Fabuła - ślimaczy się niemiłosiernie. Aktorzy jak ze spalonego teatru. Dialogi drętwe. Wizualnie - jakby producentowi brakowało do pierwszego, a scenograf był po wieczorowym kursie. Reżyser (to ten od "Słonecznego patrolu") z wyobraźnią prowincjonalnej "houswife". Wypadało w końcu obejrzeć, bo to niby klasyka gatunku, ale straconego czasu nie odzyskam.
Jeden komentarz z RiGCZem. Do powyższych "zalet" dorzuciłbym grozę nie przebijajacej ilością tej z Jasia Fasoli.