Od końcówki 1odcinka, niezmiennie czekałem aż Alex zostanie zabity (ewentualnie uprzednio zgwałcony przez konia) czy to przez Tess, czy też przez Angela (który moim zdaniem miał uszkodzony "dekiel", przyznając się że obracał dojrzałe kobiety przy tym stroił focha (sic!) na wieść o gwałcie na Tess). Choć losy głównej bohaterki sugerowały inaczej w 4 odcinku ku mojej radości Alex ostatecznie został zabity.
Tyle wstępem, teraz na poważnie (żeby nie było że nie rozumiem realiów). Jaka świadomość wtedy była jaka była (sam fakt że kobiety w XIX wieku dostawały prawa głosów mówi wszystko). Po prostu mimo wszystko nie chciałbym żyć w tamtych czasach i mieć ówczesną świadomość- stąd mój wstęp.
Filmu nie omineło pare nieścisłości. Od momentu odkrycia przez pokojówkę zbrodni, mundurowi byli szybciej na tropie niż dzisiaj robią to policjanci. Chyba telepatycznie się porozumiewal, nie wspominająć iż oczywiście każdy w wiosce wiedział kto zabił (patrz wieśniaczka, która ich nakryła). Paczki docierały szybko, a powóz w momencie rozstania Tess z Angelem podjechał niczym taksówka. Wracając do fabuły. Tess (choć najlepiej było widać w ostatnim odcinku) była chora psychicznie, tzn. gwałt zostawił mocny ślad w jej psychice, a jej stan potęgowała manipulacja Alexa. Tess nie wytrzymała i choć miała tyle okazji by zabić oprawcę wybrała miejsce publiczne.
Podsumowując, film oceniam na 7, ale głównie dlatego że Alex ostatecznie został zabity oraz Gemma była w tym filmie bardzo ładna.
Cóż, Ty miałeś to szczęście, że Gemma była ładna, ja niestety nie mogę powiedzieć, że urzekł mnie Angel- wątły blondynek tachający z zamiłowaniem jakieś wiadra w polu, a jako że to film raczej romantyczny to liczyłam na kogoś przynajmniej charyzmatycznego, skoro już nie mógł być przystojny. Co ciekawe, nie wydał mi się nawet sympatyczny, po pierwsze ze względu na scenę ze "strojeniem focha" o której wspomniałeś, po drugie przez to jak traktował inne dziewczyny, jakby były z innej planety, po trzecie był jakiś zbyt patetyczny.
Również czekałam z utęsknieniem na śmierć Alexa, choć muszę przyznać, że ten dla odmiany był niesamowicie przekonujący, gwałciciel na pierwszy rzut oka. Aczkolwiek krew kapiąca z sufitu wydała mi się dość groteskowa, nawet biorąc pod uwagę konstrukcje w tamtych czasach. Lekką przesadą wydało mi też danie dziecku na imię Smutek :p
Teleportującą się w ciągu jednego dnia na miejsce zbrodni policję oraz Angela, na którym niemal śmiertelna choroba praktycznie nie pozostawiła śladu pozostawię bez komentarza. Zastanawiałam się tylko czemu Tess nie zależało na tym, żeby jak najszybciej uciekać, wolała za to spędzić jak najwięcej czasu przed śmiercią z tym swoim ukochanym, ale to chyba faktycznie należy tłumaczyć uszczerbkiem w jej psychice. Tym bardziej irytujące było to, że Angel nie zadbał o to, żeby nie uciekali szybciej, skoro-przynajmniej teoretycznie- miał wszystkie klepki.
Ale się rozpisałam. W każdym razie jedynymi plusami był dla mnie ponuro-angielski klimat (ciemne uliczki, nastrojowe wzgórza) oraz gra Gemmy. No i może jeszcze scena z gwizdaniem.
a romans Tess i Alexa został przestawiony jak gwałt?
bo w ksiażce gwałtu nie było. był romans. raczej tak samo pozniej
jak Tess jednak do niego wróciła.
To chyba czytałaś inną książkę. Gdzie ty widziałaś romans? Alec ją wykorzystał, jak pewnie wykorzystywał inne okoliczne wiejskie dziewczyny. Później też trudno jest mówić o romansie - była po prostu jego utrzymanką. Finał książki wskazuje, jaki miała do tego stosunek.
wykorzystał. ok ale moim zdaniem nie odbyło się
to wbrew jej woli. opierała się na pewno ale żeby ją
zgwałcił? oto mi chodzi. a książkę czytałam tą samą tylko
źle ujęłam o co mi się rozchodzi drogie panie, więc
nie brońcie się nawzajem. Książki czytam ze zrozumieniem,
Hardy jednak nie opisał dosadnie owej sceny, tylko pozostawił
do myślenia. Wykorzystanie było na pewno, sama mu
nie wskoczyła do portek!
W książce jest zdanie: "Czemuż na tym pięknym kobiecym ciele, delikatniejszym od babiego lata i dotychczas niepokalanym jak śnieg, zły los musiał wycisnąć takie brutalne piętno? (...) Niewątpliwie wśród zakutych w żelazo przodków Tessy d'Urberville, powracających wesoło z wojennej wyprawy, niejeden dopuścił się podobnie brutalnego, a może jeszcze okrutniejszego czynu względem wiejskich dziewczyn" - zwykły seks nie byłby określony mianem "brutalnego". Te słowa wyraźnie wskazują na gwałt.
Zwracam honor.
Książkę czytałam rok temu coś mogło mi
umknąć. Widać muszę do niej wrócić raz jeszcze ;)
Zgadzam się z Akaterine, że czytałaś chyba inną książkę. Bo w tej, na której podstawie oparty jest film, można od razu zauważyć, iż Alec ją wykorzystał.
Moim zdaniem Tess po wszystkich przejsciach miała problemy z psychika. Świadczy o tym własnie niedorzeczne zachowanie podczas ucieczki. Ten cały Angel tez byl nienormalny zostawiajac "milosc swojego zycia" na pastwe losu na kilka lat. wiadomo ze mogłaby ona byc traktowana jak popychadło.
Film fajny, Gemma grala bosko, caly czas łypała z ekranu tymi swoimi cudownymi ciemnymi zamglonymi oczętami... Z tego wszystkiego muszę chyba przeczytac ksiazke ;)
Film mi się podobał, bo uwielbiam takie filmy, ale Gemma w roli prostolinijnej i niewinnej dziewczyny zupełnie mnie nie przekonuje. Jest strasznie teatralna i sztuczna. Czy tylko mnie to wkurzało? Wszędzie czytam jedynie zachwyty nad filmem i jej grą. Ja chyba oglądałam jakiś inny film, bo nie wiem co może w jej grze aktorskiej zachwycać.
Nie wiem, może i oglądałaś inny, ale według mnie Gemma jest idealna do tej roli. Przeczytałam książkę i praktycznie tak samo sobie wyobrażałam Tess. Arterton ma delikatną i dziewczęcą urodę, a na jej twarzy widać samą niewinność. Według mnie aktorka spisała się na medal, zresztą tak jak i reszta aktorów. Każdy moim zdaniem pasował idealnie do przydzielonej roli.
a Ty czujesz jakąś głęboką wewnętrzną potrzebę spierania się z każdym kto ma inną opinię niż Ty? każdy chyba może się wypowiedzieć... Arterton dziewczęca? Raczej ma wygląd dojrzałej trzydziestolatki niż młodej niewinnej dziewczyny. Do reszty aktorów nie mam zarzutów, ale ona mi się nie podobała i tyle. Już parę razy wyraziłaś swoją opinię więc naprawdę nie zadawaj sobie trudu po raz kolejny. Znam ją i akceptuję, ale się nie zgadzam.
Przepraszam bardzo? Czy gdziekolwiek w moim poście znalazłaś jakiś element, który by sugerował, że Cię atakuje albo chcę się z Tobą kłócić? Przed każdym zdaniem podkreśliłam, że jest to MOJA opinia, a dlatego ją wyraziłam, bo zasugerowałam się Twoją wypowiedzią "Czy tylko mnie to wkurzało? Wszędzie czytam jedynie zachwyty nad filmem i jej grą.". Jeżeli wypowiadasz się na forum musisz być przygotowana na to, że ktoś odpowie na Twojego posta, ale osoba ta niekoniecznie będzie chciała się z Tobą spierać. Co do Arterton to WEDŁUG MNIE JEST dziewczęca, na pewno bardziej niż niejedna z współczesnych aktorek.
Wracając do tematu :-)
Po pierwszych trzech odcinkach oceniłam "Tess D'Urbevilles" bardzo dobrze i chyba zaliczyłabym go nawet do ulubionych. Niestety, po części czwartej zaniemówiłam - co za rozczarowanie! Co mi się nie podobało?
1) Angel Clare - sam fakt, że zdecydował się nie wybaczyć Tess że Alec ją zgwałcił. No przepraszam, gdzie w tym wszystkim jest wina Tess? Przecież nie miała wpływu na to, że została zgwałcona! Tym bardziej nie miała wpływu na fakt, że gwałt zaowocował ciążą. Przecież to nie była jej wina.
2) Alec D'Urbeville : ok, może to moja słabość do Hansa Matheson'a ale ... on sprawiał wrażenie zakochanego w Tess! Nie czytałam książki, możliwe że w książce został przedstawiony gorzej, ale ten serialowy Alec, pomimo że zakochany w sobie i nieco próżny, kochał Tess. Oczywiście, jego gwałt na niej jest nie do usprawiedliwienia, ale on później żałował tego czynu.
Gdy odnalazł Tess na farmie Groby'ego, chciał ją poślubi, ale ona miała już męża, więc odmówiła. Dlatego też w ostatniej części Tess nie była żoną Aleca ale kochanką, ale gdyby była wolna myślę że Alec by ją poślubił.
3) Ostatnia część tego serialu jest okropna ; Angel, targany wyrzutami sumienia, odnalazł Tess lecz ona, zamiast rzucić mu się w ramiona i w końcu zapomnieć o przeszłości, oznajmiła mu że jest już 'za późno'. Dlaczego za późno? Wolała być z Alec'iem? Gdy Angel odchodzi, Tess zabija Alec'a i biegnie za Angel'em aby z nim być. Parodia. Czy Tess nie mogła zwyczajnie wyjść z domu z Angelem? Alec nie mógłby jej zatrzymać (nawet nie wiedziałby że wyszła) bo Angel był mężem Tess i miał prawo ją zabrać.
Zamiast uciekać, Angel i Tess spędzają kilka dni ciesząc się sobą. Bez komentarza.
Wycieczka do Stonehenge i pojawienie się policjantów jakby spadli z nieba - również bez komentarza. Nie wiem w jaki sposób ich 'namierzyli' - nawet dzisiaj, gdy dyspnujemy techniką wątplwie jest czy tak szybko łapią przestępców.
Jednym słowem - nie rozumiem Tess! Po co zabiła Aleca, podczas gdy mogła odejść z Angelem i po prostu być szczęśliwa?
W książce Alec był zwykłym gnojem, więc absolutnie nie zasługiwał na to, aby być obdarzonym zaufaniem, a co do morderstwa, to Tess nie mogła tak po prostu odejść z Angelem, bo już wówczas jej ślub z nim był anulowany. Tess pod koniec była żoną Aleca.
Aha, czyli Tess wyszła za Aleca? W serialu ona była jego kochanką, a w książce Tess za niego wyszła?
Tak, wyszła, chociaż w serialu też raczej wyszła, bo on proponował jej, że zajmie się jej rodziną, jeżeli za niego wyjdzie.
Tess nie była przecież żoną Aleca, nigdy nie rozwiodła się z Angelem. To jest kwestia małżeństwa naturalnego - autor walczył z postrzeganiem małżeństwa przez społeczeństwo tamtych czasów, nie podobały mu się panujące konwencje.
Tak naprawdę żaden z nich nigdy nie był do końca jej mężem - ani Alec z biologicznego punktu widzenia (przemyślenia Tess w książce: "Została panią Angelową Clare, to prawda, lecz czy miała moralne prawo do tego nazwiska? Czyż nie była raczej Aleksandrową d'Urberville? Czy głęboka miłość może usprawiedliwić to, co ludzie prostolinijni uważaliby może za karygodne milczenie?"), ani Angel z punktu widzenia społeczeństwa i kościoła (małżeństwo nie zostało nawet skonsumowane, więc...). Konwencje, konwencje.
Ponadto czy nie uważacie, że Angel, odrzucając Tess w potencjalnie najszczęśliwszym dniu jej życia, nowym początku, wyrządził jej większą krzywdę niż Alec? A może Tess przeszłaby do porządku nad tym, co się wydarzyło, gdyby nie dziecko? Wieśniaczki pracujące w polu mówiły o Tess, że kocha swoje dziecko, choć udaje, że go nienawidzi.
I jeszcze jedno, co do książki - scena wspomniana przez Akaterine jest interpretowana na dwa sposoby - jako gwałt lub jako uwiedzenie. W książce sama Tess mówi w sposób sugerujący uwiedzenie, to, że finalnie mu uległa, nigdy nie, że została wzięta siłą czy coś. Z kolei wieśniaczki w tej samej scenie, co wspomniana wyżej, mówią, iż pewnej nocy słyszano ją w lesie Chase gorzko płaczącą - również może być różnie interpretowane.
Nie bronię Aleca, bo jego wina jest niezaprzeczalna - wykorzystał niewinność i niewiedzę - ale wierzę, że mimo wszystko się zmienił, wtedy, gdy oświadczył się Tess i w ogóle. Może nawet wcześniej żałował swoich czynów - gdy odwoził Tess już po dwuznacznej scenie mówił: "Gdyby miały zajść pewne okoliczności (rozumiesz, jakiego rodzaju), i gdybyś znalazła się w najmniejszej potrzebie czy trudnościach, to tylko napisz do mnie kilka słów, a odwrotną drogą przyślę ci, cokolwiek zażądasz.". Podejrzewam, że nie proponował tego każdej wiejskiej służce, która przewinęła mu się przez ręce. Myślę, że kochał ją tak, jak umiał - a że nie umiał...
Oczywiście to moja interpretacja podparta nieco wstępem do polskiego wydania Biblioteki Narodowej, nawiasem mówiąc polecam ;)
Tak właściwie to nie wiem, czy ktoś z czytających zwrócił uwagę, ale w nocie od autora Hardy pisze o podtytule ("Historia kobiety czystej"): |(...) został on wprowadzony w ostatniej chwili, po dokonaniu ostatecznej korekty, jako szczera opinia na temat charakteru głównej bohaterki - opinia, której, jak się zdawało, nikt nie będzie kwestionował. Kwestionowano ją bardziej niż cokolwiek innego w tej książce. Melius fuerat non scribere. Ale słowa pozostają."
Po raz kolejny widać krytykę autora wobec mentalności społeczeństwa i postrzegania małżeństwa i seksualności. Autor był daleko do przodu ze swoimi poglądami.
*łacina w cytacie: "Lepiej byłoby nie pisać" :)
O Angelu nic do powiedzenia nie mam, ot, kochał swoje wyobrażenie o Tess i gdy do głosu przyszła rzeczywistość, uciekł. Hipokryta.
Końcowych scen nie komentuję, bo są niedorzeczne, nagle zaakceptował Tess-morderczynię, a nie potrafił zaakceptować zgwałconej/wykorzystanej Tess, która straciła swoje pierwsze dziecko, którego nie mogła potem nawet pochować. I zgoda na poślubienie jej siostry ("same zalety Tess, bez żadnych jej wad" - cytat z pamięci, nie ręczę), którą najprawdopodobniej również będzie traktować jako skupisko ładnych, poprawnych cech, a nie prawdziwego człowieka. Szanował Tess, gdy była "idealna", a gdy nie... Okazało się, że w ogóle jej nie rozumiał. Już Alecowi lepiej to wychodziło, umiał ją przejrzeć. Wprawdzie niezbyt to szlachetne - była jego kochanką (prawdopodobnie) w zamian za pomoc finansowa dla jej rodziny.
Muszę w końcu obejrzeć ten serial, bo aktorka wydaje się dość dobrze dobrana ;)
<nie da się edytować>
Sorki, może rzeczywiście miałam jakiś gorszy dzień, bo byłam agresywna w sumie bez powodu.
Ale do Gemmy w tej roli nadal nie mogę się przekonać, choć jako aktorkę ją doceniam.