Kompletnie nie podobał mi się ten odcinek, wynudziłam się strasznie, sprawdzałam tylko pasek postępu ile jeszcze do końca. Rozumiem ideę, totalny trip, dragi pochłaniają bohatera, traci on kontrolę nad sobą i swoim życiem, nad rzeczywistością. Moim zdaniem można to było pokazać inaczej, a tak mamy amatorskie ujęcia, połamane i ciemne kadry, sposób kręcenia jakby z ręki. Właśnie to mi się nie podoba w serialach, brak konsekwencji, spójności, nierówny poziom odcinków. Za to cenię np. House of Cards, każdy odcinek pomimo tego, że kręcony przez różnych reżyserów, nawiązuje stylem, klimatem i estetyką do reszty. Tego mi brakuje w Vinylu i zbliża do Boardwalk Empire, który był bardzo niestabilnym tworem. Część odcinków świetna, część shit.
Też tak myślę, że to było zamierzone. Dragi to dno, ciągną go w dół i chaos stąd m.in .halucynacje, obłęd i potwierdzają to te sceny czy może odzwierciedlają. Lepiej poczekać co będzie dalej.
Dlatego powiedziałam, że rozumiem ideę, ale wolałabym coś bardziej tripowego i kwaśnego. Ogólnie cały odcinek jest mocno offowy i brudny, oderwany od raczej ostrych i wyrazistych poprzednich. Z zajawek wnioskuję, że następny epizod powinien już być utrzymany w stylu, do którego zdążyliśmy się przyzwyczaić. Taka domena seriali, ups and downs.
Też tak miałam, że jak oglądałam 6 odcinek to uznałam, że jest jakiś inny, inny niż poprzednie i gdyby nie epizod z Bowie'm to uznałabym, że nudny a dopiero potem pomyślałam, źe może tak miało być. Zatem do 7 odcinka.