Muszę powiedzieć, że po obejrzeniu 3 odcinka do może być najlepszy serial Star Trek. Dwa pierwsze były w porządku. Takie filmowe i jako film z uniwersum byłyby świetne, ale nie jako serial, więc cieszę się, że trzeci odcinek jest już w zupełnie innym wydźwięku i jeśli kolejne odcinki nie będą to gorsze, to moje podium się zatrzęsie.

Szkoda tylko, że czołówka taka słaba. Na fanach Star Treka i tych co oglądali wiele seriali od Netflixa to raczej zachwytu nie wzbudzi. To było fajne, gdy wchodził pierwszy sezon Daredevila, a teraz te czołówki robią na jedną modłę i to już się przejadło. No i nie pasuje to do ST. Brakuje też czołowej muzyki, która jest tylko na kilka ostatnich sekund.

Nie podoba mi się też to jak wyglądają Klingoni. Owszem nie powinni wyglądać tak jak od Next Generation i dobrze by było, gdyby ich wygląd trochę uatrakcyjnić w stosunku do TOS, ale to co z nimi zrobili to jest masakra. Szkoda.

I szkoda, że główna bohaterka ma na imię Michael. Co to ma być? 100% gender poprawność? Nie mogę słuchać jak do niej tak mówią. Jak już chcieli zrobić coś takiego to było nazwać "Sam", "Alex", "Max" albo coś w tym guście. Ech... mam nadzieję, że się przyzwyczaję.