To niedopuszczalne w jaki sposób zakończono serial. Zwykle kiedy seriale są anulowane, dzieje się to gdzieś w połowie serii, kiedy żaden wątek nie jest rozwiązany i nie ma nad czym płakać, albo na końcu jakiejś serii nie rozpoczynając nowych wątków, co w wielu przypadkach też da się jakoś przeżyć. Wiele osób nawiązywało tu do genialnego Firefly z powodu Summer Glau - ten serial przynajmniej domknięto jak należy pełnometrażowym filmem. A tu? The Cape został anulowany i wypuszczono jeszcze jeden odcinek, który w teorii miał być finałem. Co w praktyce mamy? Żywego Szachistę kierującego Arką, który wyszedł obronną ręką z sytuacji, skrywającą uczucia do Vince'a roztrzęsioną Orwell, którą najwidoczniej męczy jakaś choroba, ewentualnie powikłania po ataku neurotoksyną. Żona i syn nadal bez tatusia, myślą, że nie żyje. Jedyne co mamy, to zapuszkowanego Łuskę i martwego Voight'a, który odkupił swoje winy. Kurczę, poważnie, uwinęli się z fabułą tak ładnie w tym 10 odcinku, wystarczyłby tylko jeden więcej, ewentualnie zrobić podwójny, skonfrontować Orwell z tatusiem, zabić Szachistę i mamy serial z głowy. Jaki jest sens rozdrażniania widza i kończenia czegoś, bez bycia konsekwentnym? Może twórcy jednak liczą na drugą serię? Jakoś ciężko mi w to uwierzyć...