Nigdy nie byłem wielkim fanem ST. Oczy wiście że temat nie był mi obcy, uwielbiam wszakże SF. Pamiętam jak jeszcze będąc dzieckiem oglądałem TNG w telewizji i serial ten wywarł na mnie ogromne wrażenie, no ale chyba nie jest trudno zadziwić kilkulatka. Niedawno postanowiłem odświeżyć poznawanie świata ST - dlatego też zaliczyłem wszystkie 7 sezonów Voyagera, który to naprawdę mnie oczarował. Chcąc iść dalej w tym kierunku zacząłem oglądać DS9, ale po 10 odcinkach nie dałem więcej rady. Podobno później się rozkręca, ale serial musi wciągać od początku do końca. Dlatego też zwróciłem się w kierunku STE i to był strzał w dziesiątkę, a dlaczego?
1. Tematyka - motyw pierwszych podróży międzygwiezdnych ludzkości został moim zdaniem bardzo fajnie pokazany, Enterprise i jego załoga są tacy zagubieni w przestrzeni kosmicznej że jest ich aż żal. Nie mają tarcz więc wszystko co zostanie skierowane w ich kierunku robi im krzywdę, ponadto do połowy pierwszego sezonu nie są w stanie nikomu nawet zrobić krzywdy swoim uzbrojeniem. Wymagało to od załogi większego zaangażowania, zamiast polegania na technologii.
2. Efekty specjalne, scenografie - chyba najlepsze ze wszystkich ST - no ale w końcu serial jest najmłodszy.
3. Załoga - mniej liczna niż w innych ST (najmniejszy mostek) za to lepiej zgrana.
4. Mundury - w końcu coś normalnego zamiast piżam.
5. Brak technobełkotu - doprowadzonego do granic absurdu w VOY.
6. Walki - walki wręcz, z użyciem broni energetycznej oraz między statkami wyglądają w końcu realistycznie - postacie starają się gdzieś ukryć albo strzelić zza winkla, nie wygląda to już jak strzelanie do siebie ze wskaźników laserowych.
7. Brak holodeków - czyli wypełniaczy fabularnych.
8. Brak wytrychów fabularnych tzn. replikatorów i transporterów - tzn. replikator na statku jest, ale jego szczyt możliwości to "kawa, gorąca", transporter też jest ale unikają transportowania ludzi jak ognia.
9. Czołówka - ciekawa gdyż inna.
10. Ogólnie akcja serialu była jakoś spójniejsza i ciekawsza niż w poprzednich produkcjach, no może z wyjątkiem ostatniego sezonu, który kręcili dowiedziawszy się już o zdjęciu z anteny.
Te wszystkie 10 punktów które poczyniłeś - trafne. Choć mimo to jest to dobry przepis, ale ciasto wyszło nieudane.
Mnie raziła gra aktorska Scotta Bakuly, ogólna sztywność i sztuczność aktorów.
Serial mógł mieć potencjał (te 10 punktów które przytoczyłeś o tym świadczą), ale ten potencjał nie zostął wykorzystany. Mnie serial nudził, irytywał.
Głównie irytowała postawa kapitana Archera, Nie trawiłem postaci granej przez Connora Trinnera (ten mechanik), Doktor - jedyna ciekawa postać.
Serial mógl pójść w odkrywanie wszechświata. Co mnie mocno dziwło to buńczuczna postawa załogi. Lecą w nieznane, pierwszy raz. spotykają nowe rasy itp. i nic, NIC, ich nie dziwi nie zaskakuje. tylko lecą przez tą galaktykę napieprzając laserami.. i potem jakieś dizwne wątki z woją między-czasową itp..
Czołówka - fakt - rewelacja! Jest też kilka naprawdę dobrych odcinków. ale całość. ech.. mnie nie wciągnęła. a Świat ST to mój drugi ulubiony świat (zaraz po Babylon 5).
Co do postawy kapitana Archera, tej jego harcerzykowatości - chyba taki właśnie powinien być kapitan pierwszego statku z napędem warp 5, nikt inny nie wykonałby pomyślnie tylu misji. Co do gry aktorskiej Bakuly to rozumiem dlaczego komuś może się nie podobać, szczególnie jego gadki motywacyjne w stylu "umiemy, potrafimy, wierzymy" zagrał wyjątkowo słabo. Dobrze aktorsko wychodziły mu odcinki gdzie trzeba było posłużyć się jakimś podstępem. Co do postaci Tripa to dla mnie była to postać, którą darzyłem największą sympatią - zawsze z tym swoim uśmieszkiem i południowym akcentem.
Co do wspomnianej przez ciebie postawy załogi, no cóż Phlox i T'Pol swoje już w życiu widzieli, Archer jako kapitan musiał zawsze nadrabiać miną, Malcolm jako szef ochrony musiał być zawsze czujny, a Travis urodził się i wychował na statku kosmicznym.