Rozumiem całą konwencję komiksu, przerysowanie postaci. Ale czy tylko mnie denerwuje, że fabuła się po prostu nie klei? Najpierw Cheryl opala się w samym kostiumie kąpielowym, odcinek później jest zima, a za chwilę jesień.
Cheryl oddaje Jugheadowi broszkę, by za chwilę znów ją nosić.
Archie jedzie ścigać mordercę, ale, och, w przypływie romantyzmu, całuje Betty (serio?!).
Czy tylko ja mam coraz częściej w głowie: "WTF?", oglądając ten serial? :D