srażka poważka, chyba kolegowie są najważniejsi, co nie?

po przelocie po pilocie w szlafroku i papilocie ja się może od razu wykomingautuję jako osoba ze skłonnościami do tej jawnej kpiny najpewniej na papierze toaletowym wyrysowanej; taniej jak koza w nosie i głupiej jak kanapka w zupie poczciwiny cechującej się skrótowością i niepoprawnością, celową amebizacją kreski i prymitywizacją jęzorka.

moja słabość do tematu bierze się stąd, iż wpisuję ją w szerszy kontekst, albowiem ta wypłowiała surowizna spod tubylczej wyszczajdziury wypełzła napędzana jest takimi samymi oparami jakimi napędzane były takie programy jak za chwilę dalszy ciąg programu, komiczny odcinek cykliczny, słów cięcie gięcie, brulion tiwi, brzóska szoł, dzyndzylyndzy, porykiwania szarpidrutów, grupa szczepana, nagły atak spawacza, łyżka czyli chili, jeż jerzy, wilq oraz kapitan bomba, na najwyższym diapazonie zaś - sławetną wymianą korespondencji pomiędzy julianem tuwimem a antonim słonimskim..

wkompnowana w rodzimą tradycję tak zwanego wszechobecnego poczucia realności absurdu swojska zalewajka komiczna z zadupia dolnego i okolic.

animowany wybek po piwie zacnej marki zgon, bigosie, ogórku, pierogach, golonce i hoop coli albo czegoś jeszcze innego, ale podanego z czegoś plastikowego i koniecznie zakupionego ze wszystkiego po cztery złote.