dopiero co obejrzalam serial; książkę czytałam ponad rok temu, zanim w ogóle wiedzialam, że powstaje serial. Ogólnie film (obsada, gra, muzyka idt.) bardzo mi się podobał, jednak wolałabym większej wierności książki. O ile moge zrozumieć, że nie wprowdzili do serialu trzeciego dziecka Madeline (tak, w ksiązce miała jeszcze małego synka), o tyle nie rozumiem po co na siłę wprowadzili w jej wątek romans? To świetna postać i oboje z Edem tworzyli świetną parę, po co było ją psuć i koloryzować?! Wątek Celeste i jej męża też został przedstawiony nieco inaczej...w książce autorka jednak bardziej kładzie nacisk na przemoc, w filmie miałam wrażenie bardziej był położony nacisk na seks. Jane też nie do końca jest wierna sowjej książkowej bohaterce(gwałciciel przede wszystkim nawyzywał ją od grubych, przez co się załamała i była bardzo wychudzona..), a Saxon był kuzynem Perrego i wszystkie 3 kobiety były przekonane, że to on...Ostatnia scena też zmieniona, tak naprawdę Perry zginął, bo Jane go "zdemaskowała", Celeste ją zaczęła bronić, a ostatecznie Bonnie go zepchnęła, mężczyźni też przy tym byli..W filmie nie do końca wiemy, czy Perry rozpoznaje Jane i czy Jane przyznaje się dziewczynom, że Perry to jej gwałciciel... Polecam jednak książkę.
A to ciekawe, i spory minus dla twórców... akurat wydawał mi sie ten romans strasznie sztampowy. Mogli uwikłać Madeleine i reżysera w jakiś flirt czy coś, a nie typowy związek pozamałżeński.
Kolejna osoba która nie rozumie, że film to nie książka. Producenci tylko się wzorują na książce i tyle. Mnie jako widza g... obchodzi to czy będzie odzwierciedleniem książki.
rozumiem, ale będąc bardziej czytelnikiem aniżeli widzem, lubię oglądać filmy, które są na podstawie książek i sprawdzać w ten sposób swoje wyobrażenia z wizją twórców filmu; w tym wypadku te szczegóły trochę mnie raziły, głównie ten romans Madeline, gdybym wcześniej nie czytała książki byłoby mi to obojętne (tak jak tobie..)
Z tego, co piszesz, to akurat bardzo mi odpowiada, w którą stronę poszedł serial. W zasadzie mam wrażenie, że bardziej pogłębił i zniuansował problemy w małżeństwie - chociażby ten nacisk na małżeński gwałt. No i taki typ przemocy świetnie komponował się wizualnie ze wspomnieniami Jane. Tak samo romans Madeline genialnie uzupełniał się wizualnie z tajemnicami, które miały pozostałe dwie przyjaciółki - Jane i Celeste. Dzięki temu przez kilka pierwszych odcinków trudno było określić, które flashbacki należą do kogo. Rozumiem przywiązanie do książki, ale wybory, których dokonali przy kręceniu serialu po prostu lepiej wpasowywały się w inne, bo wizualne medium. Najlepsze adaptacje, to właśnie takie, które zachowują theme danej powieści, ale mają odwagę pozmieniać rzeczy, aby lepiej zagrały jako obraz filmowy.
Może dodali romans z nadzieją, że dostaną zielone światło na 2 sezon i tam go jakoś umiejętnie rozwiną :)
co za bzdury. komentarz jakby napisany przez kogoś kto urodził się wczoraj więc nie ogarnia, że serial na podstawie książki to nie to samo co książka. kiedy powstaje serial to raczej oczywiste, że scenariusz na podstawie książki wyłącznie bazuje na oryginale oraz że powstają w procesie twórczym wątki poboczne - takie jak np. romans pozamałżeński jednej z bohaterek.
w ogóle Big Little Lies to jeden z najlepszych przykładów serialowej adaptacji która bije o głowę książki. nie ma co przytaczać tego co było a co nie w książce, bo jest wyjątkowo nijaka i nawet w połowie nie tak dobra jak ekranizacja.