Ahhh, ten Scooby Doo. Nie było dnia w którym nie oglądałbym go. Znałem niemal każdy
odcinek starej serii, a ta znajomość opierała się na kilku/kilkunastokrotnym oglądaniu każdego
z nich. Mi to jednak nie przeszkadzało, oglądałem z miłą chęcią, a na każdy nowy odcinek
nowych serii czekałem tak jakbym siedział na gwoździach. Dzisiaj przeglądałem kanały w TV i
na TVP2 leciał odcinek z zombie, gorylem i złotą monetą. Zawsze jak przypominam sobie bajki
jakie oglądałem robiłem face-palma. Dialogi, sytuacje, problemy wszystko było jak widać
tworzone pod najmłodszą publikę, ale w tym przypadku usiadłem i poczułem się jakbym znowu
miał 6 lat...
Magia Scooby-Doo, taaak. Chociaż widać że tworzenie psa-żarłoka rozpoczęło się wieeeele lat
temu, a nowe serie są robione do tej pory, wysuwa się jeden wniosek. Kasa. Ale może to i
dobrze bo przygody detektywów i ich psa są warte każdego pokolenia, każdy dzieciak powinien
znać to, nieważne czy to dzieci sprzed kompa czy te z podwórka. Pies-tchórz i jego przyjaciel
człowiek z jednakowym charakterem oraz trójka innych-odważnych detektywów oraz ich
przygody są wieczne. Kiedy odcinek się skończył, gdy zobaczyłem tak dobrze mmi znany wesoły
pysk psa który wskazuje...kciukiem? w prawą stronę, co oznacza koniec, obudziłem się i
doszedłem do wniosku, że czas leci, ja się starzeje, a to co było to było i nie wróci, wracają
jedynie strzępy obrazu malowanego oczami dziecka. Wtedy zeszkliły mi się oczy...
Znacie to uczucie?