Po pierwsze w ogóle nie ma co porównywać do Pamiętników albo The Originals, takie trochę dla gimnazjum, nie mówiąc już o kiepskiej fabule. Najbardziej chyba ze wszystkiego denerwuje mnie Hope i jej wieczne "każdy klamie", kazdy jest be i fuj, dawno nie widziałam niczego tak irytującego, a jestem dopiero po dwóch odcinkach.
Ja jednak uważam, że w porównaniu do The Originals aktorka się wyrobiła. Tam była dopiero irytująca. Ale chyba wzięła ostrą krytykę do serca i nad sobą pracuje. Mnie irytuje Lizzie. Za grę aktorską, infantylność, manierę, wiecznie skwaszoną minę (nawet na prywatnych zdjęciach), jakby jej ktoś gówno podłożył pod nos, zdzirowatość w wieku 15 lat, egocentryzm i przerysowanie. W porównaniu do reszty bohaterów postać Hope prezentuje się najlepiej.