Mają historię podaną na tacy. Składną, trzymającą się kupy. To nie - trzeba zmieniać nic na tym nie zyskując. Dzięki temu nie ma nawet najbardziej charakterystycznej sceny, czyli:
"Później mówiono, że człowiek ten nadszedł od północy od bramy Powroźniczej. Szedł pieszo, a objuczonego konia prowadził za uzdę. Było późne popołudnie i kramy powroźników i rymarzy były już zamknięte, a uliczka pusta. Było ciepło, a człowiek ten miał na sobie czarny płaszcz narzucony na ramiona. Zwracał uwagę."
Przepraszam - 2,5 odcinka to maks co wytrwałem i nie planuję wracać. Mogę wybaczyć czarne elfy. Mogę wybaczyć nie do końca dobrze dobrane postaci. Ale jako wierny fan opowiadań i sagi bezsensownych zmian w fabule nie umiem.
Zanim napiszesz coś o wiernej adaptacji to najpierw przeczytaj książki, a później komentuj. Nie wiem jak można być tak ograniczonym umysłowo żeby powoływać się na coś nie mając o tym zielonego pojęcia.
Po to, zeby serial mial rece i nogi. Poza tym adaptacja to nic innego jak przeniesienie danej historii z jednego medium na drugie, w tym przypadku z papieru na ekran, i jako pojecie nie sugeruje zgodnosci z oryginalem lub kej braku. Dlatego tez adaptacja w tym przypadku bylaby udana, gdyby byla zgodna z oryginalem, na tyle na ile jest to mozliwe, a to z prostej przyczyny - 'tfurcy' serialu nie maja nawet promila talentu, jaki posiada pan Sapkowski i dlatego mamy sredniego kloca, zamiast nowej 'Gry o tron'. Potencjal byl, scenariusz byl, bylo wszystko podane na tacy i wystarczylo to zrealizowac. Ale autorzy uznali, ze wiedza lepiej, ze sztuka musi sluzyc ideologii, stawiajac wszystko inne lacznie z talentem i piekn oryginalu na drugim miejscu. I wyszlo to, co ZAWSZE w tego typu sytuacjach wychodzi.
Książka i serial to nie to samo. Jeżeli zmiany wyszłyby na lepsze, to bym nic nie mówił, ale wyszły na gorsze, bo "tfurcy" to zideologizowane beztalencia z poczuciem misji, a nie żadni artyści. I wyszło jak wyszło. A jak ci się to podoba, to spoko.
To działa w dwie strony - jeśli chcę czegoś zupełnie nowego, to po co sięgam po adaptację?
Milczenie Owiec czy Zielona Mila pokazują że czasem warto robić adaptacje (prawie) 1:1. Saga wiedźmińska jest dobrym materiałem by spróbować takiego podejścia.
Jeśli chodzi o serial to ogólnie nie jest źle, całość jest dość wierna materiałowi źródłowemu z poprawką na przeniesienie całości na język telewizji. Tylko jeden aspekt mnie totalnie zawiódł, relacja Yennefer i Geralta.
Mnie cieszy, że zmieniają fabułę i robią po swojemu szczególnie, że jak na razie to jak to robią przypadło mi do gustu. Z adaptacji, która byłaby 1:1 nie byłoby żadnej frajdy.
Tak, ja tak uważam. Mam chyba do tego prawo :P Dla jednego płytkie, a dla drugiego nie.
No to powiedz mi koleżanko piękna cóż to wyniosłaś z tego serialu? Tylko nie posiłkuj się proszę książką czy opiniami ludźmi którzy opowiadania czytali, tylko tak wiesza, sama z siebie.
Co wyniosłeś z książek? P.S. ale wiesz że serial ma dostarczać rozrywki, a nie być lekturą szkolną?
Oj Boże walnij piorunem tego trolla. Chłopie mamy 21 wiek, serial jest teraz innym troszkę medium niż był lata temu, teraz może nieść wartość nie tylko rozrywkową, ale i artystyczną i merytoryczną. Gdyby iść twoim sposobem postrzegania to seriale typu Szkoła, Ukryta Prawda czy Trudne sprawy by wystarczały bo mają wartość rozrywkową.
Co wyniosłem z książek - że życie to nie bajka, są wzloty i upadki, że są rzeczy o które warto walczyć, że jest prawdziwa przyjaźń i prawdziwa miłość które nie znają prawie granic, oprócz granic możliwości, że ludzie mają pragnienia, cele, marzenia za którymi warto podążać, że nie wszystkich można kupić, że czasem wystarczy zwykła ludzka przyzwoitość, do czego może doprowadzić zbyt daleka tolerancja, by nie oceniać ludzi po pozorach, że czasem trzeba godzić się na kompromis, że wszystko przemija. Jest tego jeszcze więcej w książkach i tylko prawdziwy burak tego nie zrozumie.
Tyle się kolego z książek nauczyłaś, ale cała ta nauka działa u Ciebie jedynie na poziomie teorii. Taką posiadłeś wiedzę o świecie, o tym by nie oceniać po pozorach, o przyzwoitości w końcu - że po dwóch komentarzach nienajomej dziewczyny z portalu służącego wymianie opinii jesteś w stanie zacząć wywyższać się i traktować ją protekcjonalnie. Jakiekolwiek zdanie ma koleżanka - ma do niego prawo. To po pierwsze. Po drugie, żaden z Ciebie autorytet w dziedzinie więc powiększanie sobie...ekhm... ego umniejszaniem wartości interlokutora ("koleżanko piękna" - odwrócenie uwagi od intelektu na wygląd; "sama z siebie" - sugerowanie, że dotychczasowe opinie nie były jej, że nie czytała i się nie zna, nie myśli samodzielnie) działa odwrotnie niż Ci sie wydaje i to Ty wychodzisz na głąba, a nie ona. Po sposobie w jaki pkonwersprowadziszację - anonimowo w internecie - myślę sobie, że może faktycznie czasem dać lepiej "płytkie równo bez morału i nauki" niż dawać morał, którym karmić się będą ludzie z przerośniętym ego, których nigdy ten morał nie zmieni a da im jedynie pożywkę do small talków na imprezach bądź w Internecie. Może to by było właśnie mniejsze zło.
A teraz weź kolego książkę, przeczytaj jeszcze raz i zamiast spuszczać się nad jej głębią po prostu się z niej czegoś naucz. Np. że czasem wystarczy zwykłą ludzką przyzwoitość. A potem zmień coś w sposobie patrzenia na świat i w swoim postępowaniu.
???? Nie znam serialu który bardzie by odzwierciedlał historie z pierwowzoru jak serial Wiedźmin. Tu jest aż za dużo z książek.
Za dużo? Chyba kpisz sobie. Oddarli to co było w książkach najlepsze by rozwinąć z marnym skutkiem Yen i Ciri.
Tru story bro. To, co było dobre wycięto. To zaś co dodano w zamian jest po prostu słabe. Pozbawione weny, dowcipu oryginału i to się czuje. Moim zdaniem, pomimo szumnych zapowiedzi, świadczy to o niezrozumieniu materiału źródłowego. Jedno z najzabawniejszych opowiadań AS "Kraniec świata" po prostu zmasakrowano. A przecież tyle tam było humoru, autoironii, budowania relacji między Geraltem i Jaskrem, faktów budujących świat przedstawiony, nośnych i aktualnych także dla współczesnego widza gier z wzorcami...
W innych miejscach pozmieniano całe dialogi. Ok, przyznaję, że AS nie zawsze pisał 'filmowo', niektóre teksty nie nadawały się na ekran, ale to, co zaproponowano w zamian jest toporne i grube. Żal.
Jedyne czego nie rozumiem, to po co robić serial, jeśli ty chcesz kropka w kropkę odwzorowania książki na ekranie? Nie tak powinno się do tego podchodzić...
Może dlatego, że był to wybór pomiędzy kiepskim scenariuszem, który dostaliśmy, a dobrym?