Seria jest przeintelektualizowane, które na wszystko ma odpowiedzi w postaci żartu o ćpaniu, seksie, gównie i przemocy. Które to ma być zawsze metaforą o beznadziejności życia, opowiadaną przez postać, która w rzeczywistości ma moc... niszczyć planety i tworzyć nieprawdopodobne wynalazki. Równie dobrze miliarder mógłby być bohaterem serii, jak źle żyje się w biedzie.
Fabuła to w większości status quo, znacząca większość postaci to chodzące stereotypy. Coraz trudniej docenić filozofie i pomysły odcinków, gdy wszystkie są oblane tym samym konceptem na fabułę.