Już pierwszy sezon zmierzał donikąd, ale drugi to coś fatalnego. Pierwszy odcinek drugiej serii - prawie półtorej godziny i akcji na 7-8 minut. Scenarzyści kompletnie zapomnieli, że naprawdę dobry film "Westworld" z 1973 r. nie przypadkiem był tylko filmem. Czy można inaczej o relacjach androidy-ludzie? Można. Choćby "Humans", od niebo lepsze od tej tandety. A sceny, w których androidka Karen poznaje(?) smak utraconej miłości, i próbuje ze sobą skończyć, są więcej warte, niż cała ta, nieszczęsna, pseudofilozoficzna preparacja, w którą - chyba podstępem - wciągnięto Athonego Hopkinsa.
Czyli z jednej strony jest filozoficznie za płytko, a z drugiej za mało akcji? Ciekawe...
Ale westworld to nie jest serial filozoficzny, i to właśnie w nim lubię. AI jest potraktowane w ten sposób że jestem w stanie w nie uwierzyć.
Tak naprawdę tematem serialu jest tajemnica. Zagadka tego kto pociąga za sznurki w całej tej intrydze.