Dlaczego wszyscy używają słowa ekranizacja ? Serial i książka mają wspólny tytuł i ogólny koncept płatnego zabójcy, który BTW występuje w niezliczonych filmach i serialach. nic poza tym. Nawet autorski pomysł przemycenia broni przez kordon policyjnej ochrony został zmodyfikowany. Pal diabli jednak poszczególne zdarzenia, adaptacja jest zawsze nową wizją, reżyser ma do tego prawo (ale nie powinien mieć w tym wypadku praw do tytułu). Najistotniejsze jest to, że w serialu brakuje tego, co jest w książce unikalne i intrygujące, czyli zestawienia dwóch kontrastowych postaci, czyli pozornie nieporadnego, ale upartego policjanta i zimnego zabójcy, realizującego swój genialny pomysł zabójstwa. Chytry plan Forsyth'a polega na tym, że czytelnik, z różnych powodów, kibicuje im obu, a napięcie rośnie, razem z tempem pościgu, w którym Szakal jest stale o pół kroku przed obławą, wymykając się z kolejnych pułapek o włos. W zestawieniu z fabułą książki, która od 50 lat wstrzymuje oddech kolejnym pokoleniom czytających, serial jest prymitywny. To nie ocena, tylko stwierdzenie faktu. Niezły , w klimacie książki, nie mylić z ekranizacją, jest początek (pierwszy odcinek) i epizod zemsty na kliencie, który nie zapłacił. Potem jest już jazda w dół. Pani agentce nie sposób kibicować, jest totalnie niewiarygodna (w pracy zachowuje się jak seryjny morderca, w domu płacze, że mąż jej nie kocha), główny bohater też nie wykazuje się ani maestrią ani charyzmą, ani w zasadzie niczym innym, nieustannie konfrontowany przez scenarzystę z kolejnymi pomocnikami , zleceniodawcami i potencjalnymi ofiarami. Facet powinien mieć profil na Fb. Koncept, żeby równolegle martwił się o relacje z żoną i dzieckiem jest godny pióra gospodyni domowej. Nie wiem, czy będę oglądać dalej po kretyńskiej scenie ucieczki na białym koniu (tu najwyraźniej do scenariusza dopisała się nastolatka, chwalić pana, że rumak nie był jednorożcem, chociaż ... wszystko przed nami), ale oczywiści de gustibus ... itd. Irytuje mnie jednak, że taki serialowy gniot podpina się pod genialną książkę, pompując sobie zasięgi.