Zaraz obok mordercy (lub morderców) dziewczynki, prokuratorka to najczarniejszy charakter tego dokumentu. Przerażająca kobieta. Być może zaprzepaściła szansę na sprawiedliwości dla Yary i prawdopodobnie wsadziła za karty niewinnego człowieka, a przynajmniej nie miał on sprawiedliwego procesu. Sąd też nie lepszy, ponieważ nie udowodniono mu winy ponad wszelką wątpliwość. Oburzająca sprawa.
Okropna kobieta i ten jej uśmiech w każdym kadrze... Rozszarpałabym to babsko.
Dokładnie, jakby się cieszyła i nie mogła powstrzymać ekscytacji. Z pewnością sukces w takiej sprawie oznaczał trampolinę do dalszej kariery, a więc winny musiał się znaleźć...
Niestety to prawda. Najbardziej zapadło mi w pamięć, jak mówiła o cierpieniu ofiary z uśmiechem, a na końcu jak uśmiechała się patrząc na lincz, który odbywa się ze strony ludzi na oskarżonym. Od początku miałam wrażenie, że z tą kobietą jest coś nie tak. Ogólnie całe to śledztwo i ich decyzje były dla mnie absurdem. Przykre... PS obejrzyj sobie "Making a Murderer" jeśli nie widziałaś/eś. Zbliżona historia i bardzo dobrze przedstawiona.