Pierwsza część "Chrome" była co najwyżej (co najwyżej!) przeciętna, dało się ją skończyć. Jej dodatek jest już tragiczny. Nie wiem jak komuś się w to to chciało grać.

Jak ktoś nie umie dopracować gry, by była emocjonująca, zbalansować jej to najlepiej po prostu umieszcza w niej 74 562 przeciwników wyskakujących po każdym Twoim działaniu. Wiadomo: im więcej, tym bardziej emocjonująco. A więc "SpecForce" polega na tym, aby strzelać do niezliczonej ilości przeciwników, wyskakujących generalnie nie wiadomo skąd i nie wiadomo po co. Przeciwnicy wyskakują zewsząd, zza bazy, zza murka, zza krzaka, zaa barierki, a my strzelamy. A ponieważ przeciwnicy mają ultra-hiper sokole oko to twórcy dali nam super-hiper skafander, co to może czas spowalniać i zwiększać bicepsy. A więc włączamy te wszystkie różności i zastrzeliwywujemy te tysiące przeciwników, którzy do nas strzelają i trafiają nas. Ale my się leczymy bo mimo licznych ran, apteczek nie brakuje, ponieważ każdy z tysiąca przeciwników zostawia po sobie dwie apteczki, co razem daje dwa tysiące apteczek do zebrania na etap.

A więc generalnie strzelamy. Wróg wyskakuje obficie, my strzelamy, gdzieś tam z boczku przysypiając sobie, bo te strzelaniny są tak nudne i monotonne, że przespać się trochę trzeba (jesli nie wierzycie, że można: więźniowie na Syberii spali idąc na wyżynkę - poczytajcie Sołżenicycna - troche Wam mądrości wplynie do głowy, a nie tylko jakieś Specforce). Strzelaniny są nudne, monotonne i nierealistyczne, bo wróg trafia z kilometra, a my nie. W "Far Cry" wróg trafia podobnie jak i my, a to dlatego, że "Far Cry" to dobra gra.

Generalnie: tytuł Techlandu obraz nędzy i rozpaczy. Gra niedorobiona, brzydka (wystarczy się przyjrzeć), odpychająca. Kopłem to to w III czy IV epizodzie, nie ma sensu tracić czasu nad czymś takim.

Na koniec dowcip:
Partyzant Romek i partyzant Janusz zabili w bazie wroga 76 456 przeciwnika i uciekają. Wtem partyzant Romek mówi: schowajmy się, widzę dwuoosobowy patrol.