Studio” na Apple TV+ to produkcja, która obiecuje wiele, ale niestety nie spełnia oczekiwań. Serial próbuje połączyć satyrę na Hollywood z czarnym humorem i nostalgią za przemysłem filmowym, ale kończy jako chaotyczny zbiór nieudanych pomysłów i niewykorzystanego potencjału.
Postacie są niedostatecznie rozwinięte, co sprawia, że trudno zbudować z nimi emocjonalne więzi. Protagonista, zamiast być inspirującą postacią, wydaje się bardziej archetypowym „przegranym geniuszem”, którego motywacje pozostają niejasne. Postacie drugoplanowe pojawiają się jedynie jako dodatki, nie wnosząc istotnej dynamiki ani głębi.Fabuła, choć obiecująca na papierze, rozczarowuje przewidywalnością i banalnością wątków. Humor, który miał być ostrą satyrą, często wpada w pułapkę przewidywalnych żartów, bazujących na dobrze znanych tropach filmowych. Zamiast świeżości, widz otrzymuje nużące próby sprostania oczekiwaniom i unikania klisz. Technicznie rzecz biorąc, serial prezentuje się profesjonalnie – estetyka scenografii i kadry są dopracowane, ale niestety nie maskują niedociągnięć narracyjnych. Tempo akcji i przejścia między scenami sprawiają, że całość wydaje się chaotyczna, a występy gościnne znanych aktorów, takich jak Bryan Cranston czy Paul Dano, wydają się być jedynie powierzchownym dodatkiem.Podsumowując, „Studio” to zmarnowana okazja na stworzenie błyskotliwej satyry. Brakuje tu emocjonalnego zaangażowania, głębi i oryginalności. Produkcja jest bardziej pokazem estetyki niż pełnokrwistą opowieścią, która zapada w pamięć. Widzowie poszukujący inspiracji lub inteligentnego humoru powinni raczej rozejrzeć się za czymś innym.