Serial jest dobry, a szkoda bo mógłby być bardzo dobry.
Fantastycznie zrealizowany, świetna muzyka, ujęcia, piękne widoki, piękni ludzie, świetni aktorzy. Ambicja poruszenia społecznie ważnego tematu jakim jest przemoc wobec kobiet...Tylko ten finał.
Gdyby Celeste poprostu się rozwiodła i zaczęła żyć na własny rachunek przekaz byłby bardzo pozytywny i być może dałby siłę niejednej kobiecie.
Finał, który nam zaserwowano pokazuję, że trzeba czekać na cud - (nie) szczęsliwy wypadek, nagły wybuch kobiecej solidarności. I ta mało realna psychologicznie reakcja bitej żony- czy naprawdę latami tkwiąc w tak skomplikowanej, chorej relacji można ot tak nie rozpaczać nad śmiercią męża?