"Wielkie Kłamstewka" to doskonały przykład, jak tylko przez siedem odcinków można naprawdę zaciekawić widza i stworzyć trzymający w napięciu serial :)
Ja nie mogłam się doczekać każdego kolejnego poniedziałku, bo każdy odcinek kończył się w taki sposób, że czuło się mega niedosyt :)
Nie będę spojlerować, bo może jeszcze nie każdy oglądnął ten serial, ale powiem tylko, że mimo, iż miałam swoje typy i przypuszczenia, to i tak w finałowym odcinku tak wszystko się potoczyło, że zakończenie nieźle mnie zaskoczyło!
Aa, no i do tego świetna obsada :)
Z głównych bohaterek najlepsza była Madelinie i Celeste :) Strasznie je polubiłam, też ze względu na to, jak bardzo dobrze Reese i Nicole poprowadziły swoje role :)
Ale i tak największe brawa należą się dla duetu Kidman-Skarsgård. To był mój ulubiony wątek w serialu. Ich trudna i dziwna relacja była naprawdę wciągająca... A jakże świetnie zagrana!
A na koniec powiem tylko tyle, że oby więcej takich seriali!
Naprawdę HBO ma smykałkę do bardzo dobrze opowiadanych historii! :)
Kiedy oglądałem serial odniosłem wrażenie ze BLL zostały zrobione przez Kidman dla Kidman. Celest momentalnie znalazła się w centrum, zaś złożoność jej postaci, charakter i pewna unikatowość były niczym skrojone pod aktorskie możliwości i styl Nicole. Nie zapominajmy, że był to również jednej z najtrudniejszych tematów nie tylko w samym serialu, ale również w aktorskiej karierze Kidman. Od wielu lat nie widziałem u niej tak odważnej roli. Ogólnie BLL aż kipi od wielkich nazwisk i talentów, ale to Nic zagarnęła tytuł w pełni dla siebie. Dla mnie była ona, a na zewnątrz cała reszta.