Na tym polega mistrzostwo scenariuszy Lyncha, że ilu widzów tyle interpretacji :D:D Oto moja.
Dale cofnął się w czasie i uratował Laurę.
Wskutek tego Laura 25 lat temu nie umarła, lecz uciekła z domu, zaginęła. Zapewne straciła pamięć i ostatecznie osiadła w Odessie, gdzie jej życie nie ułożyło się kolorowo. W Twin Peaks nie wydarzyło się nic z dotychczasowych odcinków wszystkich serii. Lyland i Sara nie wiemy jak przeżyli zaginięcie córki, może się rozstali, może poumierali. Wiemy tylko, że w ciągu tych 25 lat dom przeszedł w ręce kogoś, kto sprzedał go obecnym mieszkańcom.
W ostatniej scenie Coop po tylu podróżach między różnymi rzeczywistościami i róznych wizjach (najbardziej porąbana to gadające ramię wyrastające z drzewa) miał prawo zwątpić, czy to nie sen i który w ogóle jest rok. Możemy wtedy sami pomyśleć, że to faktycznie jakaś alternatywna rzeczywistość, coś na wzór serialu Sliders. Ale te wątpliwości rozwiewa nam Laura - patrząc na dom przypomina jej się matka i prawdziwa tożsamość... Znów staje się Laurą.
I klamra się zamyka. W pierwszej scenie serialu Laura była martwa, a w ostatniej Laura Palmer powraca do Twin Peaks. Błysk, gaśnie światło i elektryczność towarzysząca nam przez cały serial. To dla nas sygnał, że historia jest skończona.
Dopowiem:
Następnie Coop/Dougie wraca do rodziny w Las Vegas. Wątek LV był całkowicie niezależny od historii Laury, więc nic w nim nie uległo zmianie wkutek tego, że ona żyje.
To scena bardzo pozytywna, dopełniająca happy endu fabuły. A widzimy ją wcześniej tylko dlatego, że inaczej nie byłoby klamry pierwszej i ostatniej sceny serialu.
Wątek Dougiego nie był niezależny od historii Laury - przecież Dougie był tulpą, która została stworzona (najprawdopodobniej) przez Pana C, a gdyby nie historia z 2 sezonów w Twin Peaks, to Cooper nie dorobiłby się swojego sobowtóra.
Chyba, że zakładasz, że Dougie nigdy nie istniał, a od początku to był Cooper.
IMO to byl cały czas on. W Twin Peaks nigdy nie był, bo przecież Laury nikt nie zabił.
To jak wyjaśnisz to, że właściciele domu Palmerów nazywają się Tremondowie, a wcześniejsi Chalfontowie? To jasno wskazuje, że to nie jest prawdziwy świat.
No właśnie to rzutuje mocno na ten opisany tu pozytywny finał. Te nazwiska nie pojawiają się przypadkiem..'Happy end' ze stałymi, negatywnymi bywalcami Czarnej Chaty, w domu Palmerów, który miał jakieś wyjątkowe znaczenie dla całej tej mitologii 'Twin Peaks'? To się nie klei...dlatego te pozytywne interpretacje, jakoś mnie nie przekonują..
A czy to wszystko (dosłownie, od pierwszego odcinka pierwszej serii do ostatniego ostatniej) nie było po prostu czyimś snem? To tłumaczyłoby wszystkie niedorzeczności jak Bob, karzeł, olbrzym, tulpy, koleś z przyrośniętą rękawicą, Gotta light, gadające ramię, zabawny wątek w LV, gadający czajnik czy wreszcie Monica Bellucci i David Bowie. Może właśnie o to chodziło :)
Wydaje mi sie, ze za daleko zabrnelismy w interpretacjach. Od momentu wejscia do Chaty az do 18 odcinka Cooper snil o wszystkim, co widzielismy w 3 sezonie. Pytania o to kto jest tym sniacym, marzycielem i twarz agenta z charakterystycznym grymasem w 17 odcinku, to jakies tropy. Przelomem jednak jest kwestia...znaczka przypinanego do garniaka agenta FBI. Gdy go ma - jest soba, a gdy go nie ma - sni, marzy, wyobraza sobie. W 17 odcinku Cooper "ma nadzieje zobaczyc znowu wszystkich" - znamienne. Juz nie we snie, ale w rzeczywistosci. Po scenie z Diane u szeryfa nagle zmienia sie rzeczywistosc - kolejny trop. Cooper otwiera drzwi do piwnicy kluczem do innego pokoju - ciekawe... Na spotkaniu z Jeffriesem jest sugestia o nieskonczonosci i zapowiedzi powstania rownoleglego swiata, czyli sprawa Odessy itd. W 18 odcinku Cooper w Chacie ma znaczek. Potem widzimy to co w 1 odcinku, ale z innej perspektywy. Leland mowi, zeby odnalazl Laure no to Cooper wychodzi z Chaty, tym bardziej, ze jego sobowtor spokojnie sobie siedzi na fotelu i...plonie:)
W kazdym razie na agenta czeka sporo roboty w 4 sezonie, ktory pewnie nie powstanie:)