Miałem wielkie obawy, jak ten serial udźwignie Netflix. Opinię ma trochę skopaną, pierwszy trailer rozczarował, niektóre wybory castingowe wołały o pomstę do nieba. Podszedłem do Wiedźmina na zasadzie "oby był lepszy od polskiej wersji", czyli wymagania niewielkie. W piątek ciurkiem obejrzałem wszystkie odcinki, skończyłem około 4 nad ranem. Nie mogłem przestać oglądać. Zaznaczam, że jest raczej z grona tych "umiarkowanych". Bardzo lubię uniwersum Wiedźmina, ale nie jestem jakimś hardcorowym fanem. Książki czytałem z 10 lat temu, w pierwszą grę grałem, na kolejne miałem za słabego kompa, jednak obejrzałem let's playe, więc jakoś to wszystko mogę porównać. I jaki jest efekt? Moim zdaniem bardzo dobry. Biorę pod uwagę wszelkie czynniki, jak np. za niski budżet (nikt nie wyłoży niewiadomo ile na pierwszy sezon serialu fantasy), czy to, że robią ten serial ludzie spoza naszego kręgu kulturowego (wyłączając Bagińskiego). Dostałem porcję świetnej rozrywki, która bawi, czasem straszy, trzyma w napięciu, a nawet powoduje lekki szloch. Z plusów mogę wymienić: świetny Henry Cavill jako Geralt, niezła Ciri, bardzo dobra gra aktorska Szarlotki, czyli Yennefer (ale zupełnie nie podoba mi się wizualnie, co jest zgrzytem), bardzo dobry Jaskier, hipnotyzująca Calanthe, Eist mi się podobał (btw obczajcie go w świetnym islandzkim serialu "W Pułapce", naprawdę warto), przekonywujący Stregobor, charyzmatyczna Tessaia, biust Sabriny ;)
K-A-P-I-T-A-L-N-E sceny walk! Chyba jeden z najlepszych elementów serialu, co jest ważne w przypadku Wiedźmina. Bardzo dobra muzyka, przypominała mi momentami tą z Wieśka 3. Buduje klimat i czasem go nawet ratuje. Magia wypada bardzo pozytywnie. Potwory? Moim zdaniem najlepiej wyszła im strzyga, co mnie cieszy, bo to chyba moje ulubione opowiadanie. Kikimora może być, ten diabeł średnio, smok... mi się nawet podobał ;) Wiedziałem, żeby nie spodziewać się czegoś spektakularnego z racji niewystarczającego budżetu, więc nie mam z nim problemu. Za to ten martwy smok mi się nie podobał, wyglądał, jakby był kiepsko wklejony. Bitwy? No cóż... widać cięcia i oszczędzanie, nie ma co ukrywać. Bitwa pod Sodden rozczarowuje, mimo iż realizacja stoi na wysokim poziomie, ale po prostu bolą oczy, jak się widzi może z 2000 Nilfgaardczyków szturmujących warownie obsadzoną przez 50 osób. Z tego co pamiętam, to w książkach ten moment był iście epicki. Oby dostali potężny zastrzyk gotówki na sezon 2.
Co mi się najbardziej nie podobało? To bardzo duży zgrzyt, ponieważ nie można go ot tak zignorować, szczególnie, że dotyczy on jednej z najważniejszych dla fanów postaci. Chodzi oczywiście o Triss. Kompletnie nie podoba mi się wizualnie, ale to są gusta. Problem w tym, że ta aktorka kompletnie sobie nie poradziła. Jest strasznym drewnem i jakoś dziwnie mówi, jakby na szkolnym przedstawieniu. Współczuje tym, którzy wybrali ją w Wiedźminie 3 i zżyli się z tą postacią, a teraz muszą patrzeć na tę kiepską podróbę. Największe rozczarowanie.
Aha, no i oczywiście zbroje Nilfgaardczyków, ale czytałem gdzieś, że osoba odpowiedzialna za kostiumy została już wywalona :D Nie wiem, na ile to prawda, ale jeśli tak, to cieszy, bo to oznacza, że ekipa wyciąga wnioski i chyba można mieć serce pełne optymizmu przed startem kolejnego sezonu.
Mógłbym jeszcze dodać, że jest za duży natłok czarnoskórych aktorów, ale jakoś szczególnie mi oni nie przeszkadzali. Nie zgadzam się też z zarzutem, że Wiedźmin nie jest słowiański. On nigdy nie był. Sapkowski czerpał wiele z innych kultur, szczególnie celtyckich oraz germańskich. Poza tym nie oczekujmy, że amerykańska korporacja zrozumie nasz świat i da nam prezent pod choinkę w postaci bardzo słowiańskiego dzieła oglądanego przez ludzi na całym świecie. Takie rzeczy to tylko w snach.