Netflix słynie z tego że w swoich arcydziełach prezentuje związki partnerskie w przeróżnych konfiguracjach.
Nie inaczej jest i w tym przypadku. Jestem dopiero w połowie drugiego sezonu i już był wątek o częściach rowerowych, lezbach oraz platonicznej (chyba...) miłości mężczyzny w ciele dziecka do manekina sklepowego...
O dziwo znalazło się miejsce też dla usankcjonowanych związków ludzi heteroseksualnych, no prawie heteroseksualnych...
Ale do rzeczy.
Najciekawszy jest sposób w jaki Netflix prezentuje te związki.
Otóż poza jednym przypadkiem, wszystkie te związki są pokazane w wręcz baśniowym ujęciu. Tym jednym, oczywiście jest białe małżeństwo, gdzie PRACUJĄCY!! mąż jest pokazany jako tyran i alkoholik. Jego żona zaś jako kura domowa stłamszona i wykorzystywana przez męża. No ale koniec końców ta biedna kobiecina znajduje swoje szczęście w ramionach innej kobiety.
Była mowa o białym (prawie)heteroseksualnym małżeństwie, to teraz czas na czarne.
Tu widać że się Netfix naprawdę postarał. Szczęśliwe, pełne zrozumienia i wsparcia małżeństwo, wręcz idealne. Wspominałem wcześniej o tym że w przypadku białego małżeństwa pracował mąż? Więc w przypadku czarnego małżeństwa mamy pracującą żonę. Mąż jest dzielnie walczącym o prawa blm aktywistą i nie ma czasu na pierdoły takie jak praca. Sposób w jaki Netflix prezentuje te małżeństwo jest po prostu boski, nawet to jak okradli* dwa sklepy z ciuchami był nawet uroczy.
Więc konkluzja jest bardzo ciekawa i optymistyczna.
Nie ma nic gorszego na świecie niż w pełni heteroseksualne małżeństwo dwojga biały ludzi. Nawet typ zakochany w manekinie sklepowym jest pokazany jako normalny człowiek, a nie jak chory psychicznie zjeb...
*okradli, chyba że ktoś wierzy że bezrobotny mąż i żona pracująca jako fryzjerska, mogą sobie pozwolić na zakupy w ekskluzywnym sklepie odzieżowym. A jakoś w Netflixie zapomnieli dodać sceny w której owe małżeństwo płaci za ubrania, po tym jak można było cieszyć się widokiem jak biali sprzedawcy usługiwali czarnemu Panu...