Tak jak w tytule. Nie mam pojęcia skąd aż tak wysoka ocena. Serial mocno przeciętny. O ile pierwszy sezon całkiem spoko, bo ciężko przewidzieć zakończenie i w jakimś stopniu trzyma w napięciu, tak w drugim to można zasnąć. To, czy serial / film jest dobry oceniam m.in. po tym, czy utożsamiam się z jakimś bohaterem, lub jemu kibicuję. Niestety w produkcji, w której praktycznie każda postać jest bezpłciowa ciężko o to.
Madeline - niby dorosła kobieta, a zachowuje się jak jakaś nastolatka. Awanturuje się na mieście, nawija jak katarynka, wpadając w słowotok. Do tego zdradzała męża i była wielce zdziwiona, że facet ma ją w głębokim poważaniu po tym, gdy po roku się o tym dowiedział przypadkowo.
Bonnie - dziewczyna wygląda jakby cały czas na haju była. Jakaś przymulona, zamyślona i do tego ten jej zblazowany wzrok. Totalna mimoza bez życia. Do tego wszystkiego po ok. 10 latach zostawia męża (z którym ma dziecko) i wyznaje jemu, że w sumie to ona go nie kocha i nigdy nie kochała. Rozbija swoją rodzinę. Ciężko cokolwiek pozytywnego o tej postaci powiedzieć.
Renata - nowobogacka prostaczka bez szacunku do ludzi, traktująca innych z góry. Udaje, że rodzina jest dla niej najważniejsza, a wszystko robi na pokaz i pod publiczkę. Niby wielka kobieta sukcesu, a siano z butów wychodzi na każdym kroku. Scena, w której zwyzywała wychowawcę klasy swojej córki oraz dyrektora była wisienką na torcie jej prostactwa.
Celeste - mąż bije, ba katuje ją od lat, ale nikomu o tym nie mówi, nigdzie tego nie zgłasza, bo jako ojciec sprawdzał się w swojej roli. Serio?
Jane - teoretycznie wydaje się być normalna, ale... umówiła się z żonatym facetem w motelu na seks, a później uznała, że jednak została zgwałcona. Serio? Nie wiem, może on ją tam skopał i pobił, bo tego nie pokazali. Ale skoro poszła z nim do wyra, to na co ona liczyła? Na to, że jakiś romantyk przyjdzie i będą żyli razem długo i szczęśliwie?
No i wisienka na torcie - Celeste cały drugi sezon walczy o swoje dzieci, a koniec końców idzie ze zjaraną Bonnie i całą paczką na komisariat przyznać się, że złożyły fałszywe zeznania. I co? Uważają, że krzywoprzysięstwo ujdzie im ot tak płazem?
Tak naprawdę żadnej bohaterce nie byłem w stanie współczuć, ani jej dopingować. Były mi totalnie obojętne. Faceci też jacyś bez życia. Dzieci nie pokazywali prawie wcale (nie licząc bliźniaków, którzy całkiem naturalnie wypadli), więc ich nie oceniam.
Można obejrzeć, ale nic specjalnego. Nie mam pojęcia skąd tak wysoka ocena. Od siebie daję 6 i to takie trochę naciągane ze względu na lepszy pierwszy sezon.
Chyba jednak nie takie bezpłciowe, skoro je dosyć barwnie opisałeś - nie wiem, można nie polubić serialu, ale swoimi opisami sam się wkopałeś, pokazując że bohaterki zostały porządnie rozpisane. Konsekwentnie nie wiem czego ty oczekiwałeś, skoro bohaterki nierysowane grubą krechą są dla ciebie wadą serialu. Poza tym, rozumiem że ciężko Ci się zidentyfikować z którąś z postaci, ale jednak polecam wyrobić sobie trochę empatii lub po prostu o tym nie pisać, nie wypada to najlepiej - "ąż bije, ba katuje ją od lat, ale nikomu o tym nie mówi, nigdzie tego nie zgłasza, bo jako ojciec sprawdzał się w swojej roli. Serio?" - ciekawy pogląd, polecam zagłębić się w temat psychologii, choćby obczaj takie zagadnienie jak "syndrom sztokholmski", choć tutaj problem Celeste jest jeszcze gorszy, bo podejrzewam że uczucia do jej męża pojawiły się jeszcze zanim został oprawcą. Komentarzy o gwałcie w motelu nie skomentuję. Sytuacja Bonnie i jej decyzje też ciężko jest rozpatrywać jednoznacznie.
Faceci faktycznie może trochę bez charakteru, no ale jednak ten serial kręci się wokół kobiet, więc raczej powinniśmy traktować ich trochę w innej kategorii, jak dla mnie byli naturalni, ale nie wyraziści. Oprócz Skarsgårda, nie wiem jak ty ale w jego oczach nieraz wyczytałem furię i psychozę jaka go momentami ogarniała.
Co do dzieci, to one również stanowią ważny element tego serialu i dziwne że twierdzisz iż nie były zbyt wyeksponowane w scenariuszu, podczas gdy mi się udało nawet dostrzec naturalność gry aktora grającego synka Jane. No cóż, może oglądałeś serial piąte przez dziesiąte robiąc coś innego?
Poza tym co do utożsamiania się z bohaterami jako kryterium oceny, to poddam to otwartej krytyce. Co jeśli zabiegiem autorów jest uczynienie antybohatera głównym bohaterem filmu/serialu? Choćby w filmie "Kobieta na skraju dojrzałości" mało kto mógł powiedzieć, na temat głównej bohaterki - "o ja też tak miałem!". Ba! Jej nawet ciężko było kibicować patrząc na jej motywacje i cel jakim jbyło odzyskanie eks-chłopaka, który ma już żonę i dzieci. Ale jednak film porusza wiele pważnych tematów dorosłego życia. I to go definiuje. Jak domyślam się, jesteś facetem, więc chyba ciężko Ci się próbować zidentyfikować z bohaterkami, które mają typowo kobiece problemy. Ale może spróbuj zauważyć jakiś przekaz? Naturalność dialogów? Jak bardzo wszyscy jesteśmy piękni i perfekcyjni w publice,a dopiero w domu, w czterech ścianach mierzymy się z naszymi demonami, często których przyczyną jest nasz charakter, którego nie da się zmienić.
Podsumowując, bohaterki chyba jednak nie takie bezpłciowe jak ty malujesz (a właściwie opisujesz), poza tym brakuje Ci jednak empatii do zrozumienia wielu przykrych wątków serialu, może dlatego jest dla ciebie przeciętny, bo nie uderza w emocje, które ty byś chciał odczuwać podczas serialu? No i ostatecznie, nie zawsze się da utożsamić z bohaterem i tym bardziej mu kibicować, chyba że rozpatrujemy film/serial tylko i wyłącznie jako formę rozrywki, a nie chęci obejrzenia dobrze spreparowanego filmu, który jednak da nam do pomyślenia i poszerzy horyzonty, choć mamy kompletnie odmienne uczucia co do głównych jego wątków.