Zaskoczyły mnie dwie rzeczy. Po pierwsze, że można było zrobić gorszego gniota niż filmy z Milą, które miały ten plus, że zawsze można było sobie po prostu popatrzeć na Milę. No i po drugie, że wprawdzie ilość pigmentododatnich aktorów co najmniej jakbym Amistad oglądał, ale gdzie są przedstawiciele wsztstkich 150 płci, czy ile ich tam teraz już istnieje, bo ciężko nadążyć. Za to, że serial nie jest obsadzony tylko „ludźmi klawiatury” daję naciągane 2