Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy
powrót do forum 1 sezonu

Wyobraźmy sobie ten serial bez całej tej designerskiej stylizacji, bombastycznych efektów, ton make-upu i czego tam jeszcze. Po prostu gdyby było skromnie, ale prawdziwie, czyli aktorzy w bardziej przyziemnych przebraniach i fryzurach, jakieś atrybuty w ręku, kilka rekwizytów, naturalna scenografia. I wychodzą odgrywać scenę... pięć minut i wszyscy śpią.
Ludzie, tu się nic nie dzieje, dwie godziny czasu ekranowego i bohaterowie nadal wydają się tylko ładnymi kukłami, trzy razy powtarzają kwestie o tym samym, rozterki i wybory przeciągnięte na kilka cięć, ja nie wiem czy ja oglądam pop-operę bez śpiewu, czy co to ma być?
Mamy na razie powiedzmy 4 główne postaci-wątki(przy czym para nr 4 się rozdziela, więc 5, co jest już absurdalnie dużo jak na 2 odcinki) i właściwie oprócz wątku najważniejszej bohaterki nic specjalnego się nie dzieje w ich linii fabularnej, albo dopiero zaczęło się rozwijać, bo kometa spadła, a u innej myszy wyszły spod podłogi...
Dwie godziny i dopiero otwierają się wątki bohaterów, bo wcześniejszy czas poświęcili na odtwórcze scenki rodzajowe, nic nie znaczące westchnienia i ceremoniały. Czy twórcy nie wiedzą, że najlepiej pokazuje się bohaterów itp. itd. w momentach próby, napięcia, decyzji, zderzenia się z konsekwencją? A przy okazji coś się fabularnie dzieje?
Głupie to trochę, żeby serial na podstawie Tolkiena porównywać do Rodu Smoka, ale o ile w pilocie Rodu również niespecjalnie wiele się zadziało(aczkolwiek tu intrygi buduje się kameralnie) - oprócz pewnego dramatu pary królewskiej, co od razu rodzi reperkusje - tak w drugim już się wszystko zagęszcza, a kulminacyjna scena która jest nie tyle efektowna wizualnie, to na dodatek całe przygotowanie do niej itd. pokazuje charaktery i intencje kilku bohaterów jak na dłoni, po prostu angażuje, bo jest konkret, treść. A w Pierścieniach jestem nadal tak samo zagubiony jak bohaterowie...