Główny bohater:
Ugh. co z tego że jest dzieckiem? Nie jest ani zabawny, ani ta jego " dziecięca
naiwność" nic nie dodaje, po prosu bohater absolutnie bez uroku (a jest masa
spoko młodocianych protagonistów, no chociażby Finn z AT, był przemyślany i
można go było zrozumieć). Tutaj zero rozumku, zero charyzmy, zero
czegokolwiek.
Świat przedstawiony:
nic nowego, Amerykańska kultura, którą zna się z innych amerykańskich bajków,
odrobina surrealizmu i magii (nic zaskakującego czy odkrywczego)
Dowcip komedia:
co kto lubi. Według mnie było ABSOUTNIE nie zabawnie.
Kreska:
ładna, podobnie jak animacja
Bohaterowie:
Jakoś mnie to odrzuca też, że twórcy próbują chyba usprawiedliwić
społeczeństwo amerykańskie, taka ostentacyjna nieatrakcyjność, i jeszcze
zapychanie się na upór śmieciojedzeniem - to naprawdę nie jest potrzebne.
Znaczy fajnie, kiedy nie mamy znowu obsady złożonej z samych ślicznych
księżniczek i atletycznych młodych gogusiów, ale masa postaci jest zwyczajnie
mdła. Trzy główne klejnoty są intrygujące, dopracowana mowa ciała i
niekonwencjonalne charaktery. (no i wygląd - nie są ładne, ale mają coś w sobie)
Reasumując: Totalne rozczarowanie, na każdym epie czekałam na... coś
cokolwiek, jakiś powód który powiedziałby mi, że to warto oglądać. Maasa
nużących wątków, maaasa nieśmiesznych żartów. Rebbeca Sugar, autorka, znana
głównie z tego że pracowała przy Adventure time, kompletnie mnie nie
przekonała, ale tak jak w AT, jej piosenki w SU są bardzo przyjemne.
Jeżeli mówią, że jeśli lubicie Adventure time, to polubicie Steven'a - kłamią U__U
Zgadzam się to kolejny serial który jest do bani. Mam podobnie z serialem tylko inaczej
Po pierwsze moje zdanie kreska jest okropna ale przyznam że trochę przypomina animację. Dowcipy na poziomie 5-atka . Postacie są nieciekawe szczególnie Steven ten dzieciak w połowie odcinków sezonu mnie wkurzał po 10 minutach 1 odcinka miałem dość . Jedynie klejnoty ciekawie wyszły ale i co z tego skoro nie potrafią się pozbyć bossów i nie raz to zostało pokazane.Steven chyba pokonywał tych bossów na bazie fartów. Sceny walki wyglądają jak by się je już gdzieś widziano.Steven jest tylko piątym kołem u wozu. jedynie co umie to tylko popisywać się i wpakowywać siebie lub klejnoty w tarapaty . Jeszce ten klejnot w pępku ble . Ogólnie rzecz biorąc to jedna wielka PORAŻKA
Myślę tak samo jak Ty. CN miało wreszcie jakąś ciekawą fabułę z ciekawymi postaciami trzech żeńskich klejnotów, ale ta denerwująca do bólu postać tytułowa zepsuła wszystko!
UWAGA BĘDĄ SPOILERY!
Mam już po dziurki w nosie seriali, którym brakuje "tego czegoś" - głębszego sensu. Stworzone uniwersa mają na celu jedynie rozmieszanie nas bezmyślnymi żartami. Poszczególne odcinki nie łączą się w całość, a świat przedstawiony nie ma konkretnych praw, które trzymałyby się w kolejnych odcinkach! "Młodzi tytani: akcja" - ja się pytam: gdzie są ci starzy Tytani?! "Wujcio Dobra Rada" - zostawię tą tragedię bez komentarza.
Szczerze mam również dość seriali, których główni bohaterowie są: egoistami, aroganckimi bałwanami, osobami myślącymi nielogicznie! "Ben Ten", "Wróżkowie Chrzestni", "Chowder", "Clarence"... nie chce mi się wymieniać... bo tego jest za dużo. Właściwie co drugi serial, lecący aktualnie w telewizji.
Uważam też, że ludzie przez seriale jak te, które wymieniłam wyżej, podchodzą zbyt niechętnie do nowych produkcji. Dobrze, muszę przyznać, że jak widzę coraz to nowsze spin-offy seriali, które kiedyś odniosły sukces, to mnie krew zalewa. Ludzie odpuście im! Pozwólcie by następne pokolenie, słysząc hasło "Scooby Doo" miało przed oczyma to, co z czym większość nas dorastała, a nie romans Marry Sue Daphne i Freda Łowcy! Do niektórych seriali wracam nadal, ale zazdroszczę mojemu młodszemu bratu seriali, które lecą teraz. Nie wszystkie są złe! Śmiem twierdzić, że NIGDY nie wymieniłabym "Pory na Przygodę" na "Atomówki". Są seriale godne oglądania... i właśnie do takich należy "Steven Universe".
Nie, nie należy on do pierwszych dwóch grup, które wymieniłam. Wbrew pozorom. Już wyjaśniam. Mój pierwszy kontakt z serialem zakończył się stanowczym: NIE! Co to miało być! Steven nie jest lepszy od wielu postaci, którymi gardzę. Postaci są brzydkie i nie do zniesienia! Nie i kropka. Więcej nie obejrzę. Mój plan nie skończył się powodzeniem. Mam młodszego brata, który namiętnie ogląda seriale i - ku mojemu zaskoczeniu, bo ma podobne gusta do moich - Steven mu się spodobał.
Tak więc, przechodząc obok telewizora, oglądałam pojedyncze sceny serialu. Jednak zdania nie zmieniłam. Raz zaciekawił mnie jeden wątek - już nie pamiętam jaki - ale, kiedy nie znalazłam odpowiedzi na Steven Universe Wiki, nie kontynuowałam oglądania. Do czasu.
Z zwyczajnej nudy postanowiłam obejrzeć z moim bratem jeden z odcinków, bo akurat leciał. Padło na "Klejnot Lustra". Wow! Chwila, to Drużyna Klejnotów nie jest ta dobra? W końcu Steven dostał karę? Co się dzieje? Projekt Lapis - był cudowny! Więc obejrzałam z nim "Klejnot Oceanu"... i potem - mimo korcących mnie pytań - zapomniałam o serialu. Jestem fanką "Adventure Time", a dokładnie wszystkiego, co Marcelinowate i Szymonowate. Obejrzałam wszystkie odcinki i - dokładnie w te wakacje - zadałam sobie pytanie: co mam teraz obejrzeć? Steven nie był taki zły... to może jeden odcinek i kolejny... Postanowiłam obejrzeć jakieś angielskie, te nowsze. "Return" i "Jail Break". Po tym co obejrzałam, pochłonięcie pozostałych odcinków zajęło mi naprawdę mało czasu. Zaczęłam z niecierpliwością czekać na kolejne odcinki i w pewnym momencie przyłapałam się na "To jest lepsze niż AT!". Jeszcze bardziej mnie zdziwiło kiedy przy oglądaniu najnowszego odcinka, niedawno, miałam ochotę zawołać: dalej, Steven!
Tak, naprawdę go polubiłam. Po pewnym czasie zaczęłam rozumieć, że to jest dziecko. Nie jest bohaterem, który przewyższa inteligencją albo czynami rówieśników jak np. Finn(któremu nigdy nie dałabym 12 lat). Steven jest dzieckiem. Jak my kiedyś patrzyliśmy z podziwem na bohaterów komiksów/książek/seriali i - mimo zagrożenia ich życia - zazdrościliśmy im, tak Steven zapatrzony był w Granat, Ametyst i Perłę.
Steven dorasta. Jest to BARDZO widoczne. Wystarczy tylko porównać pierwsze odcinki sezonu pierwszego i drugiego. Zaczyna rozumieć, że to już nie jest zabawa i tak naprawdę nigdy nie była. Jeśli Homeworld przybędzie teraz na Ziemię to Drużyna Klejnotów i ludzie nawet nie mają co się łudzić na zwycięstwo. Komizm pełni tu jedynie rolę "spuszczenia powietrza" z atmosfery. W pewnym odcinku dowiadujemy się, że na ofiarach poległych w wielkiej wojnie dokonano wręcz sadyzmu! Związek homoseksualny w bajce "dla dzieci".
Jednak pewne cechy Stevena zostają. Przychodzi zrozumienie. To nie jest jego dziecinność, to cechy otrzymane po matce. Troskliwość, miłość, dobroć, empatia - jak wile ludzi może się tym poszczycić?
Pewne głupoty, sceny bez sensu albo dziwactwa, które irytowały na początku, teraz nabrały sensu. W drugim odcinku pojawia się pewne "oko". Kto by pomyślał, że zostało wysłane przez Perodyt, którą poznajemy ponad trzydzieści odcinków później! Albo, że jakieś znaczenie za dziesiątki odcinków będzie miało zdjęcie, które Steven potłukł w tym samym odcinku. Dlaczego dzięki Kruchym Kotom Stevenowi udało się wyciągnąć tarczę? Kto by pomyślał, że dane nam będzie zobaczyć pamiętny koncert Grega przed Rose, albo dowiedzieć się, dlaczego Perła na Stevonnie reagowała tak, a nie inaczej. Jak w "Wodogrzmotach Małych" każdy najmniejszy szczegół ma znaczenie. Nawet kolor oczu! Teorii o Stevenie jest masę i wcale nie są mniej interesujące niż te o AT.
Projekty postaci, które wcześniej drażniły, teraz wydają się cudowne i całkowicie uzasadnione. Każda postać ma osobny charakter i historię! To cudowne! Wystarczy przyjrzeć się tłom, by rozpłynąć się w marzeniach.
Co do muzyki... Każdemu klejnotowi przypisany jest osobny instrument. Można jej słuchać i bez animacji. Piosenki są jeszcze lepsze. "Strong in the real way" - mimo że polskie tłumaczenie nie jest najlepsze, to głos Perły jest cudowny; Cierpienie niesie wielka moc. Ona to nadgorliwy twór. "Stronger than you" - jeszcze lepsze.
Z odcinka na odcinek jest coraz lepiej. Fuzja Ruby i Sapphire(Granat), Ametyst z przedszkola czy miłość Perły do Rose. To jest coś! Pora na Przygodę poruszyła mnie wątkiem Marceliny i Szymona - w wykonaniu Sugar - i to głównie przez niego się wkręciłam... i dla niego. W SU jest tego znacznie więcej! Muszę przyznać, że jeszcze nigdy się nie popłakałam przez serial, film czy książkę(a czytam sporo!). Odcinek "Rose's Scabbard" rozbroił mnie. Snape z "Harry'ego Pottera" przy tym, co zrobiła Perła to arogancki amator.
Serial chwyci za serce każdego, kto gustuje w czymś lepszym. Pod warunkiem, że okaże mu się cierpliwość i nie będzie się patrzeć na niego z klapkami na ochach.
Polecam!
Dobra, twój post mnie naprawdę zachęcił do serii. Mam również wrażenie, że takie show, które wygląda mi na całkowicie pozbawione fanserwisu, musi mieć w sobie coś naprawdę ekstra, jakiś powód dla którego jest popularne. Możliwe że potraktowałam je trochę niesprawiedliwie, obejrzałam tylko kilka odcinków. Dlatego wielkie dzięki za ten poświęcony czas na napisanie tego postu, fani tacy jak ty są najlepszym świadectwem jakości serialu :)