Nie powiem, że zaczęło się jakoś źle, po 1 odcinku jestem umiarkowanie, ale jednak, zainteresowany tym co będzie dalej. Ale jedna rzecz mnie zakłuła. Że będzie tutaj ględzenie i jęczenie nad rasizmem i losem czarnych to było więcej niż pewne. Ale że w 15 minucie będą epatować kwestią pewnej, ekhem, nacji której nie wypada krytykować za cokolwiek i jeszcze uda się nawiązać do wydarzeń z lat 1939-1945 to się nie spodziewałem. I nie jest to pierwsza taka sytuacja w twórczości filmowej w ostatnim czasie. To jakiś element „ich” ofensywy w celu poprawy wizerunku czy o co chodzi? xD