dostarczy kolejnego wroga na barki Artura to wreszcie się wytęży i na koniec zdradzi mu prawdę objawioną.
2. Powstanie to co najwyżej nieśmiertelny Menel.
3. Wyjaśni się tyle, że smoczek przez cały czas był u Merlina w czterech literach oraz, że w trudnych chwilach można liczyć tylko na
"zdradziecką" Morganę.
W skrocie polega na tym, że jedziemy do siedziby BBC z widłami, miotłami, tasakami oraz zapasem kotów, po czym obrzucamy ich mruczkami, oraz robimy użytek wideł. Oczywiście wszystko w celach zdrowo pojętej zemsty za karygodny scenariusz. ;)
Bardzo chętnie zaopatrzę was w niebezpieczne narzędzia. Nigdy nie daruję im tak haniebnego ukatrupienia Morgany. Chyba tylko idioci z BBC nie słyszeli, że Morgana zabrała Artura do Avalonu i uleczyła go. Z premedytacją pogwałcili wszystkie legendy i zdeptali uczucia najwierniejszych fanów. Wstyd.
No wiem :( Aż się ręce załamują. Chociaż pamiętam, jak Katie mówiła w jednym z wywiadów, że Morgana nie potrzebuje odkupienia czy czegoś w tym stylu, bo wszystko co robi uważa za słuszne. Więc może można sobie tłumaczyć, że stając się dobrą na końcu, nie byłaby wierna swoim przekonaniom.
Jednak ja osobiście chciałabym, żeby była dobra i była z Merlinem <3
Wiecie że reżyser wielokrotnie upominał Colina i Katie, że w swoich scenach są zbyt seksowni? Dlatego narodził się ten parring - Mergana. Miało to wyglądać zupełnie inaczej ^^
Ja kiedyś to pisałam w kontynuacjach. To ja już sobie wyobrażam reakcję reżysera przy kręceniu sceny, gdy Morgana torturowała Merlina ;p
Hahahahahahahahaha trafność merytoryczna 100pkt :D pomyślałaś dokładnie o tej rzeczy, która uderza w sytuację xddd to by było takie... perwersyjne, gdyby byli w tej scenie zbyt seksowni xddd
Ta scena juz byla lekko perwersyjna ;p Ten ruch ciala Katie, gdy krazyla wokol Colina... Ta gra glosem i takie zmyslowe akcentowanie kazdego zdania... Fajnie to wygladalo - zmyslowa, uwodzicielska z domieszka nienawisci Morgana, kontra uparty, ale pozornie niewinny Merlin ;p I te iskry miedzy nimi...
tak zauważyłam że zadko kamera ujmowała Colina poniżej pasa. Chyba wiem, czemu producent ich chamował xDD nooo ogólnie Katie jest śliczna, miała kilka sesji zdjęciowych a Colin otrzymał nominację na najseksowniejszego faceta :D
W koncu Colin to facet, wiec jak najbardziej ma prawo reagowac jak facet ;p Nawet, jakby kamera czesto obejmowala cala jego sylwetke, to chlopaka ratuje jeszcze stroj - mimo paska, ma dosc szeroka koszule, wystarczajaco dluga, by cos ukryc ;p No i szerokie spodnie ;p
Kiedy zaczynal przygode z serialem, mial tylko 22 lata, a przez ten czas zdazyl dorosnac, dojrzec (pod kazdym wzgledem )... Wiec tez inaczej patrzy juz na piekne kobiety. Niby moglby sie przez te lata przyzwyczaic do Katie, ale... Jakby to powiedziec... Czasami nie da sie zapanowac nad pewnymi rzeczami... Reakcjami ciala... ;p
Jak ty to obłędnie opisałaś... :D Mergana <3
To jest jedna z moich ulubionych scen i ulubionych odcinków :-)
:D:D:D nie wiedziałam. To takie cudowne ^^ szkoda że w Merlinie jang łoolok ma tak mało czasu na miłość. To by było świetnym chwytem w serialu, gdyby Morgana i Merlin zaczęli ze sobą kręcić. Ogólnie w życiu uważam że Katie i Colin świetnie do siebie pasują, byli razem nie raz na różnych galach np jako prezenterzy, on w gajerze ona w sukni i wyglądali bosko :3
Ja też uważam, że to zachowanie Morgany było najbardziej logiczne. Dlatego nigdy nie powiem o niej złego słowa. Ona przynajmniej walczyła przeciwko tyranii, która mordowała ludzi takich jak ona. Za to Merlin przez wiele lat chronił inicjatorów i wykonawców tej rzezi. Może to zbyt ostre porównanie, ale to tak jakby Żyd chronił Hitlera. Ale jako wierny Merganowiec miałem nadzieję na szczęśliwe zakończenie.
Do ostatniego odcinka miałem nadzieję na jakiś wariant szczęśliwego zakończenia. Takie nastawienie było chyba naturalne po tym do czego przyzwyczaił mnie serial przez 5 sezonów. A tu kicha, zamiast pojednania Morgany i Artura na co tak bardzo liczyłem, zafundowano nam prezentację skrajnego stadium psychozy. Miało to chyba usprawiedliwić rozwiązanie kwestii Morgany poprzez zaciukanie jej merlinowym mieczykiem.
nie zgodzę się, paul ;p Merlin miał jasno powiedziane, od pierwszego odcinka, i to usłyszał od stworzenia 100% magicznego; kiedyś syn Hitlera stworzy drugą ziemię obiecaną, lepszą nawet niż sprzed czasów jego ojca. Merlin nie mógł powiedzieć Arturowi, bo musiał najpierw latami udowadniać, że jest lojalny, mądry, godny docenienia, zaufania i królewskiej przyjaźni, nawet poświęcenia życia. Tak, by później Arcio nie miał wątpliwości, że są też dobrzy czarodzieje. Pamiętajmy, że od małego go uczono, że czarodzieje są źli, tak jak nas uczą, że świnie nie mogą latać. Ktoś musiał mu udowodnić, że jest inaczej. Chronił reżimistę, bo arturo nie mógł widzieć, jak jego ojciec umiera przez magię, to raz, dwa- Artur zostałby od razu królem, a musiał mieć czas, żeby wydorośleć, wybrać własną drogę, zrozumieć że ojciec nie we wszystkim miał rację, no i ogólnie stać się dobrym człowiekiem. W dodatku gdyby uther zginął, Artur zostałby pozbawiony tego okresu próbnego, kiedy uther był załamany. Wtedy nie miał pomocy ojca, ale ten wciąż żył, co krzepiło artura i mógł się powoli wprawiać w zawód. Załamana sierota bez doświadczenia to nie najlepszy materiał na króla.
Morgana była wierna sobie, owszem. Ale swoim postępowaniem tylko utwierdzała wszystkich w przekonaniu, że czarownicy gardzą cudzym życiem czy szczęściem. Morgana mordowała wedle chęci i humoru, niszczyła ludzi i ich szczęście, nienawidziła artura mimo że nie było ku temu powodu, bo artur nawet nie zabił czarodzieja. Owszem, obóz druidów, ale wtedy był jeszcze cieniem uthera. Morgana musiała się wstydzić samej siebie, żyła w wstydzie i strachu, bo ją także wychowano w nienawiści do magii. Jednak to nie był powód, by nienawidziła artura czy traktowała np gajusza jak śmiecia i gardziła jego życiem, mimo że kiedyś uważała go za jednego z przyjaciół. Podejrzewam że kiedy Morgane zabrała Morgouse, zindoktrynowała ją, jak to Morgi zrobiła z Gwen- efekt był podobny, równie szybki i okoliczności te same
Przemiana Morgany była bardzo słabo zrealizowanym aspektem serialu. Widz może tylko zakładać na podstawie mdłych wskazówek, że "umroczniono" ją za sprawą magii. W innym przypadku jej nagłe przestawienie na tryb "150% szalonej bitch" byłoby naciągane i niewiarygodne.
Pomiędzy sezonem 2 a 3 jest dziura rozległa jak Ocean Atlantycki. Zresztą scenarzyści olali temat i nie raczyli rozwikłać enigmatyczności scenariusza.
Owszem, jest dziura. Roczna tak dokładniej ;P bądź co bądź morgana została otruta przez przyjaciela, siostra ją uratowała, wyleczyła ja z myslenia, że jest potworem i rok to kupa czasu. wystarczy, zeby przerobić mózg na mielonke
Morgana przepoczwarzyła się z dobrotliwej królewny (acz z jajem) w totalną "psycho bitch". Artur, o którego do tej pory była zawsze wielce zatroskana, z nagła stał się docelowym targetem jej hiper mrocznych planów. W mojej opinii rok czasu, cieplusie słówka wsparcia od Morgause, ani gorzkie rozczarowanie postawą lokalnego parobka nie są w stanie dokonać takich rewolucji.
Zapewne Morgause w intencji ostatecznego rozjaśnienia sposobu myślenia Morgany poprosiła ją o pielęgnowanie miejscowych upraw mandragory :D
Przede wszystkim to smok był kłamliwą bestią. Od początku łgał jak z nut, aby tylko uciec z jaskini i spalić całe miasto. Wmawiał Merlinowi, że jest najpotężniejszym czarownikiem na świecie, a gdy był wolny określił jego magię mianem "lichej". Nie raczył mu też powiedzieć kto jest prawdziwym ojcem Morgany. Smok prawie usmażył Artura, Merlina i z premedytacją chciał poświęcić Hunith. A naiwny Merlin wierzył w każde jego słowa jakby to była Dziewica Orleańska. Jestem pewien, że pod światłym kierownictwem Uthera Artur stałby się władcą idealnym. Podziwianie egzekucji i dokonywanie kolejnych masakr przez następne kilkanaście lat na pewno zmieniłoby go w przyjaciela czarowników. Merlin też wniósł swój udział. W końcu przekonał Artura, że Uther jest cacy, a źli czarownicy zabili jego matkę. To dobrze na niego wpłynęło. Gajusz zdradził resztę czarowników i służył okrutnemu tyranowi dla własnych korzyści. Dla mnie on nie jest człowiekiem godnym szacunku. Mieszkańcy Camelotu przez 20 lat mordowali bez litości czarowników i wciąż są niewinni. A Morgana jest zła, ponieważ uraczyła ich tym samym. Dla mnie to Morgana jest bohaterką. To nie ona zaczęła tę wojnę.
Zgadzam się z tobą tak pół na pół. Też uważam że smok to kłamliwa bestia, oszust, chcący mieć jak najwięcej dla siebie. Też uważam że Merlin nie powinien się go tak słuchać.
Nie wiemy, co ny się stało z Arturem pod przewodnictwem Uthera, ale faktycznie: Artur to wrażliwy chłopak. Było mu przykro, po najechaniu obozu druidów, uratował kobietę sprzed stosu, uratował Mordreda...Może okrucieństwo ojca pokazałoby mu czego NIE robić
Staranie Merlina, by zapobiec przepowiedniom przyniosło same szkody, to fakt. Co do Gajusza... zbyt wiele o nim nie wiemy, ale było on przyjacielem Uthera. Był czymś jak Merlin dla Arthura, i chyba tylko dla tego żyje. Morgana pod żadnym wzglęgem NIE JEST bohateką. Ona morduje NAWET CZAROWNIKÓW I DRUIDÓW, szczególnie pod koniec. Morduje każdego, kto przeszkodzi jej w spełnianiu WYIMAGINOWANEJ ZEMSTY. Podkreślam wyimaginowanej. Artur nie polował na magię tak, jak Uther.
I tak, Morgana zaczęła wojnę z Camelotem. Powtórz sobie 5 serię. Ona zaczęła wojnę. Uważam, że technika Merlina jest lepsza. Arthur przekonał się do magii (i umarł, powinno być więcej serii, jaki sens miało ujawnienie??) i nie chciał zabić Merlina
To Uther zaczął tę wojnę. Rozpętał masakrę, ponieważ chciał uciszyć swoje sumienie.
Ciekaw jestem jak Merlin chciał później przekonać Artura, że magia jest dobra. Może miał nadzieję, że Artur, sfrustrowany jałowym współżyciem z aseksualną Gwen, postanowi zamienić ją na wspaniałą Mithian przy pomocy czarów. Morgana broniła wioski Merlina, choć był tylko sługą wartym mniej niż brud na podeszwach jej butów. A ten idiota odpłacił jej brakiem zaufania i trucizną bez słowa wyjaśnienia, bo tego chciał kłamliwy gad.
z tym truciem to akurat nie bardzo miał wybór. większy błąd popełnił nie ujawniając się przed Morganą. jakby w porę zabrali się za nią ci dobrzy, to jej siostrzyczka miałaby bardzo utrudnione zadanie.
Lepiej bym tego nie ujął aczkolwiek na pozycji "kłamliwego gada" postawiłbym samiuśkiego Merlina. Smok KillThemAll nigdy nie udawał świętego, miał swój cel jakim była wolność i przywrócenie magii w Camelot. W tym celu hojnie podrzucał swoje (nie)pomocne porady. A o przyczajonym Mendzinie dość już ostatnio napisałem...
Co do wzmianki o Gwen. Osobiście bardzo lubiłem jej postać aczkolwiek podejrzewam, że twórcy serialu celowo wykreowali takowy charakter owego związku aby na tym tle uwypuklić relacje Merlina i Artura.
To tylko dowodzi, że Merlin był naiwny i podatny na manipulacje. Najpierw gad przekonywał go, że Uther powinien umrzeć, ponieważ nadszedł już czas Artura. A potem zmienił front. Uther musi żyć, ponieważ Artur nie jest gotów i upadek Camelotu byłby przesądzony. A czarownicy mogą sobie płonąć na stosie. Za to wystarczy zabić Morganę (którą wcześniej całkiem olaliśmy) i wszystko będzie super. Oczywiście genialny Merlin nie zauważył tu żadnej sprzeczności. Ja od początku nie znosiłem Gwen. Dla mnie ona nie jest prawdziwą Ginewrą. Prędzej gotów jestem uwierzyć w magię niż w to, że córka zegzekutowanego kowala o takim wyglądzie i charakterze została władczynią średniowiecznego królestwa.
Co do Gwen mam identyczne odczucia, co ty. Tak samo ze smokiem. Cóż, Merlin był trochę za naiwny i mu we wszystko uwierzył. Sam wywołał przyszłość, którą chciał powstrzymać :/
Nie zganiajcie winy na smoka. Merlin po prostu musiał podejmować bardzo trudne i niestety dość często nietrafne decyzje. Podszepty smoka mogły go kierunkować, ale nie zapominajmy o fakcie że Merlin nie posłuchał smoka w sprawie Mordreda. Moim zdaniem Merlina, Artura i cały Albion w tym wypadku zgubiła zbyt duża dobroć i wiara w dobro ludzi.
Wiara w dobro ludzi powiadasz...hmm...Mordred mógłby się nie zgodzić z takowym stwierdzeniem. W jego przypadku tejże wiary zabrakło i w moim odczuciu właśnie niedobór tegoż składnika zaważył na upichceniu zakalcowatej wersji Albionu.
Merlin zresztą miał okazję dociekać motywów przemiany Morgany u samego źródła a jednak zdecydował się jedynie nawrzucać dziewuszce, jakoby ta nie nie miała poczucia lojalności.
Jeśli uważasz, że Morgana była bohaterką, martwię się o ciebie : > piepszona psychopatka która zabija dla zabawy jest bohaterką? Poza tym, nawet jeśli walczyła o wolną magię, to przede wszystkim o tron. Mam ci wymienić wszystkie jej ofiary? Jak nie dla zabawy to zabijała wyłącznie dla własnych celów i korzyści. Mało tego, w zasadzie prawie wszystkie jej ofiary były niewinne. Po prostu jej przeszkadzały. Morgana była potworem, w prawie każdym odcinku nadużywała magii, żeby torturować do granic. Mało tego, życie przyjaciół też miała za gówno. Od śmierci Morgouse nie było nikogo, to kogo żywiłaby ludzkie uczucia.
Merlin? Kiedy Merlin mówił, że "Uther jest cacy"? Przytocz mi odcinek, bo ta myśl jest dla mnie tak głupia, że sama nie mogę jej trawić. Bd bardzo wdzieczna, jak zrobisz to za mnie. Merlin, w przeciwieństwie do Morgany ratował życia, zamiast ich zabierać. Odpowiedz proszę na ten konkretny argument- jak Merlin może być gorszy od morgany, w momencie kiedy ratował czyjeś życie, podczas gdy morgana by go dobiła i jeszcze miała radochę? W czym jest gorszy, jeśli starał się zachować pokój, podczas gdy morgana przy każdej okazji pchała tysiące ludzi na śmierć w bitwie, niezależnie czy słusznie czy nie, bo była obsesyjnie chora na punkcie tronu? Tysiące żyć straconych w dobę, czasem i krócej. W dodatku gdyby musiala poświęcić któregoś z ludzi, ba, cały legion i otrzymać za to to, czego chce, nie wahałaby się ani sekundy. Artur w każdym odcinku dowodził, że nie oddałby nawet jednego człowieka, nawet za coś, czego pragnie. Aż do ostatniego odcinka. Dalej- artur zawsze wracał po swoich przyjaciół, stale narażając życie. Wymień mi jednego przyjaciela, dla którego morgana- nieeee, nie morgana la fey, tylko Morgana Pendragon, którą uważasz za bohaterkę- poświęciła się.
Dalej- twoja argumentacja przypomina mi trochę chorągiewkę- w tym momencie morgana pendragon to idolka, przywołujemy jej czyny na wzór, czyli walkę o magię itd. W innym momencie przywołujesz morganę pałacową, któa magii się bała albo jeszcze wgl jej nie znała. Zdecyduj się na jedną, bo inaczej cała twoja argumentacja traci sens.
No i wreszcie, wymień mi działania morgany pendragon na rzecz przywrócenia magii. Nie liczymy prób pokonania artura, z tego prostego powodu, że te chęci dotyczyły głównie tronu, bo nie sadze, zeby artur był powodem- owszem, przestrzegał prawa, w którym był wychowywany, ale nie stracił nikogo wyłącznie za magię, nigdy. Ach, przy okazji, morgana wielka orędowniczka magii, swoich też zabijała. Czasem zupełnie bez powodu. mam wymieniać? jak tak, tylko powiedz. No więc co zrobiła na rzecz magii?
Ja na przykład zgadzam się z wypowiedzią PaulKellerman. Merlin w pakiecie z Gajuszem i smoczyskiem systematycznie stawiali kolejne kroczki na drodze ku samemu szczytowi Mount Everest hipokryzji. Dla Gajusza liczyło się tylko bezpieczeństwo Merlina, dla Merlina tylko bezpieczeństwo Artura, a dla smoka to cholera jedna wie co się liczyło gdy atakował Camelot (dziwna metoda na zbudowanie Albionu...).
Morgana była bohaterką zanim scenarzyści nie wsadzili jej do kokona uplecionego z własnego nieróbstwa. Z tegoż kokona wypełzła następnie kwintesencja zła, której wszystkie siły intelektualne skierowane były na dzierganie planów wielce nikczemnych jak i wielce nieskutecznych. Prawdą zaś jest, że od Uthera gorsza nie była...tylko ładniejsza :D.
imo nie ma tu co gdybać nad zmianą Morgany, paranojami Merlina, ani tym bardziej nad motywacjami smoka, to wszystko niedoróbki scenariusza. myślicie, że tak łatwo jest wypełnić 5 sezonów jednym schematem fabularnym "intryga w camelocie i Merlin jako jedyny, co się orientuje"? nic dziwnego, że psychologiczne prawdopodobieństwo postaci odłożyli na półkę ;)
Dziękuje za troskę, ale nie musisz się o mnie martwić. Na razie z moją psychiką wszystko w porządku. Za to twoja ocena jest bardzo powierzchowną. Dla ciebie Morgana jest wcieleniem zła, a cała reszta jest miodzio. Wystarczyło ją zabić, a Camelot stałby się rajem na z ziemi. Śmiem wątpić. To prawda, że Morgana chciała zdobyć tron. Ale moim zdaniem zdobycie władzy to bardziej logiczny sposób na zalegalizowanie magii niż ślepa wiara w bajdurzenia przerośniętego gada, który marzył tylko o spaleniu całego miasta. A może Morgana powinna udać się do ludzi, którzy uważali magię za dzieło Szatana i spróbować ich przekonać, że się mylą? W trymiga skończyłaby na stosie. Merlin ciągle ich bronił, a i tak traktowali jemu podobnych jak podludzi. Chronienie zbrodniczego reżimu to najlepsza droga do jego obalenia. Genialne. Mieszkańcy Camelotu z pewnością nie byli niewinni. Jak znam życie to pewnie wyciągnęli z tego korzyści dla siebie. Wspierali zbrodniczą tyranię Uthera i byli mu ślepo posłuszni. Oni mogli terroryzować innych i wciąż byli dobrzy. Ofiary ich zbrodni są już dla ciebie nieistotne. Muszę ci przypomnieć, że Merlin ratował życie ludziom, którzy z premedytacją mordowali takich jak on. To bardzo szlachetne z jego strony. Wprawdzie nie powiedział tego dosłownie, ale swoimi radami przekonywał Artura, że działania jego ojca są słuszne i dobre dla Camelotu. Merlin otruł ją z premedytacją, choć uważała go za przyjaciela. To skutecznie wyleczyło ją ze złudzeń. Mimo to okazywała ludzkie uczucia Mordredowi i Aithusie. Pozwoliła się torturować, aby móc ją uwolnić. Gdzie był Merlin kiedy Sarrum ją dręczył? Uther topił tylko winnych, a Artur na pewno niszczył obozy Druidów w obronie własnej. To zakaz magii pchał ich do walki, ale wtedy automatycznie stawali się źli, np. Kara. Morgana broniła ludzi niesłusznie oskarżonych jeszcze zanim odkrywa swoje moce. Dopiero potem zrozumiała, że pokojowymi metodami nic nie osiągnie, gdyż Uther i Artur są zbyt zaślepieni nienawiścią do magii. Oczywiście dobry Merlin zostawił ją na pastę Morgause, bo za bardzo bał się o swoją skórę. Chodzi ci o Alatora i Finnę? Dla Morgany byli zdrajcami i naiwniakami, którzy służyli Emrysowi. Bez urazy, ale działania Morgany były bardziej sensowne niż wiara Merlina, że pewnego dnia Artur dozna olśnienia.