Z reguły szybko ogarniam, że serial lub film jest słaby. I tak jak większość to ogarnęła po 4 odcinkach, to ja widzę, że to nie jest dla mnie po dwóch.
Po pierwsze wątki poboczne - serial jest o bliskim wschodzie, tak? A ja ciągle oglądam juesej, bandę pijaków z CIA i lekarza, który informuje, że jakieś dziecko jest chore.
Zoldana - no ładna, dobra aktorka, ale ta rola do niej nie pasuje i tyle, ona nie może grać twardych kobiet, bo jest po prostu niewiarygodna.
Szokowanie torturami - i już wiem, że to jest słabe, jeszcze nie ma połowy serialu a już obrywamy oglądaniem tortur, ok rozumiem ten film jest MOCNY.
Zoldana najpierw nawet nie sprawdziła agentki, czy ma tatuaże, teraz sobie torturuje rekruta, bez wcześniejszej informacji - żałosny fikołek Sheridana, który odleciał kompletnie i chyba nie zatrudnił żadnego byłego agenta CIA, żeby mu powiedział jak to wygląda.
W robieniu w uja widzów jest świetny, tak jak w jakimś serialu o dzikim zachodzie, gdzie jakaś młoda blondyna sobie pokonywała bandziorów.
Jeszcze jedno, w serialu jest scena szkolenia rekrutów i główna bohaterka podciąga się 20 razy i żaden chłop oczywiście tego nie potrafi, właściwie na tym momencie powinienem przestać oglądać, bo to śmiechu warte xD.
To jest Taylor Sheridan. Albo uważa współczesnych widzów za idiotów, którzy łykają jego niedorzeczną wizję Dzikiego Zachodu czy czegokolwiek innego albo sam jest idiotą. Z drugiej strony Sheridanowi zdarzają się drobne talenta i przebłyski, przede wszystkim umie opowiadać, snuć historie i pomimo tego, że są one tak głupie i nierealistyczne, to przykuwają uwagę. Ma swój styl opowiadania i to trzeba mu oddać.
A jednak z czasem niemal wszystkie te historie, do pewnego momentu opowiadane interesująco, osiadają na mieliźnie. Dotyczy to wszystkich bez wyjątku seriali. Jeśli chodzi o filmy, to kilka mu się jednak udało: obie części Sicario i Wind River. Hell or High Water nie widziałem i nie wiem gdzie obejrzeć. Na przeciwnym biegunie wśród filmów jest jego Without Remorse (był współscenarzystą) - rzecz naprawdę tragicznie słaba.
Serial Special Ops: Lioness swoje słabości obnaża już na starcie, co źle wróży na przyszłość. Jest zbudowany na kruchych fundamentach. Poza tym znowu widać, że Sheridan lubi się inspirować czy też wprost zżynać motywy z innych dzieł, w tym przypadku z Nikity Luca Bessona, bo podobieństwo historii dziewczyny wyciągniętej z życiowego bagna i wyszkolonej na zabójczynię jest uderzające. I podobnie jak u Bessona (dziwnie zafascynowanego postaciami silnych lasek lejących stada komandosów) Sheridan ma w pogardzie jakikolwiek realizm i prawdopodobieństwo...
Dokończyłem serial i o bzdurach w tym serialu można naprawdę napisać książkę. Nie powiem, bardzo podobał mi się na przykład Yellowstone czy właśnie Wind River, wiadomo że trochę naciągana historia, ale jednak, klimat i właśnie snucie tej historii mnie kupiło.
Natomiast co do Special Ops, to ciężko mi sobie wyobrazić serial szpiegowski/wojenny, który bardziej by obrażał widza. Ludzie w nim przede wszystkim nie myślą, a są na wysokich stanowiskach w CIA i odpowiadają za najważniejsze operacje. Postacie są papierowe do granic możliwości, a sytuacje kompletnie losowe, tak jakby reżyser grał w totka.
Nawet nie chcę mi się wszystkiego wymieniać, ale dla obrazu głupoty, napiszę tylko historię z końcowego odcinka. Jak się wszyscy domyślamy, agentka zabiła "cel" i miała ogromne pretensje do swojej szefowej, że ta rzuciła ją na tę misję, mimo że ona ta agentka zgłosiła się na ochotnika i cały czas mówiła, że da radę, ale zakochała się w jakiejś lasce (podejrzewam, że to pretekst do wrzucenia wątku lesbijskiego), więc z serialu szpiegowskiego zrobiła się jakaś żałosna telenowela o przymierzaniu sukienek.
Albo drużyna tych zabijaków dostaje misję, żeby odbić jakiegoś typa, więc zamiast wynająć bandziorów, jadą sobie za policyjnym furgonem z więźniem w środku, chyba nie rozumiejąc, że wszędzie są kamery i raz dwa można ich zidentyfikować.
Albo laska jest torturowana przez jakiś specjalny oddział na prośbę jej szefowej, więc idzie z tą ekipą do baru i leje gości, którzy ją torturowali, znęca się następnie nad typem który ją lał.
Laska jest wielce agentką, a daje sobie wsypać pigułkę gwałtu do drinka i akurat w tym momencie wybucha jakaś bójka, gość wynosi ją do lasu, nie wiem jak przechodzi, chyba się teleportuje z laską pod pachą, a ekipa zabijaków w ostatnim momencie ją odbija i karze gwałciciela kopem w jaja (bo tak robili w afganistanie)
I tak cały serial, non stop jakieś durne banialuki. No ku##a kto to wymyśla?
Aha i jestem w szoku, że raz można zrobić Sicario, a raz takie tanie, badziewne dziadostwo, jak ten serial. Sicario pod względem realizmu i akcji to był top, jeden z lepszych filmów o tej tematyce, a ten serial nawet w ułamku tego nie przypomina.
Sicario to solidne kino, ale jednak nie mówmy o realizmie. Nawet takie hece jak strzelanina na przejściu granicznym, wśród setek światków, o której to strzelaninie informacja rzekomo ma się nie przedostać do prasy.
To wciąż są tylko wyobrażenia i wymysły Sheridana, czasem bardziej przekonujące, czasem mniej. W Sicario udał mu się klimat i sposób portretowania bohaterów.