Jakby twórcy tego "dzieła" od razu mówili, że to nie będzie 100% adaptacja świata Tolkiena, a raczej historia własna. Odczyt byłby zdecydowanie inny.
Ta teraz zdenerwowana część fanów, chciałaby jak najbardziej oddanej śródziemiu adaptacji, takiej jak zapowiadano. Dostała jednak, co już w trailerach/zapowiedziach było widać , coś co tylko odbywa się w uniwersum Pisarza. Nie wspominając o chronologii wydarzeń i pewnych "ciekawych" zmianach w istniejącej historii, co może być skutkiem braku praw autorskich do Silmarillion'u. Kolejną sprawą denerwującą rzeczą był snobizm aktorów, i kadry w wywiadach jakie przeprowadzili, co w wielkim stopniu mnie jak i wielu, odrzucało od tego serialu. Innych sama otoczka progresywności, WOKE, lewatctwa itp.
Sam rozumiem chęć bardziej progresywnego podchodzenia do tworzenia filmów i seriali, i jeszcze to popieram. Ale nie rozumiem jednak bezsensowności niektórych tego trendów. Najbardziej ostatnio drażniącymi mnie np.:
1) Na siłę pakowanie różnych kultur i ras etnicznych w jedno "miejsce", bez wcześniejszego wyjaśnienia, dlaczego do tego zaszło. Kultury w różnych rejonach swiata są różne, niektóre bardziej lub mniej rasistowskie czy ksenofobiczne. A nagłe ich zmieszanie staje się wręcz nienaturalne, psujące immersyjność.
2) Ukazywanie wizerunku "silnych kobiet" - karykatury idealnych cech mężczyzn w ciele kobiety, zamiast ukazania siły cech kobiecych. Ciekawa historia z Rey w Star Wars, gdzie po kilku godzinach, czy dniach treningu potrafiła praktycznie pokonać Sitha, mężczyzny Kylo Rena, który uczył się fachu od kilku lat.
Sama Galadriela, zwana była jako nie "rycerz", a raczej jako matka i żona. Najsilniejsza elfka, jedna z najstarszych oraz najbardziej doświadczonych. Pani światła, która nie ukazywała swojej siły poprzez miecz, ale poprzez swą mądrość i doświadczenie. Ta, która odbiła twierdzę Dol Guldur, burząc zaklęciem jej mury, potem zamykając ziejące szyby, które zatruwały las.
Jest jeszcze wiele takich trendów, o których już mi się pisać nie chce. Każdy z nich, źle zrealizowany po prostu spłyca przekaz, i właśnie to drażni tych hejtujących nową produkcje Amazonu. W moim przekonaniu są one po prostu toksyczne, a sama ta toksyczność przenosi się potem na odbiorców. Sam marketing też diametralnie wpłynął na cały ten hejt, review bombing i niezadowolenia.
Pozdrawiam.