Panowie i panie jeśli wszyscy są zarażeni, to skąd na początku wzięły się zoombie? Ok powiedzmy, ze na swiecie codziennie ktoś ginie, ale to jest niewielki ułamek, który nie mógł doprowadzic do tego, że tylu ludzi wyginęło. Moim zdaniem jest to trochę naciagane.
Witaj, pozwolę sobie trochę pofantazjować.
Hipotetycznie umiera ci ktoś z członków rodziny kogo bardzo kochasz i nie możesz pogodzić się ze śmiercią tej osoby, zakładam że ta osoba umiera w domu, po pewnej chwili budzi się już jako zombie ale ty tego nie wiesz, zastanawiasz się czy to jakiś cud że bliska ci osoba "ożyła".
Niestety ta osoba cię atakuje a ty całkowicie nieświadom zagrożenia padasz ofiarą tejże osoby i tym sposobem stajesz się kolejnym zombie za kilkanaście godzin może kilka dni. To samo może spotkać innych członków rodziny i tym sposobem wszyscy domownicy stają się zombie za kilka dni. Pomnóżmy to razy 148 tys osób umierających dziennie/świat (źródło google) to w ciągu kilku dni robi się kilka milionów zombie, a później z dnia na dzień coraz więcej.
Załóż też że na samym początku nikt nie zabija zombie gdyż my ludzie staramy się pomagać "chorym" a nie od razu eliminować. Załóż też że na samym początku gdy już podjęto decyzję o eliminacji nie wiadomo że trzeba strzelać jedynie w głowę i znów mamy kilkanaście godzin kilka dni zanim ludzkości się zorientuje o co chodzi. To bardzo uproszczona formuła w której można założyć że epidemia zombie mogła mieć szansę w świecie SF.
tak, tylko jeśli zaczyna sie epidemia, która nie przenosi się drogą kropelkową to powinna być śmiesznie łatwa do zlikwidowania. przecież jest policja itd. Co za problem eliminować pojedyncze jednostki? mówisz o 148 tysiacach, no ok, ale na każde miasto wyjdzie kilka osób, co najwyżej i to często bedących w szpitalu lub ze starości(niemogących sie poruszać samemu, czy nawet ruszać)
W klasycznych filmach o żywych trupach zombies zaczęły wychodzić z cmentarzy i wszelkich kostnic... Poza tym jakbyś był ugryziony to zacząłbyś to ukrywać, żeby cię nie zlikwidowali, a zanim to by się stało to zaraziłbyś innych, którzy też zaczęliby to ukrywać. Ale pomijając to wszystko to głównie chodzi o to, że tej choroby nie da się wyleczyć i nie ma poznanej przyczyny, a przede wszystkim nie ma ogniska. Jak długo można utrzymywać kontrolę na przykład nad miastem, aż choroba przedostanie się w szeregi np policji czy wojska. Poza tym w dużych aglomeracjach doszedłby efekt paniki, nad którą trudno zapanować.
Wszyscy są zarażeni ,prawda - czyli musieli się zarazić np. poprzez jakiegoś wirusa który rozprzestrzenia się drogą powietrzną - źródło wirusa mogło pochodzić z kosmosu bądź z tajnego laboratorium chorób zakaźnych - i mamy gotową apokalipsę.Pytanie co dalej - czyli czy w końcu jest szansa na antidotum , bo jak nie to w końcu wszyscy kiedyś umrą - choćby ze starości i się przemienią
może wybucha jakaś epidemia, atakuje jakiś wirus w wyniku nieudanych eksperymentów, zaraża wszystkich i zabija mniej odporne jednostki, które są na niego bardziej podatne. Zaczyna się panika i ogólny chaos, nikt nie wie co robić, nie wiedzą, że zadrapanie też prowadzi do przemienienia i nie izolują chorych jednostek, nie wiedzą, że tylko strzał w głowę może ich powstrzymać itp itd ;)