Pamiętacie jakie kontrowersje wzbudzała postać Uhury w TOS? A postać Chekova w tamtych czasach jawiąca się bardziej jako szpieg niż jako współtowarzysz gwiezdnych podróży? To samo mamy teraz. Jak to, związki jednopłciowe?

Przejdźmy dalej. Scenariusz po raz kolejny wywraca całość universum do góry nogami. Niestety, znów nic nie zazębia się ze sobą, i znów miałbym ochotę napisać tak jak w przypadku filmów J.J. Abramsa iż jest to szmira naciągana do granic możliwości.
Tu jednak dostajemy coś całkiem odmiennego. W końcu MU wygląda tak brutalnie jak powinien, postacie nie są jedynie prawe, a kolory nie są jedynie dwa, czarne i białe. Owszem, czasem schematyczny do bólu, ale popatrzmy na TNG czy DS9. Czyż tam nie było podobnie? STD jest całkiem do przełknięcia, zwłaszcza po mizernym ST Enterprise.