PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=757950}
6,9 12 tys. ocen
6,9 10 1 11593
7,5 2 krytyków
Star Trek: Discovery
powrót do forum serialu Star Trek: Discovery

Serial Star Trek Discovery jest jednym z największych rozczarowań jakiego zaznałem ze strony serialu telewizyjnego. Szczególnie w czwartym sezonie absolutnie DOBIJA mnie totalne rozczulanie się postaci nad sobą oraz innymi. Siekanie, mielenie, duszenie na wolnym ogniu, nadgorliwe mieszanie i wreszcie podawanie na ogromnym talerzu „uczuć” tych wszystkich postaci doprowadza mnie do mdłości, zatrucia i wreszcie torsji, których jedno wiadro nie pomieści. Zamiast skupiać się na ŚWIECIE i technologii, twórcy tego serialu dosłownie ZRUJNOWALI go dramatami osobistymi postaci, których w pewnym momencie nie da się już strawić. Konkretny przykład – właśnie z ogromnym trudem, dzieląc seans na trzy, oglądnąłem do końca szósty odcinek czwartego sezonu. Pod koniec jest scena gdy cała załoga schroniła się w buforze wzorcowym (pattern buffor) a kapitan siedząca na mostku prowadzi dialog ze sztuczną inteligencją, która się boi. Pod koniec sceny przez ponad pół minuty ta ostatnia śpiewa dla kapitan, która cierpi termicznie. ANI RAZU nie pokazano zewnętrza statku, środowiska, przez które się przedziera, nie wspominając o momencie gdy wydostaje się z opresji (ogólnie rzecz ujmując). Cały czas pokazana jest twarz pani kapitan, która siedzi w fotelu coraz bardziej zgięta w pół, a wokół niej wszystko płonie. Obraz zaciemnia się i następne co widzimy, to twarz doktora pochyloną nad panią kapitan, która bez śladu przebytego piekła uśmiecha się i obejmuje wszystkich. W tym momencie musiałem zaangażować drugie wiadro… No i oczywiście końcówka. Rozmowa dwóch facetów, których twarz wyraża głęboki ból. Obaj dzielą się wydarzeniami w swych życiach, które ten ból spowodowały i dają sobie nawzajem rady jak go pokonać, przezwyciężyć. To ma być Star Trek??? Gwarantuję wam, że Gene Roddenberry by się zrzygał!

Nie wiem, czy do nas też już to dotarło, ponieważ w zasadzie nie używam mediów społecznościowych, ale czy tak właśnie wygląda tzw. „kultura woke”? Wszyscy wszystko „czują” i z jakichś powodów muszą opowiadać o tym całemu światu? A jak czują się „urażeni”, to świat musi ogłosić Stan Wyjątkowy! Wszyscy powinni wtedy przerwać swoje zajęcia i zająć się „uczuciami” takiej osoby? Co się stało z dorosłymi osobami, które nauczyły się radzić sobie ze swoimi uczuciami, uważają je za sprawę prywatną i współpracują z innymi będąc zorientowani na cele? Ludzie, którzy w procesie dorastania, a później dojrzewania wytworzyli w sobie dystans emocjonalny pomiędzy sobą, a światem zewnętrznym, który nie może ich tak po prostu „zranić”, jak wtedy gdyby byli dziećmi? Gdzie są takie osoby? Na pewno nie w tym serialu… Tutaj mamy spektakl „uczuć”, które całkowicie zakryły świat Star Trek i po prostu do siebie ZNIECHĘCAJĄ (pisząc bardzo delikatnie).

 A teraz przepraszam, ale muszę opróżnić wiadra, bo koty się nimi zainteresowały….