Temat dość ciekawy. Planowano widać nawiązać do znakomitego serialu z lat 90. Dziesięć lat po wydarzeniach przedstawionych w filmach i serialu Robocop jest już modelem przestarzałym jednak wciąż pełni służbę. Jego nieletni w poprzednim serialu syn tym razem jest ambitnym, pnącym się po szczeblach kariery w OPC biurokratą. Sam Robocop staje do walki przeciw Skieletonowi, maniakowi terroryzującemu miasto i przestępców. Film, bo właściwie tym są odcinki Prime Directives, przeplatany jest znanymi już wstawkami z telewizyjnych programów informacyjnych. Pomysł niby dobry jednak wykonanie ciężko zawodzi widza. Scenografie odrzucają natomiast świat Robocopa jakby skoczył w przeszłość nie w przyszłość. Metronet, sieć kontrolująca miasto nie istnieje. Jest jedynie mgliście wspomniana, nie wiadomo co z nią się stało. komputery i systemy wyglądają jak sprzęt z filmów s-fi lat 50-tych. Prawda serial nakręcono w 2000 roku ale serial z lat 90-tych miał lepszą scenografię. Tam czuć było technologię niedalekiej przyszłości, tutaj natomiast widać technologię która już w czasie kręcenia serialu była przestarzała. Znacznie na wdzięku straciły również sceny z wiadomości. Prezentowane przez dwie panienki są zwyczajnie nudne. Brakuje reklam Komandora Casha piorących mózgi konsumentów. Nie czuć w filmie rewelacyjnych odniesień do rzeczywistości. Robocop jest jakimś smutnym, filozofującym dziwakiem. Używa też chyba wyłącznie pistoletu i bolca. Więc i pod względem ciekawych technologicznych rozwiązań Prime Directives kuleje. Całość opatrzono dziwaczną, nie pasującą do Robocopa muzyczką z westernów. Ponadto dialogi tak skomponowano w filmie, że trudno się połapać o co chodzi. Raz bohowie wygłaszają jakieś dziwne mocno związane z przeszłością kwestie trącące filozofią z pogranicza subkultur emo i gotów, to z kolei innym razem wypowiadają dialogi jak z telenoweli brazylijskich. Widz nie jest więc pewien czy twórcy chcieli stworzyć głębokiego, filozofującego Robocopa czy miniserial dla opóźnionych umysłowo hamburgerojadów jakich pełno w Hamerykańskim społeczeństwie. Ponadto do Robocopa zaimplementowano niesamowitą ilość niczym nie uzasadnionej brutalności. Główny bohater wpada w szał i dźga na oślep nie bacząc na ograniczenia związane z dyrektywami. Przy tym ujawnia się potworna niespójność fabularna. Intryga jest sznurkiem wiązana i nie sposób tego nie zauważyć. Ciała dali również aktorzy. Grają sztucznie. Robocop jest postacią kartonową, ale o ile w przypadku tej postaci da się to jakoś usprawiedliwić to nie można tego samego zrobić jeśli chodzi o resztę. Całości nie polecam, no chyba że ktoś dla zasady chce obejrzeć wszystko co ma w tytule Robocop.