Czy tylko ja ubolewam nad ich niemal kompletnym niewykorzystaniem?
Saga aż kipi od ciętych, soczystych, krwistych dialogów. Pełnych inteligentnego humoru, docinków i ripost.
Wykorzystano z tego ile? 1%?
Co pamiętam...
"Mylisz niebo z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni stawu" i "Mogę zgadnąć nie tylko rasę, wiek, ale też i maść twego konia, po samym tylko zapachu"
Poza tym nic.
Pomijając to, że pierwszej kwestii chyba nigdy nie wypowiedziała Tissaia, druga wzbudziła u mnie wielkie WTKF.
W opowiadaniu jest to zakończenie dialogu między Geraltem a Yennefer. Dialogu, z którego od razu idzie się domyślić, z jakim typem kobiety mamy do czynienia. Po przeczytaniu tego zdania popłakałam się ze śmiechu.
Serialowa Yennefer zdołała jakoś tę kwestię zepsuć. Jej mina, ton...
Mam wrażenie, że ona po prostu nie czuje tego humoru. Nie rusza jej to. W tej scenie (i nie tylko w tej dla ścisłości) był drewniana jak mało kto.
Pożalmy się tutaj na niewykorzystane dialogi. Czego Wam zabrakło? Mi tak:
"Z czego to pędzone, ze skorpionów?"
"Wy mu cały worek tych kulek dali, durni wy!" - i ogólnie wszystkie dialogi z tego opowiadania
"Siadaj, nie wstawaj, wizyta nieoficjalna" - i cała rozmowa Foltesta (ech!) z Geraltem
"-Duny! Już świta! A ty... -Geralt spojrzał na Myszowora, Myszowór na Geralta i zaczęli się śmiać - a wy z czego się śmiejecie, czarownicy?" - chociaż to mogli zachować. Skoro skrócili popis Pavetty i wycięli Kudkudaka...
Na szybko tyle, chociaż było tego znaaaacznie więcej. Jakbym jeszcze raz obejrzała serial, to bym sobie przypomniała.