Serial sam w sobie jest zachwycający, uważam jednak że nie wyciągnięto z niego wszystkiego. Wykonanie nienaganne lecz twór postaci mi się nie podoba niektóre z nich mogłyby być innaczej skonstruowane szczególnie Vanya aktorka niesamowicie uzdolniona, jednak nie pokazała tego czego po niej się spodziewałem. depresyjność jej postaci w niektórych momentach jest wręcz męcząca. Za to jestem mile zaskoczony co do młodego aktora jakim jest Aidan Gallagher, postać w jaką się wcielił została perfekcyjnie zagrania, nie wyobrażam sobie kogoś innego na jego miejscu.
Polemizowałabym co do tego "nienagannego wykonania". Dla mnie było wiele nieścisłości. Niektóre wątki rozpoczęte jakby bez pomysłu na dalszą realizację, nie rozciągane, potem porzucane.
Nie wciągnął mnie, a przywiązywanie do charakterów sprawiało mi trudność jak nigdy dotąd.
Tak mniej więcej odbierani są ludzie depresyjni - jako straszlwie męczący, apatyczni, nie czujący sensu. Depresja jest męcząca. Uważam, że to jest dobrze pokazane za pomocą metafory - jak unieważnienie człowieka od małego może prowadzić do destrukcji.
Wczoraj skończyłam oglądać. Myślałam, że bardziej się zaangażuję w fabułę, postaci były mi obojetne. Może oprócz Klausa, który był świetnie zagrany podobnie jak Nr 5. Co do reszty, uważam, że aktorsko tak sobie. A i niektóre wątki z czapy, Mama zostaje rozłączona a oni niby przywiązani do niej, ale jakoś tak wszystko bez emocji.