Też macie wrażenie, że temu serialowi brakuje głębi? Może postacie są fajne, ale tylko osobno. Jedynymi postaciami, które szczerze darzę sympatią są Jana i Dixon. Kocham to, jak wspiera Janę i fakt, że robił wszystko, co mógł, aby wspierać M.J.
Lubię także postać Sebasa. Niby bad boy, ale dobrze zrobiony, z bardzo dużym szczęściem (występ z M.J. w ostatnim odcinku, po tym jak Emilia go olała) i bardzo wpływową matką. Ale... kompletnie nie widziałam go jako przywódcę Loży.
Ta organizacja to jakiś żart. Porywają ich wszystkich w pierwszą noc, karzą przebierać się w ciuchy członków RBD i grać. Później mały problem z pożarem, trochę gnębienia Estebana, które wynika głównie z zazdrości i pychy Sebastiana.
W oryginale były napady, niszczenie rzeczy, długotrwałe zastraszanie, zasadzki, jeśli dobrze pamiętam —podtapianie, celowe podpalenie, a nawet próba gw*łtu. Niestety Sebas nie umywa się do Rodriga (przywódcy Loży ze starego Rebelde). To był hardcore, tu dostaliśmy bardzo okrojoną i cieniutką wersję.
Relacje między postaciami są płytkie, łatwo ich nastawić przeciwko sobie, co jest dosyć zrozumiałe, skoro dopiero się poznają... Mam nadzieję, że w następnych sezonach ta więź będzie się zaciskać. Może Lucą już nie będzie takim dupkiem, szczególnie dla Estebana, Jana nie będzie krytykowana, bo jako jedyna realnie próbuje coś robić, a M.J. boleśnie odczuje skutki swojej zdrady.
Fajnie, że są Celina i Pilar. Chyba tylko tyle mam do powiedzenia. Oczywiście stara wersja lepsza.