Ostatni raz miałem okazję oglądać Stewarta na ekranie kiedy grał z Hardym, który był jeszcze prawie nikomu nie znanym aktorem. Nie spodziewałem się, że następnym razem zobaczę go na ekranie dopiero za 20 lat. A wielka szkoda, bo STNG był moim zdaniem najlepszą serią z uniwersum ST. Miałem trochę obawy, że oglądając po latach przewinę ze trzy odcinki i na tym się skończy. Na szczęście twórcy stanęli na wysokości zadania. Natomiast zrzędzącym widzom proponuję zachwycać się Avatarem i Kotem w butach. Ja wracam do oglądania.