Pomimo stale rosnącej popularności serialu, zauważyłem że zwiększa się także jego krytyka. Ciągle słyszę lub czytam, że od jakiegoś czasu serial zaczął zmierzać w innym kierunku, że został spłycony, za mało tam wątków nerdowskich i geekowskich i szczerze mówiąc... nie dostrzegam tego.
Moje osobiste odczucia: Serial podoba mi się coraz bardziej z odcinka na odcinek, z sezonu na sezon. Podobają mi się postacie i ich ewolucja. Podobają mi się nowe postacie - widać że nie zostały tam wepchnięte na siłę, twórcy mieli na nie pomysł, a ich związki wydają mi się bardzo wiarygodne (co na przykład w przypadku Sheldona jest dość trudne). Podoba mi się nieprzewidywalność twórców. No i jak zawsze, uwielbiam kiedy świat nerdów i geeków kontrastuje z resztą Świata.
Tak więc, proszę, chciałbym lepiej zrozumieć, czemu tak wiele osób zniechęciło się do serialu gdzieś w okolicach 4 sezonu? Co oznacza ta zmiana kierunku w jakim zmierza serial? Gdzie zmierzał, a gdzie teraz zmierza?
Nie chcę walczyć z przeciwnikami serialu, chcę ich tylko zrozumieć.
Obejrzyj odcinki z sezonu 1-3 i je porównaj, zobacz co się zmieniło, w jaki sposób zmienił się humor i masz odpowiedź.
Po prostu, zniknął klimat czwórki oderwanych od świata nerdów a pojawiła się...grupka przyjaciół w związkach.
Tylko tyle i aż tyle, jednym zmiany się podobają a innym mnie.
Na chwile obecną serial już się nie wyróżnia na tle innych podobnych.
Co do nowych postaci sam sobie odpowiedziałeś okresem w którym zostały wprowadzone - 4 sezon.
Nie oceniając już postaci kobiecych chłopaki w związkach nie są już sobą i tyle.
Zamiast Sheldona który nie poda ci ręki bez serwetki i który na dźwięk kichnięcia ucieka z pokoju mamy gościa wymierzającego klapsy i opiekującego się chorą osobą.
Zamiast przerażonego Leonarda który nie potrafi utrzymać kontaktu wzrokowego mamy gościa wybierającego między dwoma laskami.
Zamiast zboczonego Żyda mamy pantoflarza.
Zamiast milusiego Hindusa z gejowskimi skłonnościami mamy samotnika który jest po prostu samotny (on najmniej stracił z klimatu).
Jak mówiłem, jednym się zmiany nie podobają a innym nie, stąd krytyka.
A oglądalność rośnie bo raczej nikt po 3 sezonach nie porzucił serialu i tak jak ja, oglądają już z przyzwyczajenia a w związku ze zmianą kierunku serialu stał się on czymś więcej niż serialem o geekach dla geeków więc ma szerszą widownię.
nie jestem nerdem, ale przyznam szczerze że i mi brakuje wstawek o fizyce, astronomii, robotyce itp. to był główny atut serialu. autorzy scenariusza gdzies zagubili, główny watek, przerzucając się na sprawdzony schemat - serial o związkach. mnie osobicie to nudzi, gdyż takich seriali jest multum.
A nowe odcinki nie mają już tych wstawek? Jak to? Zabawny cytat z ostatniego odcinka:
Leonard: Pamiętasz jak mówiłem, że podobieństwa równań z ogólnej teorii względności i hydrodynamiki sugerują, że można znaleźć odpowiednik promieniowania Uranu w dużej części wód?
Penny: Myślałam, że to ja ci o tym mówiłam.
:-)
wstawki są incydentalne. kiedys robili eksperymenty np. z robotami lub cale wyprawy i bawili się nauką. aktualnie wątki krecą się wokól związków.
Jakoś tego nie dostrzegam. Oczywiście, w pierwszych odcinkach było wiele zabawnych wątków naukowych i odniesień do kultury nerdów i geeków, jak wtedy, gdy Sheldon próbował opracować algorytm przyjaźni, kiedy na Halloween przebrał się za efekt Dopplera, kiedy cała czwórka szykowała się na ekspedycję na biegun północny i.t.p. Właśnie ta część przykuwa moją uwagę przez całe 6 sezonów. Ale poza tym, bądźmy szczerzy, znaczna część serialu skupiała się wyłącznie na seksie. Często prowadziło to do zabawnych sytuacji, ale równie często bywało po prostu prymitywne. Na przykład kiedy chłopaków odwiedza ich idolka-naukowiec, która zrzuca z siebie ciuchy jak tylko zostaje z kimś sam na sam w pokoju. Albo kiedy Penny odwiedza krewna, która zamyka się z Haroldem w jej mieszkaniu na całe doby. Albo kiedy chłopcy wynajmują Haroldowi prostytutkę. Albo kiedy napalony Leonard migdali się z przypadkowymi kobietami (Penny, Stephanie, Leslie, siostra Raja). Albo kiedy chłopcy próbowali przelecieć terminatorkę w pociągu (to akurat było śmieszne)... Ta część serialu była prymitywna i trochę mnie zniechęcała. Znosiłem ją wyłącznie ze względu na odniesienia do nauki i subkultury nerdów.
Teraz te odniesienia nadal są obecne. Sheldon bada teorię bozonu Higgsa, chłopaki grają w RPG, spotykają Stephena Hawkinga (kurczę, sam Stephen Hawking jest sympatykiem serialu!), a zamiast prymitywnej części, obserwujemy rozwój postaci, ich relacji i ich kariery zawodowej. Dlaczego ludzie woleli oglądać nieudolne próby odbycia stosunku bardziej, niż obserwować rozwój postaci i ich relacji?
Zakładam, że już dość długo oglądasz serial. Strzelam też, że widziałeś wszystkie odcinki. Oświeć mnie o jakiego "Harolda" Ci chodzi.
Już mi michael_g zwrócił uwagę niżej. Tak, pomyliłem się, wiem o tym, przepraszam.
Po prostu oglądałem ostatnio inny serial, w którym jedną z postaci jest nerd o imieniu Harold i... jakoś tak mi się przekręciło. ;-)
dokładnie. związki powinny byc miłym dodatkiem, a nie esencją serialu. ja bardzo lubiłam ten ich oderwany swiat, bo sama niestety nie mam takich znajomych. ponadto z wątków naukowych zawsze można było się czego nauczyć np. kot Schoedingera czy teoria strun i już na wlasną ręke poczytać samemu.
Sam nie wiem... Moim zdaniem, w pierwszych sezonach to był zwykły serial o grupie nieprzystosowanych do życia nerdów, którzy próbują sobie zaliczyć. Nie twierdzę, że był tylko o tym, ale jednak tematem przewodnim większości pierwszych odcinków było prymitywne zaliczanie. Jedyne co wyróżniało tę serię na tle innych to bardziej pronerdowski ton, bezbłędne przedstawienie subkultury geeków i naukowców oraz zawsze zabawnie wplecione nawiązania do fizyki. Właśnie dzięki temu ta seria się trzymała i akurat tego nigdy nie straciła.
Czy dobrze rozumiem, że głównym problemem według wielu jest to, że bohaterowie są teraz mniej oderwani od świata i mają dziewczyny? Czy przez to stali się w mniejszym stopniu reprezentacjami prawdziwych nerdów i geeków? Rozumiem, że w realu takie osoby są zwykle samotnikami, ale na Boga, Ci ludzie nie są w liceum, mają ponad 30 lat, myślę że dla nich już czas najwyższy. Czy problem leży w tym, że bohaterowie przestali być typowymi nerdami-frajerami, a stali się tylko nerdami? Ludzie woleliby oglądać zboczonego Żyda, kompletnie nieuspołecznionego chudzielca i biednego Hindusa, którzy nigdy nie uporali się i nigdy się nie uporają ze swoimi problemami? Tego właśnie oczekiwali widzowie?
O, i widzę że dawno nie oglądałeś nowych odcinków, więc pozwolę sobie Cię rozczarować, Hindus w końcu traci swój "urok". Lepiej już nie oglądaj tego serialu, bo ostatnia scena w ostatnim odcinku może złamać Ci serce (mnie akurat nawet lekko wzruszyła). ;-)
Oglądałem wszystkie odcinki i dobrze wiem jak się zmieni Rajesh.
Inna sprawa że jego problemy z mówieniem były od dawna tylko pozorne bo wiecznie chodził po %.
Mimo to i tak uważam że on zmienił się najmniej z całej grupy.
I widzowie nie oczekiwali że będą wiecznie samotni tylko to przyciągnęło ludzi do serialu.
Urok serialu tworzył kontrast chłopaków na tle Penny, ich dziwactw, etc.
Jak dla mnie serial powinie się skończyć w momencie w którym Leonard zdobywa Penny, coś jak w bajkach.
Najciekawsza była droga do celu a potem "żyli długo i szczęśliwie ale było to zbyt nudne żeby o tym mówić".
PS. Mogą mieć ponad 50 lat i nic nikomu do tego że nie są w związkach, wkurza mnie taka mentalność.
Co więcej klasyfikowania nerdów jako osób z problemami to też przesada, tacy ludzie czasami po prostu lubią swoje odizolowane od społeczeństwa życie.
Nie byłbym zadowolony, gdyby serial skończył się w momencie, w którym Leonard zdobywa Penny. Marna byłaby to bajka. Oto mały napalony nerd zobaczył seksowną, acz nie grzeszącą rozumem blondynkę, którą próbował przelecieć tak długo aż w końcu mu się to udało - The End. Cieszę się, że zamiast tego pozwolono im trochę lepiej się poznać, dodać trochę platonizmu do ich relacji i w efekcie uświadomić Penny, że towarzystwo, w jakim się do tej pory obracała dawało jej tylko pozorną radość. W końcu porzuciła je na rzecz bardziej wartościowych osób. Dla mnie to jest happy end. Trochę mnie dziwi, że ludzie nie lubią, kiedy postacie serialowe zmieniają się na lepsze. W podobny sposób na przykład w "Jak Poznałem Waszą Matkę" ludzie protestowali, kiedy postać, która była playboyem, wykorzystującym naiwne laski, ostatecznie stała się wierna tylko jednej kobiecie.
Nie sądzę też, żeby moje postrzeganie nerdów i ich problemów było błędne. Rozumiem, że są ludzie, którzy lubią swoje odizolowanie i samotność, ale szkopuł w tym, że nasi bohaterowie tacy nie są i to już od pierwszych odcinków. Leonard, Harold i Raj od początku próbowali się przełamać, uporać ze swoimi problemami i odnaleźć szczęście w życiu. Gdyby nigdy im się to nie udało, to dopiero byłoby obraźliwe. Uważam, że nerd / geek po trzydziestce, który żyje w samotności POMIMO LICZNYCH PRÓB, BY TO ZMIENIĆ, to już stereotyp. O dziwo, widzowie woleli, kiedy główni bohaterowie bezskutecznie próbowali zaliczyć wszystko, co ma szparkę, niż kiedy ułożyli sobie życie i więcej mówi się o ich związkach, karierze zawodowej i po prostu ich nerdowo-geekowym życiu.
Oczywiście zakończenie powinno być w nieco innej formie niż taka jaką widzieliśmy na przełomie 2/3 sezonu.
A poza tym serial i tak najpewniej skończy się ślubem Leonarda i Penny + możliwą ciążą także różnica to tylko przedłużenie historyjki, obecnie ta para strasznie nudzi.
Samotny nerd po 30-tce to norma o rzeczywistość a nie stereotyp.
Współcześnie większość melancholików i osób z aspergerem (głównie to oni są określani jako środowisko nerdów) tak właśnie kończy.
W wieku 20 lat romantycy pragnący miłości, koło 30-tki zaniedbani i zgorzkniali.
Taka przykra prawda, serial obecnie przestaje oddawać rzeczywistość bo tacy ludzie nie układają sobie życia.
Oczywiście serial musi mieć jakiś happy end ale jak dla mnie obecnie zdecydowanie się twórcy zagalopowali w ewolucji postaci, irracjonalnej obecnie.
Dlatego właśnie specjalnie napisałem dużymi literami "POMIMO LICZNYCH PRÓB". Nasi bohaterowie nie mają aspergera, nie są zgorzkniałymi trzydziestolatkami, a melancholikiem jest tu tylko Leonard, ewentualnie można podciągnąć pod to Raja. Chłopaki są normalnymi nerdami, geekami i naukowcami, a nie stereotypowymi frajerami z komedii z lat 80 i 90. Właśnie ta pronerdowskość była tu tak innowacyjna. Nie mogę sam nazwać siebie nerdem, ale znam sporo takich ludzi i wiem, że albo zostają samotnikami z wyboru, albo układają sobie życie, ale znacznie później, niż większość osób. Jeśli są samotni wbrew sobie, to zwykle dlatego, że nie próbują i nie potrafią się przełamać aby to zmienić. A sposób w jaki bohaterowie zaznajomili się ze swoimi towarzyszkami wydaje mi się bardzo wiarygodny - przez Internet (Sheldon), przez zapoznanie (Harold) lub na imprezie dla samotnych w sklepie z komiksami (Raj).
Możliwe, że mogłem po prostu od początku odbierać ten serial inaczej, niż Ty. Kiedy zaczynałem go oglądać, od początku czułem, że twórcy doprowadzą do szczęśliwego zakończenia wszystkich wątków. Czułem, że nie pozwolą aby Raj był wiecznie nieszczęśliwy i milczący. Czułem, że nie pozwolą aby Harold wiecznie żył w świecie iluzji. Zresztą Harolda z pierwszych sezonów i tak nigdy nie lubiłem. Wiedziałem, że Leonard i Penny... no dobra, to chyba wszyscy wiedzieli :-) Nie spodziewałem się, że Sheldon będzie kiedykolwiek w jakimkolwiek związku, ale w sumie prowadzi to do wielu zabawnych sytuacji i jest całkiem wiarygodne. Jak byłem mały, moi rodzice mieli znajomą, której mąż chyba miał jakąś odmianę autyzmu. Bardzo przypominała Amy.
Sheldon to wykapany autysta i jego zmiana jest tu najbardziej kluczowa.
Takie osoby się nie zmieniają, one się takie urodziły.
O ile problemy pozostałej trójki to skutek traumy z dzieciństwa to Sheldon porzucający swoje obsesje jest wbrew logice.
Wybacz ale wyłączam się z dyskusji, swoje zdanie już wyraziłem i nie ma sensu przekonywać się kto ma rację.
Dzięki za dyskusję.
Hm... okej... jakby co, nie jestem pewien czy Sheldon to autysta. Nigdy nie zostało to wspomniane, nie towarzyszy mu zaburzenie rozwoju, jest otwarty na kontakty z innymi ludźmi (na swoich warunkach oczywiście), potrafi się uczyć nowych rzeczy, potrafi się bawić, potrafi analizować reakcje innych ludzi... ma pewne cechy, które można podciągnąć pod autyzm, ale kto ich nie ma? Myślę że chciano tu z niego zrobić bardziej przesadnie myślącego logicznie naukowca (coś jak Spock), a nie typowego autystę. Każdy ma swoje dziwactwa. Ty na przykład lubisz pisać każde zdanie w innej linijce. ;-)
No cóż, żegnaj! Dzięki Tobie teraz trochę lepiej rozumiem skąd się bierze krytyka nowych sezonów.
Chyba nie ma za dużo krytycznej publiczności skoro, cyt.
"Wczoraj po raz trzeci wręczone zostały nagrody Critics' Choice Television Awards. W kategorii najlepszy serial dramatyczny przyznano dwie równorzędne nagrody "Grze o tron" i "Breaking Bad". Najlepszym serialem komediowym uznano "Teorię wielkiego podrywu", który otrzymał w sumie najwięcej wyróżnień (trzy)."
;)
Nie no, wiem że to nadal popularny serial i publiczności mu stale przybywa. Bardzo się z tego cieszę, ale nie da się nie zauważyć jak wiele osób narzeka teraz na jakąś wielką "zmianę" w humorze, że niby sezony 1-3 były najlepsze, że niby serial jest teraz za mało znerdowiały, a nawet zdarzają się skrajne opinie, że jest teraz robiony głównie dla gimbazy. Pozytywnych opinii jest więcej, ale nie zmienia to faktu, że przeciwników też jest bardzo dużo.
Jednak po założeniu tego wątku domyślam się już co jest przyczyną tej krytyki.
Opinia jak dziura w tyłku, każdy ją ma.
Komuś się serial podoba, komuś nie. Przecież nie będę się ciął z tego powodu :)
Może sezony 1-3 są lepsze ale nie można zapomnieć o fakcie, że takie jest życie tzn. każdy kiedyś dorasta. W ich przypadku to samo. Przecież nie mogą grać wiecznie samotnych jajogłowych. Popatrzcie na serial Przyjaciele. Tam tak samo, życie :) nie mogli wiecznie być sami, czy ciągle przesiadywać w kawiarni. Tam też pozakładali rodziny, porodziły się dzieci i serial zakończono. Bierzmy też pod uwagę, że oni z dnia na dzień nie robią się młodsi a z sezonu na sezon widać jak im lat przybywa. Czy w wieku 30 czy 35 lat mieliby nadal grać nerdzików ? Jak dla mnie serial jest rewelacyjny i tylko moim zdaniem pośpieszyli, się ze ślubem Howarda i Bernadette. Wczoraj też widziałem wpis cyt. "Kiedy Penny i Leonard wezmą ślub?" jeżeli by do tego doszło, to byłby koniec serialu ale miejmy nadzieję, że dadzą radę zaokraglić sezony do 10 jak w Przyjaciołach czy 9 w Jak poznałem waszą matkę.
Zgadzam się w 100%, co do słowa. Ja się tu nie tnę tylko próbowałem zrozumieć o co chodzi w tym całym zamieszaniu. Uwielbiam ten serial. Uważam, że każda nowa postać jest świetna i genialnie zabawna, uwielbiam ten unikatowy humor i uwielbiam rozwój postaci. We wszystkich najlepszych serialach, jakie widziałem, bohaterowie przechodzą ewolucję w ciągu całej serii. To, że twórcom udało się podciągnąć całość do sześciu sezonów już samo w sobie jest genialne. Spójrzmy na pierwsze odcinki - nieśmiały nerd próbuje zaliczyć głupiutką blondynkę, dwójka innych nerdów próbuje zaliczyć cokolwiek, a Sheldon jest sobie śmieszny i tyle. Wydawałoby się, że taki pomysł starczy maksymalnie na 2 sezony, a tymczasem im udało się podciągnąć do 6, nie tracąc przy tym ducha starych odcinków. Okazało się też, że serial potrafi nas nie tylko rozśmieszyć, ale czasem także czegoś nauczyć, a nawet trochę wzruszyć. Też uważam, że ślub Howarda i Bernadette był trochę wymuszony. W dodatku potraktowali go trochę tak jakby nic się nie stało. To mi się akurat nie podobało.
Niestety najwyraźniej ludzie uważają, że kiedy nerd ma partnerkę, automatycznie przestaje być nerdem. Ludzie, którzy nie należą do tej grupy przestają widzieć nerdów i to przestaje być dla nich śmieszne. Niektóre skrajne nerdy natomiast prawdopodobnie czuli, że ci ludzie ich reprezentują, bo są samotni, a mimo wszystko są szczęśliwi i chyba ta część widowni się trochę rozczarowała. Do takich wniosków doszedłem. Osobiście jednak cieszę się, że potraktowali postacie w godny i niestereotypowy sposób, pokazując to, co jest częścią dorastania nie tylko każdego nerda, ale przecież każdego człowieka. Z niecierpliwością czekam na kolejny sezon. Postać Lucy szalenie mnie zaintrygowała.
Serial kolejny rok z rzędu zebrał nagrodę, do tego miał najwięcej nominacji. Raj i Penny też zapewne są zadowoleni.
" Okazało się też, że serial potrafi nas nie tylko rozśmieszyć, ale czasem także czegoś nauczyć, a nawet trochę wzruszyć." też się z tym zgadzam, szczególnie wzruszyć. Przykład, kiedy Sheldon idzie na rozmowę do Penny w sprawie Leonarda http://www.youtube.com/watch?v=3zt9Ugnr9lE po tylu odcinkach nie spodziewałem się, że może przejawić objaw ludzkich uczuć. Jak w tej scenie, pojawia się nauka, humor ( z tym szamponem powaliło mnie na łopatki) i na koniec: "Please don't hurt my friend" wypowiedziane to przez niego brzmi zupełnie inaczej niż np. wypowiedziane przez inną postać.
Pozwolę sobie na wpis całej konwersacji bo jest genialna:
Penny: Oh, my God. Sheldon?
Sheldon: You frightened me.
Penny: What are you doing in my bedroom?
Sheldon: Yeah, well, I knocked on the front door, but you didn’t hear it.
Penny: How did you even get in, you weirdo?
Sheldon: Yeah, really? I’ve seen strange men traipsing in and out of here for years, but when I do it, it’s weird?
Penny: What do you want, Sheldon?
Sheldon: Oh, I was having a little trouble sleeping and I just thought, uh, seeing as you’re up, we could talk.
Penny: Talk about what?
Sheldon: Oh, I don’t know, uh, weather, uh, fish you could do carpentry with, why Leonard is such an attractive and desirable boyfriend. Yeah, pick one, your choice.
Penny: Sheldon.
Sheldon: Did you know that Leonard has a perfect driving record and enjoys the insurance discounts that go along with that? Hubba-hubba.
Penny: Okay, go home, crazy man.
Sheldon: Yeah. Did you know that while Leonard is not considered a tall fellow in our country, in today’s North Korea, he’s downright average. Hey, talk about a keeper.
Penny: Okay, what did Amy tell you?
Sheldon: Oh, very well. I can’t keep up this clever charade any longer. She told me that you were thinking of ending it with Leonard.
Penny: Okay, you listen to me. I think it’s really sweet you’re trying to protect your friend, but this is none of your business. Got it?
Sheldon: Excuse me. This is not about protecting my friend. I’m a big fan of homeostasis. Do you know what that is?
Penny: Of course not.
Sheldon: Homeostasis refers to a system’s ability to regulate its internal environment and maintain a constant condition of properties like temperature or pH.
Penny: Worst bedtime story ever.
Sheldon: My point is I don’t like when things change. So, regardless of your feelings, I would like you to continue dating Leonard. And also, while we’re on the subject, you recently changed your shampoo. I’m not comfortable with the new scent. Please stop this madness and go back to green apple.
Penny: Okay, honey, I have a lot to figure out, and until I do, you are not to say a word to Leonard. Do you understand?
Sheldon: I do. You clear on the shampoo issue?
Penny: Get out.
Sheldon: Penny?
Penny: What?
Sheldon: Please don’t hurt my friend.
Penny: That is the last thing I want to do.
Sheldon: Thank you. Coconut? What were you thinking? Are you a hula girl?
Penny: Get out.
Co do postaci Lucy nie przypadła mi do gustu, może i Raj rozmawia dopiero po alkoholu ale jej ucieczki i ta fobia wobec ludzi trochę przesadne.
Moim zdaniem by odświeżyć serial powinni pójść w stronę tzw. zamieszania. Chodzi mi o przykład asystentki Sheldona, Alex która próbowała kokietować Lenarda.
Mogli rozciągnąć jej zainteresowanie na kilka odcinków a nie narobić tylko smaku. Sam fakt, kiedy pojawia się u nich w pracy i Penny zaczyna być zazdrosna o nerda już sprawia, że chce się oglądać dalej.
Mimo wszystko oglądam całą serię od początku 4 raz i nic a nic mnie nie nudzi :D I jak napisałem wcześniej mam nadzieję, że sezon 7 będzie dobrą kontynuacją a nie 24 odcinkowym zakończeniem.
Dziękuję. To idealny przykład połączenia nauki, humoru, wzruszającego momentu i szczypty nerdostwa w nowszysch odcinkach TBBT. I to w jednej scenie. Wzruszających momentów było mnóstwo. Wdzięczność Leonarda za prezent od Penny na Gwiazdkę, Raj odkrywający że przezwyciężył swój mutyzm albo Howard i list od ojca.
Jednak co do postaci Lucy... uwierz mi - ona nie jest przesadzona. Naprawdę istnieją ludzie dla których kontakty z innymi osobami, szczególnie nieznajomymi, wiążą się z ogromnym stresem. Takie osoby posiadają niską samoocenę i boją się nawet kupić bilet w kasie, bo myślą że mogą się ośmieszyć. Nie będę nawet mówił, że znam takie osoby. Problem Lucy jest mi o wiele bardziej bliski. Mi zajęło całe lata żeby uporać się z fobią społeczną i normalnie funkcjonować w społeczeństwie (a i tak to potrafi zaatakować w nieoczekiwanym momencie). Lucy natomiast cierpi na lęk społeczny, czyli mocniejszą odmianę tej fobii. Jeśli o mnie chodzi, utożsamiam się z tą postacią i życzę jej jak najlepiej, tym bardziej że jest to chyba jedyna pozytywna postać z fobią społeczną / lękiem społecznym w historii kina i telewizji.
Nie zrozum mnie źle. Możesz nie lubić tej postaci, nie mam z tym problemu. Możesz jej nawet nienawidzić. Ale zapewniam Cię - fobia społeczna i lęk społeczny to prawdziwe przypadłości psychiczne i pod tym względem postać nie jest przerysowana. Możesz sobie nawet wpisać "fobia społeczna" w Wikipedię.
Nie neguję. Wyrażam własne zdanie. To postać fikcyjna i czemu mam jej nienawidzić :D ?
To tylko serial a, że istnieją ludzie w realnym świecie z takimi fobiami doskonale zdaję sobie sprawę.
Prędzej postać Shaldona miałaby coś wspólnego z Lucy niż Raj. np. tu http://www.youtube.com/watch?v=-opp2Nye074 kiedy opowiada o swoich problemach, i nagle to badanie prostaty, popłakałem się ze śmiechu.
Tak więc ile ludzi na filmweb, tyle zdań odmiennych będzie na temat tego serialu. Ja osobiście dałem 10/10 bo nie ma dla mnie w nim nic co by mu miało zaszkodzić na minus. I jak nigdy nie mogę doczekać się końca wakacji raz startu 7 sezonu.
Kolejny moment, który uwielbiam.
Okej, tak jak powiedziałem, możesz mieć dowolną opinię na temat każdej postaci. To nie moje przyzwolenie, tylko prawo Internetu. Po prostu twoje określenie "jej ucieczki i ta fobia wobec ludzi są trochę przesadzone" zabrzmiały tak jakbyś myślał, że fobia społeczna to jakiś dziwny wymysł twórców serialu. Jeśli wiesz, że tak nie jest, to w porządku. Czemu miałbyś nienawidzić postaci fikcyjnej? No cóż, skoro serial potrafi rozśmieszyć i wzruszyć, zawsze jest szansa, że wywoła też inne emocje. Mnie na przykład denerwuje matka Leonarda, ale chyba taki właśnie był zamysł twórców.
Swoją drogą, to ciekawe jak twórcy musieli być obcykani w psychologii, że obdarzyli postacie autentycznymi, udokumentowanymi przypadłościami i jeszcze potrafią ubrać je w dowcipy. Mieliśmy tu już mutyzm selektywny, zespół obsesyjno-kompulsywny, lęk społeczny, matka Leonarda diagnozowała już Penny i Howarda... Twórcom należy się duży plus.
No i nie da się ukryć Twojego zamiłowania serialem. Wystarczy spojrzeć na Twój avatar. ;-)
Nie chodziło mi o to, że jest to dziwny wymysł twórców tylko o te, że jak dla mnie tworzący ten serial powinni dać jakąś postać w zupełnym przeciwieństwie (często przeciwieństwa się przyciągają) do jego osoby.
Tak jak np. Penny i Leonard. On wielki umysł, fizyk ona zwykła "głupiutka" kelnerka, która rozkochuje w sobie nerda. Sheldon i Amy akurat do siebie pasują. Skoro Raj zaczął mówić nie będąc pod wpływem alkoholu, może powinni pójść w stronę jakiejś pewnej siebie, odważnej i co najważniejsze wygadanej dziewczyny dla niego. To mogłoby być zabawne, w porównaniu z jego gadulstwem po alkoholu :D
Tu można tylko rozmyślać i dociekać jak będzie w przyszłości.
Z tego co czytałem ostatnio, duża część publiczności nie może doczekać się startu nowego sezonu. Na stronie fb poświęconej roli jaką gra czyli Sheldona Coopera to zdjęcie https://fbcdn-sphotos-a-a.akamaihd.net/hphotos-ak-prn1/q71/s720x720/946488_10151 727130810030_1025394016_n.jpg zebrało ponad 80,000 polubień z czego 50,000 było zrobione w ciągu 40 minut jak zauważyłem. Sam page ma 11 mln polubień, tak więc o spadek oglądalności nie ma co się martwić. Chyba ... :)
I w 100% zgadzam się z tym co napisałeś cyt. "Swoją drogą, to ciekawe jak twórcy musieli być obcykani w psychologii, że obdarzyli postacie autentycznymi, udokumentowanymi przypadłościami i jeszcze potrafią ubrać je w dowcipy."
Sporo seriali oglądałem, od Świat według Bundych zaczynając po, Jak poznałem waszą matkę, Przyjaciele, Różowe lata 70-te i jeszcze kilka innych ale żaden z wymienionych nie wciągał tak jak o fizykach.
Zazwyczaj seriale są "obcykane", banalny scenariusz czy prostota z jakiej często wychodzą twórcy "widz ma się śmiać" Przykład: Rodzina Bundych czy Przyjaciele.
The Big Bnag Theory to zupełnie coś innego. Nauka, humor, życiowe choroby i normalna codzienność. Wszystko w jednym. Jako fakt i dowód, że nad serialem naprawdę się naprcowali ( i nie mówię tu tylko o twórcach ale również i o aktorach) może świadczyć ta informacja, która jest w ciekawostkach odnośnie serialu: "Wszystkie równania i wzory widniejące na tablicach widocznych w scenografii są autentyczne. Nad ich poprawnością czuwa fizyk z UCLA - David Saltzberg."
Właśnie jestem w trakcie oglądania sezonu 4, a oglądałem już wszystkie trzykrotnie tak więc ten jest czwarty. Oglądam, bo po prostu oni jakoś się nie nudzą :D
Co do awatara - to może nie tyle co zamiłowanie a jedna z moich ulubionych scen. Fizyk, z IQ którego "rzekomo" nie można zmierzyć, dwa doktoraty a ma problem z pojęciem sarkazmu. :D http://www.youtube.com/watch?v=raVqiQhU-Fw
Jak będę chciał telenowelę oglądać to włączę sobie otchłań namiętności czy inną pierwszą miłość, tym staje się BBT.
Dajcie już spokój. Serial nie stracił na parze. Jest super. Wiadomo każdy serial ewoluuje. Im dłużej jest kręcony tym trudniej zostać przy podstawach, a fabuła musi płynąć dalej. Jak słyszę krytykę myślę, że może niektórzy chcieliby, aby serial się skończył. Dla mnie jest BOMBA i niech trwa. Pozdrawiam
Nowe odcinki są mniej śmieszne czasami takie...naiwne i gejowskie, niektóre nie powiem są dobre... ale np odcinek jakHoward znalazł list od ojca to ani to śmieszne ani tak naprawdę ckliwe. Cięzko powiedziec tacy bardziej niepokorni nerdzi byli śmieszniejsi teraz za dużo tam patosu nieudanego i wątku miłosnego... daje serialowi 10 ale nowe odcinki są nierówne
Mi niestety również nie podobają się dwa ostatnie sezony. Nie dlatego, że pojawiły się kobiety, a raczej dlatego, że wydaje mi się, że scenarzyście/scenarzystom trochę wyczerpało się pole popisu jeśli chodzi o postaci. Nikt z całej czwórki nie bawi już tak, jak w poprzednich sezonach. Serial stał się bardzo oklepany, a wszystkie wątki do przewidzenia już na samym początku, czego nie było w poprzednich sezonach - wtedy naprawdę bohaterzy potrafili zaskoczyć. Nie podoba mi się to, co stało się z Raj'em. Na początku był cichy i rzucał dowcipy Howardowi do ucha. Teraz ma same gejowskie teksty i tyle. Dodatkowo irytuje mnie to, że odcinek potrafi zakończyć się jakąś kłótnią lub czymkolwiek innym, co ma wpływ na tego bohatera, a w następnym odcinku... nic z tego nie ma! Zupełnie jakbym oglądał inny sezon lub inny odcinek wyrwany z chronologii! Przykład: Rajesh, który był w jakoś 14 odcinku 6. sezonu u matki Howarda, nie mógł się wydostać itd, a w następnym odcinku je obiad na uniwersytecie z Howardem i nie ma ANI SŁOWA o tym co było w poprzednim odcinku. Czasem natomiast jest tak, że te wątki faktycznie przechodzą na dalsze odcinki, np. Howard w kosmosie lub mamy na początku całe wstawki "poprzednio w...". Strasznie mnie to irytuje, bo przez to serial sprawia wrażenie pisanego na kolanie.
Serio? To jest Twoim problem, ze zdarzylo sie 'poprzednio w'? Jesli dzieje sie cos waznego jak wyprawa na biegun, albo w kosmos, to potem daja takie cos, ale przy okazji jakichs malych wydarzen bez sensu byloby pokazywac, ze w poprzednim odcinku Rajesh nie mogl sie wydostac z domu Howarda. To dopiero byloby nudne. Odnosnie gejowskich tekstow Rajesha, to tylko przypomina mi sie, jak mowi ze on ze Stuardem wypelniaja swoje dziury nawzajem :D ja plakalem ze smiechu 2 razy, po tym tekscie i nie widze nic zlego w takim zarcie. Raj nigdy nie byl jakims macho, zeby cos takiego do niego nie pasowalo...
5 sezon nie podobal mi sie zbytnio, nie byl za bardzo smieszny, czesto niesmaczny z powodu Amy, ale sezon 6 uwazam za bardzo udany i zabawny.
Nie nazwałbym tego "problemem" ;) Ale tak, nie podoba mi się takie coś - jak dla mnie jest to chaotyczne. Co do Rajesha nie twierdzę, że powinien być macho, ale wydaje mi się, że wolałem jego postać na początku serialu, gdzie mówił śmieszne żarty Howardowi na ucho - potem niemal całkowicie z tego zrezygnowano, za to 90% gagów z nim związanych dotyczy już tylko homoseksualizmu, co nie twierdzę, że nie jest śmieszne, ale po prostu strasznie go spłycili, mimo że jednocześnie dali mu więcej okazji do wypowiadania się.
Tak czy inaczej główny mój zarzut nie dotyczy tej niekonsekwencji wydarzeń z odcinka na odcinek, tylko tego, że serial stał się przewidywalny i oklepany. Postaci jak na moje się już trochę wyczerpały i przez to serial stał się nieco gorszy.
Dodam od siebie, że chyba tylko w Polsce może się znudzić;) cyt. z przed kilku dni:
"Wczoraj po raz trzeci wręczone zostały nagrody Critics' Choice Television Awards. W kategorii najlepszy serial dramatyczny przyznano dwie równorzędne nagrody "Grze o tron" i "Breaking Bad". Najlepszym serialem komediowym uznano "Teorię wielkiego podrywu", który otrzymał w sumie najwięcej wyróżnień (trzy)."
Do tego odtwórczyni roli Penny i Raj też zdobyli nagrodę. Serial jest na 2 miejscu pod względem oglądalności, prowadzi "Gra o tron" (Jak dla mnie totalna "zapchaj dziura").
Byłem na kilku amerykańskich forach, czytałem wypowiedzi na CBC czy po gali nagród Critics' Choice Television Awards i póki co było więcej komentarzy przychylnych. Były głosy na "nie" dla BBT ale po 2 miejscu w rankingu, śmiało mogę napisać, że praktycznie ich nie ma. ;)
Cóż, ja jestem zdania, że każdy ma prawo do własnej opinii, dlatego ani mnie nie przekonałeś tym, co przytoczyłeś, ani nie uważam, że "chyba tylko w Polsce może się znudzić" ;)
"Teorię..." raczej będę jeszcze oglądał, ale równocześnie z nadzieją będę wypatrywał nowych sitcomów, które może w końcu dorównają wciąż jak dla mnie niedoścignionym "Przyjaciołom", a może nawet jakiś ich przebije, na co szczerze liczę :).
Oczywiście, że każdy ma swoje zdanie. Nikomu go nie narzucam czy podważam :)
Nie upadłem na głowę by się kłócić o serial hehe. Innym się podoba innym nie. Osobiście obejrzałem kilka sitcomów w tym Przyjaciół, których (wszystkie sezony) mam na dysku.
Jednak to właśnie przy BBT najlepiej się bawię (4 raz oglądam wszystkie sezony) :D i jak dla mnie BBT znokautował Przyjaciół :) ale to tylko moje zdanie.
Tez zauwazylem krytyczne komentarze na filmwebie, byc moze na zagranicznych stronach nie ma tego. Serial mial widoczny spadek formy w 5 sezonie, ale kazdemu serialowi sie to zdarza. Obecnie wedlug mnie trzyma dosc wysoki poziom, chociaz tez ma wady.
Najwieksza wada wedlug mnie, jest Lucy (tak, nowa postac, o ktorej mowisz, ze nie jest na sile). Nie chodzi mi o sam jej udzial w serialu, ale o to, ile 'miejsca' w ostatnich odcinkach zajmowala. Np. odcinek sie konczy, a ja ledwo co sie posmialem, bo przez pol odc byla Lucy w jakiejs niezrecznej, NUDNEJ, rozwleczonej sytuacji. Nie rozumiem w jakim celu tyle uwagi jest jej poswiecane. Moze 5% czasu jaki jej postac miala w odcinkach byl zabawny/ciekawy reszta to flaki z olejem...
Jeszcze odnosnie Twojej opini, ze serial skupial sie wylacznie na seksie: Seks jest czescia zycia, wiec calkowite wyobcowanie go z jakiegokolwiek 'obrazu' zycia jest nienaturalne. Oczywiscie nie moze byc tez umieszczany na sile i bez sensu (np wedlug mnie czasem jest niepotrzebny w Grze o tron), ale jakies zarty nawiazujace lub sytuacje w odpowiedniej ilosci sa ok. Wymieniles 4 partnerki Leonarda, ktore mial w ciagu 3 sezonow!!! Nie wydaje mi sie to jakas wielka przesada.
"4 partnerki Leonarda, ktore mial w ciagu 3 sezonow!!!" nie którzy mają 4 w ciągu 3 tygodni xD
Nie martw się, absolutnie nie mam nic przeciwko seksu. Jestem jego zwolennikiem, a nawet wielkim miłośnikiem ;-)
Lubię 3 pierwsze sezony i śmiałem się z tego "seksualnego humoru", ale zawsze zdawałem sobie sprawę, że śmieję się z czegoś głupiego. To trochę tak jak z Eurotrip - komedia głupia jak but, ale czasem tego właśnie człowiek potrzebuje. Nie mniej, trzeba przyznać, że ten humor był trochę prymitywny. Motyw Leonarda i Leslie oraz Leonarda i Penny był nawet mądrze i zabawnie rozplanowany. Ale Stephanie zaczęła mu lizać twarz bez żadnych motywów już po kilku minutach znajomości - Dlaczego?! To bez sensu! :-P Albo pamiętasz ten odcinek, w którym do Sheldona przyjeżdża przyjaciółka-naukowiec, która zdejmuje ciuchy bez ostrzeżenia, gdy tylko zostaje sam-na-sam z facetem? Nazwałbyś to "częścią życia"? Chciałbym żeby to była część życia! :-D Zresztą, ten sam motyw w stylu "trzech napalonych nerdów próbuje zaliczyć jedną laskę" widzieliśmy jeszcze co najmniej 3 razy! Do głowy przychodzą mi jeszcze odcinki z siostrą Sheldona, terminatorką w pociągu i nową sąsiadką Leonarda. Tak, to było śmieszne, nawet jeśli trochę głupie, ale jednak cieszę się że nie ciągnęli tego przez 6 sezonów.
Ok, byc moze Stephanie byla dziwna i niepotrzebna, ale nie ma wciskania jakiejs masy zbednego seksu. Tej przyjaciolki naukowiec nie pamietam, cos mi swita taka opalona brunetka, co chciala sie wykapac, ale moze zmyslam. :P
Te 3 ostatnie przyklady, byly bardzo smieszne, nie uwazam, ze glupie. Ot niesmiali panowie przy atrakcyjnych kobietach. :D To sa smieszne incydenty, nie do ciagniecia ;P
Prymitywny humor to np 'Straszny film', oczywiscie nie mam nic do niego. Kto lubi, to oglada, sam jakas czesc iles lat temu widzialem, bylo to strasznie glupie, ale smialem sie, bo to nie jest film do szukania glebszego sensu. Dlatego, mysle ze szufladkowanie BBT jako serialu z prymitywnym humorem jest niesprawiedliwe. Glupi zart nie znaczy prymitywny :)